Krzysztof Kawenczyński, zwany "Królem Biebrzy", wymyślił, jak poradzić sobie z zimą. Żeby nie poślizgnąć się na oblodzonych schodach, używa swego rodzaju "wyciągu", czyli przymocowanego do framugi łańcucha.
- Ciągle z tych schodów spadałem, więc wpadłem właśnie na taki pomysł – uśmiecha się Krzysztof Kawenczyński.
Do framugi drzwi wejściowych swojego domu w Budach w gminie Trzcianne na Podlasiu przymocował łańcuch. Dzięki temu powstał swego rodzaju "wyciąg", który zimą jest niezwykle pomocny.
- No alpinista – skomentowała fotografka Lubow Szlihta, która nagrała codzienną wspinaczkę pana Krzysztofa, powszechnie nazywanego w tych okolicach "Królem Biebrzy".
Jest "królem" od prawie trzydziestu lat
Wszystko zaczęło się w 1992 roku. - Zaraz po tym, jak sprowadziłem się do Bud, odwiedził mnie malarz Piotr Orzechowski, który uwiecznił mnie na portrecie i podpisał "Król Biebrzy". Od tego czasu wszyscy mnie tak nazywają. Obraz mam na ścianie do dzisiaj – opowiada Krzysztof Kawenczyński.
Nie minęło kilka lat, jak w swoim domu otworzył Muzeum Biebrzańskie. - Zbieram rzeźby i obrazy lokalnych twórców ludowych takich jak np. Dionizy Purta. Mam też wiele pamiątek historycznych. Takich jak bodaj jedyna zachowana w Polsce niemiecka butla gazowa, której użyto w 1915 roku podczas ataku na (carską wówczas – red.) twierdzę Osowiec – mówi "Król Biebrzy".
Eksponaty w dwóch miejscach
Muzeum rozrosło do tego stopnia, że od pięciu lat część eksponatów prezentowanych jest w budynku parafialnym przy kościele w Trzciannem. Zwiedzanie jest możliwe po wcześniejszym umówieniu się telefonicznie.
- Tutaj wchodzi się bez pomocy łańcucha – śmieje się pan Krzysztof.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Lubow Szlihta