Wcale nie dawno, tylko dziś, 7 września, w odległej galaktyce. Zbiera się Sejm i posłowie debatują nad ustawą o Euro 2012. Minister sportu referuje długo - zdaniem opozycji - zbyt długo przygotowywany projekt. Tłumaczy, że czas był konieczny na konsultacje z samorządami i ekspertami. Ustawa jasno i precyzyjnie definiuje zadania i rozdziela kompetencje.
Ale dla opozycji to mało. Głos w debacie zabiera minister sportu gabinetu cieni. Punkt po punkcie wytyka niedopracowania rządowego projektu. Wie, co mówi. Opozycja - równolegle do prac rządu - uruchomiła działający przy gabinecie cieni eksperci think-tank i dziś, unikając personalnych wycieczek i demagogicznych argumentów, zgłasza własne propozycje. Kompletne i precyzyjne. Oba projekty - rządowy i poselski - trafiają do komisji. Tam, pod nadzorem profesjonalnych sejmowych legislatorów, przy współpracy ekspertów i samorządów, szybko powstanie finalna wersja ustawy, dzięki której prace nad organizacją finałowego turnieju piłkarskiego ruszą pełną parą. Wieczorem telewizja publiczna w głównym wydaniu wiadomości nadaje raport specjalny na temat stanu przygotowań do Euro 2012. Przedstawia stan faktyczny, prezentuje projekt rządowy, oddaje też głos opozycji. Nudne to wszystko jak flaki z olejem. Jak polityka w Szwajcarii. Jak pozytywistyczne lektury o pracy u podstaw. Ale na szczęście to się działo w odległej galaktyce. W Mlecznej Drodze, na planecie Ziemi, w Polsce, Warszawie, na Wiejskiej, też zebrał się Sejm. Tu zdecydowanie nie było nudno. Jako dziennikarz wolę oczywiście naszą rzeczywistość - nie narzekam przynajmniej na brak tematów. Jako obywatel chętnie bym ją wystrzelił w kosmos i przez parę lat nieco się ponudził.