Bratobójcze mordy na polskich patriotach z Armii Krajowej dokonane przez skrajną prawicę w czasie wojny pochwala czasopismo dotowane do niedawna przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego - pisze "Gazeta Wyborcza".
"Pismo-społeczno historyczne »GlaukopisY zajmuje się historią najnowszą. Żyjemy w czasach, gdy relatywizm moralny atakuje różne sfery naszego życia. Nie pozostały wolne od tej plagi również nauki historyczne” - pisze redakcja na stronie internetowej. „Takich fanaberii nie ma w »GlaukopisieY. Interesuje nas Prawda. Zwracamy uwagę na intelektualne mody wtedy, kiedy są bezpośrednim zagrożeniem dla Prawdy, fundamentu Cywilizacji Zachodniej”.
W najnowszym numerze "Glaukopisu" (nr 9-10, 2007-2008) członek redakcji Sebastian Bojemski pisze o morderstwie dokonanym w czerwcu 1944 r. w Warszawie - tuż przed Powstaniem - na szefie Wydziału Informacji Biura Informacji i Propagandy Armii Krajowej Jerzym Makowieckim (zabito go razem z żoną) oraz jego współpracowniku Ludwiku Widerszalu.
Ten mord należy do najczarniejszych kart historii polskiego podziemia. Historycy nie mają wątpliwości, że Makowiecki i Widerszal zginęli z rąk Polaków. I że zginęli z powodu swoich politycznych poglądów - obaj byli działaczami Stronnictwa Demokratycznego, partii lewicowej (niekomunistycznej). Ich mordercy byli związani z jednym ze skrajnych odłamów ruchu narodowego.
Bojemski nie polemizuje z tymi ustaleniami. Przeciwnie - uważa to polityczne morderstwo na ludziach AK za usprawiedliwione. Jego artykuł to polemika z tekstem dr. Janusza Marszalca, historyka z IPN, który w drugim tomie wydawnictwa "Zagłada Żydów. Studia i materiały" (wyd. 2006) przedstawił stan wiedzy o tej zbrodni.
Bojemski pisze: "Należy postawić pytania: czy działalność komunistycznych grup konspiracyjnych zagrażała organizacjom niepodległościowym? Czy akcje likwidacyjne były dopuszczalne? Czy właściwa była tylko samoobrona, czy również likwidacje prewencyjne? Kto był w lecie 1944 r. wrogiem Polski numer jeden?".
Makowiecki i Widerszal nie byli komunistami, lecz żołnierzami AK. Nawet jednak, gdyby byli komunistami, nie usprawiedliwiałoby to bratobójczego morderstwa (które Bojemski nazywa "prewencyjną likwidacją") - podkreśla "GW".
Historyk usprawiedliwia mord za pomocą takiego ideologicznego wywodu: "Środowiska narodowe i katolickie [w czasie okupacji] miały świeżo w pamięci rolę, jaką odegrała liberalna inteligencja w Hiszpanii w latach 30., oraz okrucieństwa, jakich dopuściły się siły Rewolucji w Hiszpanii i Meksyku w latach 20. i 30. Można zatem przyjąć tezę, że została podjęta, przez nieznane środowisko, akcja prewencyjna. Odwołując się do historii, Rewolucja zwyciężała zawsze wówczas, kiedy brakło determinacji do zduszenia jej w zarodku. Tak było we Francji w XVIII w., w Rosji, Hiszpanii, Meksyku. W okupowanej Polsce postanowiono nie powtarzać błędów z przeszłości".
Źródło: Gazeta Wyborcza