Zamieszany w aferę gruntową Ryszard Krauze stawia mediom ultimatum i zrzeka się prawa do ochrony prywatności - informuje "Dziennik".
Bogacz nie chce fotografii z czarną opaską na oczach ani artykułów o prokuratorskich zarzutach wobec Ryszarda K. Każdy kto złamie nakaz, ma spotkać się z nim w sądzie. Czy to oznacza, że Krauze chce niebawem wrócić do kraju? - zastanawia się gazeta. "Wyrażam zgodę na publikowanie danych osobowych i wizerunku Pana Ryszarda Krauze" - takie zaskakujące oświadczenie podpisane przez mecenasa Andrzeja Miklasa rozsyłał przed świętami rzecznik Prokomu Investments Krzysztof Król. Redakcjom, które nie usłuchają życzenia jednego z najbogatszych Polaków i będą pisać o Ryszardzie K., zagroził procesami sądowymi: karnymi i cywilnymi. Ta medialna ofensywa może oznaczać, że przebywający od wielu miesięcy za granicą Krauze ma zamiar wrócić do Polski i stawić się w prokuraturze. Dlaczego? Wytłumaczenie jest proste. "Panu Krauzemu formalnie nie postawiono jeszcze zarzutów; w tej chwili nie ma powodu, aby pisać o nim +Ryszard K.+ lub pokazywać z opaską na oczach" - mówi łódzki adwokat Jacek Skrzydło. "Byłoby to z pewnością naruszenie jego dóbr osobistych" - dodaje. A powrót do kraju oznacza dla Ryszarda Krauzego spotkanie z prokuratorem i medialną burzę. Już z prokuratorskimi zarzutami zgodnie z prawem stanie się Ryszardem K., a to może negatywnie odbić się na giełdowych notowaniach akcji jego firm.
Źródło: Dziennik