Część nauczycieli otrzymała w tym lutym pensje niższe niż się spodziewali. Niemile zaskoczeni są szczególnie ci, którzy pracują w kilku szkołach lub ponad etat. - Codziennie dzwonią do nas ludzie, którzy pytają, za co mają opłacić stale rosnące rachunki - przyznaje Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego. Dlaczego pensje są niższe, niż myśleli? Znów chodzi o Polski Ład.
Na początku stycznia, po wprowadzeniu nowych przepisów podatkowych z Polskiego Ładu, pojawiły się głosy zaniepokojonych nauczycieli, którzy otrzymali niższe pensje. Nauczyciele jako jedni z pierwszych przekonali się, jak działa nowe prawo, ponieważ swoje pensje inaczej niż w wielu zawodach dostają "z góry".
Ministerstwo Finansów w oficjalnych komunikatach przekonywało: "Dla większości nauczycieli zmiany w ramach Polskiego Ładu są korzystne lub neutralne. Zyskają przede wszystkim nauczyciele o niższych zarobkach. Wszyscy nauczyciele zarabiający poniżej 11 141 złotych brutto miesięcznie zyskają lub ich pensja się nie zmieni. To zdecydowana większość nauczycieli".
Samorządy, które pensje wypłacają, twierdziły jednak, że problem istnieje. Na przykład z analizy władz Warszawy wynikało, iż niższe pensje w styczniu otrzymało około 20 procent nauczycieli (około 6 tys.). Jednym z głównych powodów był fakt, że Ministerstwo Finansów nie wzięło pod uwagę nauczycieli, którzy pracują w kilku szkołach. A to w Polsce coraz częstsza praktyka.
Tymczasem ulgi podatkowe miały być naliczane tylko w głównym miejscu pracy, natomiast w pozostałych dochody zmniejszały się w stosunku do roku ubiegłego o kwotę składki zdrowotnej czyli 7,75 procent, gdyż nie była ona pomniejszana z zaliczki na podatek tylko potrącana z wynagrodzenia pracownika.
Przepraszali, a pensje wciąż niższe
- Dokonamy pewnych korekt, aby osoby, które otrzymały niższe wynagrodzenia, uzyskały wyrównanie już w lutym - powiedział na konferencji prasowej 5 stycznia rzecznik rządu Piotr Mueller, odnosząc się do niższych pensji nauczycieli po wprowadzeniu Polskiego Ładu. Przeprosił również za "nieścisłości legislacyjne". Dwa dni później przepraszał też premier Mateusz Morawiecki.
I rzeczywiście część nauczycieli otrzymała już wyrównania (samorządy robią to w różnym tempie). Ale problemy się nie skończyły, bo wraz z początkiem lutego znów zaczęli do nas pisać nauczyciele, których zaskoczyły niższe pensje.
Karolina: "Jako nauczyciel dyplomowany (najwyższy stopień awansu, pracownik wysoko wykwalifikowany) dostaję za nadgodzinę 33 zł netto. Dla niewtajemniczonych: chodzi o wynagrodzenie za przeprowadzenie, ale też przygotowanie jednej lekcji. Aż chce się pracować...".
Monika, anglistka z Bielska-Białej z 27-letnim stażem za każdą godzinę nadliczbową (tak w szkołach poprawnie określane są godziny potocznie nazywane "nadgodzinami") dostała zaledwie 22,9 złotego netto. Miała ich sześć przez jeden miesiąc.
Nauczyciele, którzy do nas piszą, zwykle mają godziny ponadwymiarowe wycenione na między 3 a 5 złotych na rękę mniej niż w poprzednim miesiącu. Dlaczego?
- Godziny ponadwymiarowe opłacane są "z dołu", nauczyciele otrzymują za nie wynagrodzenie już po fakcie. W tym miesiącu te godziny zostały więc już objęte wyższą składką zdrowotną - tłumaczy Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego. I dodaje: - Codziennie dzwonią do nas ludzie, którzy pytają, za co mają opłacić stale rosnące rachunki. Część z nich rzeczywiście dostanie jakieś wyrównanie na koniec roku, ale dziś w portfelach mają mniej pieniędzy, a ceny wszystkiego rosną. Co im po zwrocie w przyszłości? W tej chwili kredytujemy polski rząd - ocenia.
Ten raz, gdy są "za bogaci"
- Nauczycieli dotknęła nie tylko składka zdrowotna, której nie odliczą już od dochodu - zastrzega Renata Kaznowska, wiceprezydentka Warszawy odpowiedzialna za edukację. - Luty to miesiąc, w którym nauczycielom kumulują się dwie pensje i dostają tak zwaną "trzynastkę". Niektórzy z nich, ci pracujący najwięcej - w kilku szkołach lub na półtora i więcej etatu, otrzymujący największe dodatki motywacyjne, w tym miesiącu wyjątkowo mogli przekroczyć ten pułap 11 141 złotych brutto. I choć w roku pracy taki stan się nigdy u nich nie powtórzy, to w tym miesiącu wypadli z tak zwanej ulgi dla klasy średniej. W świetle obowiązujących przepisów są "za bogaci". To koszmarna sytuacja, bo naprawdę nie mówimy o krezusach, tylko o bardzo ciężko pracujących osobach, które często ratują nam sytuację w oświacie i nie robią godzin ponadwymiarowych, bo tak chcą, tylko dlatego, że duże miasta w tym Warszawa, mają coraz większy kłopot ze skompletowaniem kadry - dodaje.
Nauczyciele nie kryją rozżalenia. Agata z Poznania: "Straciłam na nadgodzinach i pensji, ale najbardziej mnie boli fakt, że po 29 latach pracy jest coraz gorzej. Wylewamy swoje żale i frustracje na forach i co z tego? Dalej pracujemy na swoim sprzęcie, płacimy za prąd na zdalnych lekcjach. Ale kogo to obchodzi?".
Skąd minister to wie?
Gdy w styczniu nauczyciele dostali niższe pensje, ministerstwo edukacji w oficjalnym komentarzu po spotkaniu z kuratorami oświaty wydało oświadczenie, w którym pisało o "rzekomym" zaniżaniu wynagrodzeń nauczycieli. A minister edukacji Przemysław Czarnek przekonywał w wywiadach, że żaden kurator oświaty nie potwierdził tego rodzaju sytuacji.
7 stycznia wiceminister Tomasz Rzymkowski w rządowej telewizji o nauczycielach z niższymi pensjami mówił: - To jest niewielka grupa, ocierająca się o poniżej 1 procent nauczycieli pracujących w polskim systemie oświaty. Przytłaczająca większość nauczycieli dostała albo więcej, albo tyle samo ile w grudniu.
Jeszcze tego samego dnia wysłaliśmy do biura prasowego MEiN pytania między innymi o to, jaka jest liczba bezwzględna nauczycieli, których dotknął problem oraz skąd ministerstwo czerpie wiedzę na temat tej liczby, skoro to nie ono wypłaca pensje nauczycielom (robią to samorządy - red.). Mimo ponowienia pytań 19, 24 i 31 stycznia do dziś nie dostaliśmy na nie odpowiedzi.
#bezprzerwy
W tvn24.pl przyglądamy się pomysłom ministra Przemysława Czarnka i jego doradców. Urzędniczy język ustaw i rozporządzeń przekładamy dla Was na język szkolnej praktyki. Z ekspertami oceniamy, czy to, co się za tymi pomysłami i postulowanymi rozwiązaniami kryje, będzie korzystne dla uczniów i nauczycieli. Sprawdzamy, czy autonomia szkół jest zagrożona i czy rodzice rzeczywiście będą mieli wpływ na edukację i wychowanie swoich dzieci. Wszystko to - artykuły, wywiady, materiały wideo, interaktywne infografiki, omówienia badań - możecie znaleźć w naszym serwisie pod hasłem #bezprzerwy.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN