Wróciłem, już jestem! Długo nie pisałem ale już przykładam się do pracy i nadrabiam zaległości. Wróciłem właśnie z Bari. Dla tych co nie wiedzą, to miasto we Włoszech. Na mapie po drugiej stronie Neapolu. Byłem i widziałem jak wygląda ten raj na ziemi. Raj, oczywiście dla tych, którzy zwabieni łatwym zarobkiem decydują się jechać w ciemno. Myślą o pieniądzach i szybkim powrocie. Nic bardziej mylnego.
Raj to może jest pod względem temperatury, słońca, pięknych widoków itp. Ale praca już tak piękna nie jest. Od rana do wieczora prawdziwa harówa. Setki kilometrów pól uprawnych i plantacji. A na nich Polacy, głównie z południa i północy Polski. Przyjechali za pracą a dostali się w ręce mafii. To nie scenariusz filmu sensacyjnego, tak było. Czy teraz tak właśnie jest? Trudno powiedzieć, bo oczywiście nikt z zainteresowanych nie chce mówić. Jedni ze wstydu, że im się nie udało inni ze strachu a jeszcze inni liczą, że teraz wszystko się zmieni. Wiem, że brak pieniędzy i możliwość zarobku zmusza ludzi do różnych życiowych decyzji. Ale nie potrafię wytłumaczyć łatwowierności niektórych. Nie potrafię zrozumieć jak można jechać setki kilometrów (często nie znając języka!!!) nie wiedząc gdzie i do czego się jedzie. Apele o roztropność czy przestrogi nie pomagają. Brak jakiegokolwiek zaufania ze strony Polaków tam pracujących do dziennikarzy też problemu nie rozwiązuje. Może wypowiedź jednego czy drugiego przetarłaby oczy następnym wybierającym się w podobną podróż. Może..... Będąc tam przez chwile miałem wrażenie, ze ONI (czyli Polacy tam pracujący) myślą w ten sposób: skoro mnie się nie udało to dlaczego ma się udać innym… Oby było to mylne wrażenie!!
PRosiecki