Czy to dobrze, że przyjedzie Putin do Gdańska na obchody rocznicy rozpoczęcia wojny w 1939 r.? W zasadzie tak. Przyjazd rosyjskiego premiera i de facto pierwszej osoby współczesnej Rosji to oznaka potrzebnego odprężenia w relacjach polsko-rosyjskich. Ale to jeszcze nie normalność czy zwyczajność. Kontakty oficjalne Polski i Rosji jeszcze długo będą nerwowe, wręcz chaotyczne.
Ogłaszając zamiar Putina o przyjeździe do Polski minister Siergiej Ławrow powiedział: "przewiduje się uczestnictwo w ceremonii 1 września z okazji rocznicy rozpoczęcia II wojny światowej". Ten cytat przytaczam w całości, ponieważ Ławrow powiedział coś, co może być albo wielkim przełomem, albo tylko (niestety) przypadkową wypowiedzią wytrawnego rosyjskiego dyplomaty. Otóż Rosja – i ZSSR i państwo powstałe po jego rozpadzie - nie uznawało do tej pory września 1939 r. za początek II wojny. Moskwa oficjalna a także większość radzieckich czy rosyjskich historyków utrzymują, że dopiero atak III Rzeszy na Związek Radziecki w czerwcu 1941 r. był prawdziwym początkiem wojny. Jeśli w takim razie wojna światowa rozpoczęła się we wrześniu 1939 r., co dla Polski, Niemiec, Wielkiej Brytanii czy Francji jest oczywiste, to jak premier Putin odniesienie się do 17 września owego roku? Jakich słów powinniśmy oczekiwać od Putina w 70-tą rocznicę agresji radzieckiej na Polskę? Wizyta rosyjskiego szefa rządu w Gdańsku będzie istotna także z tego powodu. Jeśli Putin uzasadni agresję radziecką tak jak do tej pory robiła to Moskwa, rzekomą obroną interesów Ukraińców i Białorusinów, to niestety "wojna historyczna" między polską wrażliwością a rosyjską będzie trwać. Ja jako wrodzony pesymista oczekuję, że Władimir Putin nie zdobędzie się na uczciwą ocenę paktu Hitler Stalin z sierpnia 1939 r. i wynikających z niego poczynań sowieckich w Polsce: ataku zbrojnego, wywózek, rozstrzeliwań. Ciekawe, jak zachowa się rząd Donalda Tuska, czy będzie sondował charakter ewentualnych wypowiedzi rosyjskiego przywódcy.