Dwa razy do roku stada roślinożerców w poszukiwaniu wody i jedzenia przemierzają setki kilometrów. Widowiskowy spektakl na równinie Serengeti zawsze oglądały tysiące turystów, ale pandemia to zmieniła. Zyskuje przyroda, tracą afrykańskie kraje. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Setki antylop gnu i dziesiątki zebr przedzierających się przez pełną krokodyli rzekę Mara to najbardziej widowiskowy etap wielkiej migracji zwierząt. Spektakl w reżyserii przyrody jest główną atrakcją Kenii. - Widziałam migrację wiele razy, ale ona nigdy mi się nie znudzi. Czekaliśmy na zwierzęta trzy godziny, ale cieszymy się, że się nie zniechęciliśmy, bo w końcu dotarły – mówi organizatorka wycieczek Maggie Reya.
Dwa razy do roku stada roślinożerców za wodą i jedzeniem wędrują kilkaset kilometrów. Ta wędrówka właśnie trwa. Przez równiny Serengeti kopytne na przełomie sierpnia i września docierają na sawannę Masai Mara. Na ogół u celu czekały na nie tłumy zagranicznych turystów. - To rzecz, którą trzeba raz w życiu przeżyć, jedno z najwspanialszych doświadczeń turystycznych, jakie można mieć. Jest to chodliwy, bardzo popularny termin – mówi Jakub Puchajda z biura podróży Travel Consulting.
Na falę obcokrajowców przygotowani są nawet Masajowie. Dla gości otwierają swoje wioski, ale w tym roku nie mają kogo gościć. - Teraz, kiedy goście nie przyjeżdżają, opiekujemy się naszym bydłem, owcami i kozami, a nasze kobiety naprawiają chaty – mówi Masaj Jackson Karasi.
Kenijczycy odkrywają kraj na nowo
Choć część afrykańskich krajów otworzyła w sierpniu zamknięte przez pandemię granice - do Afryki prawie nikt nie lata. Sezon turystyczny mogą podratować tylko lokalni mieszkańcy. - Staramy się pobudzić branżę turystyczną, turystyką krajową i dlatego zachęcamy Kenijczyków do podróży po swoim kraju, dzięki czemu utrzymamy miejsca pracy i napędzimy gospodarkę – twierdzi minister turystyki Kenii Najib Balala.
Turystyka w Afryce to mocny filar gospodarki. W 2019 roku tworzyła prawie 13 procent PKB. Kontynent odwiedziło ponad 70 milionów turystów. Kenia to coraz popularniejszy kierunek. Teraz, gdy turystyka zagraniczna zamarła, w ożywienie krajowej - zaangażowano nawet rekordzistę świata w maratonie Eliuda Kipchoge’a. - Największe wrażenie zrobiła na mnie rzeźba terenu, czyste powietrze, obecność zwierząt. Mam już w planie oglądanie migracji antylop gnu – podkreśla lekkoatleta.
Spora reklama i tanie oferty zachęciły Kenijczyków. Dla wielu to pierwsza wyprawa na safari. Mówią, że cudze chwalili, a swego nie znali. - Niechętnie podchodziłam do lokalnej turystyki, ale teraz zmieniłam zdanie. Jest mi nawet wstyd, że przez całe życie nigdy nie jeździłam po swoim kraju – podkreśla turystka Patience Mumo.
W Afryce jest dziś ponad milion zakażeń koronawirusem. Przypadków śmiertelnych - przeszło 24 tysiące.
Źródło: TVN24