Brawurowe zerwanie z dotychczasowym powierzchownym i za bardzo romantyzowanym schematem portretowania cesarzowej Elżbiety Bawarskiej, znanej jako "Sissi". Austriacka reżyserka Marie Kreutzer Kreutzer “odpięła wrotki” i stworzyła oryginalną punkową odę do walki o własną podmiotowość.
Sissi - czyli Elżbieta Bawarska, cesarzowa Austrii i królowa Węgier, żona cesarza Austrii i króla Węgier Franciszka Józefa - budziła powszechne zainteresowanie jeszcze za życia. Uznawana za najpiękniejszą kobietę na świecie swoich czasów. Z całą pewnością dzisiaj jest najbardziej rozpoznawalną monarchinią z kręgu niemieckojęzycznego. Nic więc dziwnego, że jej postać powracała na różne sposoby w kulturze popularnej XX wieku. To właśnie rola Sissi stała się trampoliną do kariery dla urodzonej w Austrii niemiecko-francuskiej legendy kina Romy Schneider. Aktorka najpierw wcieliła się w cesarzową w trylogii Ernsta Marischki "Sissi" (1955-57), która do północnoamerykańskiej dystrybucji trafiła jako jeden film "Forever My Love" w 1962 roku. Następnie Schneider zagrała Elżbietę w dramacie Luchina Viscontiego "Ludwig" z 1973 roku, opowiadającym o kuzynie cesarzowej - królu Bawarii Ludwiku II.
Marie Kreutzer - austriacka reżyserka i scenarzystka - w swoim najnowszym filmie "W gorsecie" w brawurowy sposób zerwała z dotychczasowym powierzchownym i za bardzo romantyzowanym schematem portretowania Elżbiety Bawarskiej. Zamiast snucia kiczowatej, karykaturalnej filmowej biografii Kreutzer "odpięła wrotki", tworząc postać z krwi i kości.
Kreutzer swoją opowieść zaczyna tuż przed 40. urodzinami cesarzowej. Elżbieta jak zwykle rozpoczyna dzień od kąpieli. Przyglądamy się, gdy kobieta zanurza się w wodzie, wstrzymując oddech, a jej służące odmierzają czas. Następnie poznajemy jej rytuały dotyczące kondycji fizycznej, urody i wyglądu. Podczas zakładania na siebie garderoby cesarzowa instruuje służącą wiążącą jej gorset: "ciaśniej!". To świetna metafora całej biografii Sissi, ale nie tylko jej. Odnosi się bowiem do pozycji społecznej kobiet nie tylko w XIX wieku, ale również współcześnie, które były i są skrępowane ciasnym gorsetem patriarchatu. Kreutzer świadomie uczyniła ten moment życia austriackiej monarchini jako punkt odniesienia i rozpoczęcia swojej fabuły. Wówczas Elżbieta czuła się bezradna wobec instytucji dworu cesarskiego, po raz ostatni próbowała zawalczyć o swój głos i pozycję na dworze oraz w małżeństwie z Franciszkiem Józefem, który pozostawał pod ogromnym wpływem swojej matki - arcyksiężnej Zofii.
Warto przypomnieć, że arcyksiężna była siostrą księżniczki i księżnej Bawarii Ludwiki Wilhelminy, a zarazem ciotką Sissi. Mało tego. Franciszek Karol - mąż arcyksiężnej Zofii był wnukiem króla Maksymiliana I Józefa, czyli ojca swojej żony. Różnica w pokrewieństwie polegała na tym, że Franciszek Karol był wnukiem bawarskiego króla z jego pierwszego małżeństwa z księżną Augustą Wilhelminą. Zofia natomiast była córką Maksymiliana I i jego drugiej żony - królowej Karoliny Fryderyki.
"W gorsecie". Bunt na dworze
Pomimo wcześniejszej bliskiej więzi rodzinnej, niedługo po tym jak siostrzenica arcyksiężnej Zofii stała się jej synową, zmieniły się między nimi relacje. Zofia chciała zmienić Sissi w idealną cesarzową, ta zaś - chciała pozostać niezależną i funkcjonować na dworze oraz w małżeństwie na własnych zasadach. Pewne jest jedno: Elżbietę i Franciszka Józefa łączyła prawdziwa miłość, chociaż cesarz niejednokrotnie wybierał stronę matki. Cesarzowa, która jako księżniczka bawarska cieszyła się ogromną swobodą - nie chciała, żeby jej rola ograniczała się do bycia piękną ozdobą u boku męża.
Końcówka lat 60. XIX wieku była dla Sissi przełomowa. Po kilkumiesięcznej, pierwszej z jej słynnych podróży, wróciła do znienawidzonego, skostniałego Hofburga z zupełnie innym nastawieniem. Zaangażowała się w sprawę austriacko-węgierską po stronie Węgrów, walczących o niezależność. Nauczyła się płynnie posługiwać językiem węgierskim. Mocno przeżywała fakt, że całą odpowiedzialność za wychowanie dzieci przejęła arcyksiężna Zofia. Po wieloletnich staraniach o bycie zauważoną przez męża i dwór, Elżbieta przyjęła postawę buntowniczą, porzucając dotychczasową potulnej, uległej młodej cesarzowej. Ignorując wszystkie zasady dworskie, postawiła na własną niezależność, licząc na to, że jej głos - jako kobiety, żony, matki i cesarzowej - zostanie usłyszany.
"W gorsecie" Kreutzer świadomie rezygnuje z wiernego odtwarzania niektórych faktów historycznych. Bo historia sama w sobie jest jedynie tłem, w którym można odnaleźć wiele analogii do współczesności. Vicky Kriebs, współproducentka filmu, która to - według doniesień medialnych - sama zgłosiła się z projektem do Kreutzer, zbudowała niezwykle złożoną, intrygującą postać pięknej, inteligentnej, dostojnej cesarzowej, nękanej depresją, zaburzeniami z odżywianiem i przepełnionej ogromnym poczuciem osamotnienia. W efekcie "W gorsecie" jest niesamowicie oryginalną, punkową odą o walce o własną podmiotowość.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: M2 Films