Ten incydent ma na celu wywołanie strachu i paniki - podkreślają mołdawskie władze w odpowiedzi na doniesienia mediów z separatystycznego Naddniestrza o ataku drona z kierunku Ukrainy na jednostkę wojskową w Tyraspolu i zniszczeniu śmigłowca Mi-8M. W ocenie analityka Ośrodka Studiów Wschodnich Kamila Całusa taka prowokacja wpisuje się w działania i interesy Rosji w regionie, czyli budowanie napięcia między Tyraspolem i Kiszyniowem oraz straszenie potencjalną eskalacją zarówno mieszkańców Mołdawii, jak i jej zachodnich partnerów.
"Po przeanalizowaniu materiałów wideo i wymianie informacji ze stosownymi instytucjami informujemy, że incydent jest próbą wywołania strachu i paniki w regionie. Sprzęt wojskowy, który jest zaprezentowany na zdjęciach, nie działa już od kilku lat" - oświadczyło biuro ds. reintegracji w Kiszyniowie.
Podkreśliło także, że władze Mołdawii "są w kontakcie z Kijowem, nie potwierdzają żadnego ataku na region Naddniestrza".
Wcześniej media z separatystycznego Naddniestrza podały, że w niedzielę po południu "w jednej z jednostek wojskowych w Tyraspolu (stolicy samozwańczej republiki - red.) doszło do pożaru wywołanego przez wybuch". Rzekomo do ataku miało dojść w wyniku ataku drona kamikadze z kierunku Ukrainy. W naddniestrzańskich mediach podano również, że zniszczeniu uległ śmigłowiec Mi-8.
Informowano również, że ofiar w wyniku ataku nie ma, a lokalne organy ścigania wszczęły dochodzenie.
Jaki cel prowokacji?
- Jaki mógłby być cel takiej ustawionej prowokacji? Po pierwsze wpisuje się to w działania i interesy Rosji w regionie, czyli budowanie napięcia między Tyraspolem (stolicą samozwańczego Naddniestrza) i Kiszyniowem, straszenie potencjalną eskalacją zarówno mieszkańców Mołdawii, jak i jej zachodnich partnerów - mówi analityk Ośrodka Studiów Wschodnich Kamil Całus.
- Po drugie - nie byłby to już pierwszy raz, gdy rosyjskie służby (lub kontrolowane przez Rosję służby naddniestrzańskie) pozorują tego typu akcję, zrzucając odpowiedzialność na Kiszyniów lub Kijów - zauważa Całus, przypominając, że w kwietniu 2002 roku w miejscowości Majaki wysadzony został maszt nadawczy. Potem doszło do ostrzelania z granatnika gmachu Ministerstwa Bezpieczeństwa i zrzucenia granatu z drona na lotnisko wojskowe.
- Po trzecie - chociaż oczywiście Ukraina ma techniczne możliwości do przeprowadzenia takiego ataku, to nie za bardzo widzę, po co miałaby to robić. Nie ma ani militarnego, ani politycznego powodu, by atakować niesprawny sprzęt w tyraspolskiej bazie - podkreśla ekspert. Zaznacza, że ani separatyści, ani stacjonujący w regionie Rosjanie od lat nie mają tam sprawnego Mi-8, więc de facto był to "złom".
Naddniestrze niemal w pełni niezależne
W ostatnim czasie pomiędzy Kiszyniowem a wspieranym przez Moskwę separatystycznym regionem Mołdawii rośnie napięcie. Przyczyny to kwestie gospodarcze, m.in. zniesienie ulg celnych dla separatystów przez Kiszyniów. Według ekspertów Rosja podgrzewa sytuację, dążąc do destabilizacji Mołdawii i jej prozachodnich władz, wspierających Ukrainę.
Naddniestrze - separatystyczna republika na terytorium Mołdawii (będącej wcześniej częścią ZSRR) - na początku lat 90. wypowiedziało posłuszeństwo władzom w Kiszyniowie i po krótkiej wojnie, której towarzyszyła rosyjska interwencja, wywalczyło niemal pełną niezależność. Ma własnego prezydenta, armię, siły bezpieczeństwa, urzędy podatkowe i walutę.
Niepodległości Naddniestrza nie uznało żadne państwo, w tym Rosja, choć ta ostatnia wspiera je gospodarczo i politycznie. W Naddniestrzu stacjonuje około 1,5 tysiąca rosyjskich żołnierzy.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: mvdpmr.org