- Kiedy wyszedłem z domu zobaczyłem ogrom czarnego, smolistego dymu, wyglądało to przerażająco - relacjonuje w TVN24 świadek pożaru supermarketu w Giżycku, Jan Sekta. W pożarze zginęły dwie kobiety, które zatruły się tlenkiem węgla. O pożarze poinformowali internauci pisząc na Kontakt TVN24. Z ich relacji wynika także, że już wcześniej pojawiały się niepokojące sygnały o stanie budynku.
Kobiety co najmniej dwukrotnie łączyły się ze strażakami już w trakcie akcji ratunkowej. Obie były pracownicami sklepu. W przerażeniu uciekały przed ogniem i znalazły się w miejscu trudno dostępnym dla ratowników.
- Obie zostały odnalezione ok. godz. 17.20 i wyniesione na zewnątrz. Kobiety pozostawały w silnie zadymionym sklepie przez półtorej godziny. Mimo reanimacji zmarły - poinformował rzecznik komendanta Straży Pożarnej Paweł Frątczak. 11 innych osób poszkodowanych w pożarze trafiło do szpitala na obserwację. Wszyscy poszkodowani zostali już wypisani do domów.
KontaktTVN24: Pożar okiem internautów
-Widziałem mnóstwo czarnego, smolistego dymu i kilka radiowozów - opowiada w TVN24 świadek pożaru Jan Sekta. Jego zdaniem, nawet strażacy byli zdumieni ilością dymu, jaki wydobywał się z płonącej "Biedronki". - Strażacy próbowali podstawiać drabiny, wybijali szyby - relacjonuje świadek zdarzenia. Przyznał również, że widział, jak w akcji zasłabł jeden ze strażaków.
- Staż ewakuowała ludzi ze sklepu (domu handlowego) 3 piętra. W sklepie komputerowym (niski parter) zapaliła się instalacja elektryczna - opisywał w Kontakcie 24 internauta Cezary Jeremicz.
- Pierwsze jednostki Straży Pożarnej pojawiły się na miejscu ok 5 minut po pojawieniu się zagrożenia, a następnie w odstępach kilkuminutowych pojawiały się następne zastępy - dodaje internauta Tomasz Kościelak z Giżycka.
Można było uniknąć tragedii?
Według internautki ~filemonki pierwszy "alarm przeciwpożarowy włączył się ok. godz. 15:30 i nikt na niego nie reagował". Dlaczego? Otóż internauci donieśli nam, że w "Stokrotce" od kilku miesięcy kilka razy w tygodniu z niewyjaśnionych przyczyn włączały się różne alarmy. Zarządców budynku to jednak nie zainteresowało. Właściciel jest obcokrajowcem, przebywa za granicą. - Kiedy zainteresowaliśmy się z mężem tym budynkiem i zadzwoniliśmy do osoby, która reprezentuje właściciela, odesłano nas do sprzątaczki - napisała pani Klaudia. Informacje te potwierdza inna internautka ~ewazal2: - Wychodzi na to, że jedyną osobą, która odpowiada i zajmuje się tym budynkiem jest sprzątaczka.
Internauci ujawnili też jeszcze jedną ważną informację: Jesienią ubiegłego roku ewakuowano klientów "Biedronki", ponieważ obawiano się, że budynek może się zawalić. - "Siadł" jeden z głównych filarów, a na podłodze na piętrze poodpadała terakota na całej długości. Nic "podobno" nie stwierdzono w czasie kontroli - pisze na adres Kontaktu TVN24 pan Przemysław Turek.
Pożar wybuchł przed godz. 16 w piwnicy budynku, w którym oprócz sklepu spożywczego, znajdują się także m.in. sklepy z odzieżą i sprzętem rtv. Zadymiony został cały dwukondygnacyjny dom handlowy. Ewakuowano kilkanaście osób - klientów i personel. Z ogniem walczyło 30 strażaków
mon/mlas
Źródło: TVN24, Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: fot. Jan Sekta