Amerykanie mają swój Fort Knox, w którym trzymają złoto banku federalnego. My mamy Fort MON - pisze "Trybuna".
Nowy szef MON Bogdan Klich ujawnił, że przez ostatni rok w jego resorcie był taki bałagan i taki paraliż decyzyjny, że nie wydano ok. 2,4 mld zł. Pieniądze te, zgodnie z odpowiednim zapisem budżetowym, były przeznaczone na modernizację polskich sił zbrojnych, czyli na zakupy sprzętu i badania naukowe w przemyśle zbrojeniowym.
MON pod Szczygłą zawsze miał z tym kłopot. Już w lipcu "Trybuna" alarmowała, że są zaległości. Wtedy na ok. miliard złotych. "Pisaliśmy o groźnych dla naszej zbrojeniówki skutkach tej opieszałości. Wołaliśmy na puszczy. W październiku okazało się, że zaległości są jeszcze większe – 1,9 mld zł. Teraz min. Klich ujawnił stan oficjalny – 2 mld 400 mln zł" - relacjonuje gazeta.
"Trudno dokładnie powiedzieć, jak te zaległości odbiją się na sytuacji w zbrojeniówce. Na pewno sytuacja się pogorszy, jakby na to nie patrzeć. Przecież to są olbrzymie pieniądze. Jest to karygodne. Przecież moce przerobowe i potrzeby są" – powiedział "Trybunie" Jerzy Szpecht z sekcji krajowej przemysłu zbrojeniowego OPZZ.
Z kolei Stanisław Głowacki z sekcji zbrojeniowej "Solidarności" stawia pytanie: skąd się wzięły te zaległości? "Być może z niedokonanych jeszcze zakupów, z różnych procedur, które były wprowadzane w resorcie i trwały miesiącami. Wiem, że jeszcze w tym miesiącu niektóre przedsiębiorstwa podpisują umowy na realizację zadań dla resortu obrony. Jak to jest z tym dokładnie, to nie wiem. Ale jeżeli tak jest, to mamy skandal" – uważa.
Co to za trwające miesiącami przetargi? Głowacki wskazuje na niejakiego Macieja Wnuka, wynalazek ministra Sikorskiego. Wielki wódz naszej armii Aleksander Rydz-Szczygły miał ważniejsze sprawy na głowie, wydatkami się nie zajmował. To była domena Wnuka, specjalisty antykorupcyjnego. Zgodnie z ideologią PiS-owską, tak zajadle plenił on kąkol korupcji w MON, że nikt nie miał tam odwagi podpisać czegokolwiek.
"Oni tam własnego cienia się bali przy procedurach zawierania umów. Miałem sygnały, że towarzystwo tam było bardzo przewrażliwione. Tak zaostrzyli te procedury i walczyli z korupcją, że nic nie byli w stanie załatwić" – mówi Szpecht.
Źródło: Trybuna