Kwiecień 2008 r. może okazać się jednym z najciekawszych momentów początku 21 wieku – niewykluczone, że właśnie w tych dniach jesteśmy świadkami kluczowej zmiany dla globalnego układu sił. Wszystko zależy od potwierdzenia szokującej informacji sprzed kilku dni, że na terytorium Brazylii, najpotężniejszego gospodarczo, demograficznie i militarnie państwa Ameryki Południowej, odnaleziono gigantyczne złoża ropy naftowej, szacowane ostrożnie na ponad 30 miliardów baryłek. To największe odkrycie złóż ropy od kryzysu naftowego w latach 70-tych, po arabsko-izraelskiej wojnie Jom Kipur.
Jeśli, powtórzmy, jeśli, odkrycie zostanie potwierdzone, a koszty wydobycia ropy nie będą zbyt wysokie, to niemal na naszych oczach Brazylia stanie się drugą Arabią Saudyjską. Nowe mocarstwo energetyczne nie dość, że będzie kluczową potęgą naftową, to jeszcze na dodatek Brazylia jest liderem w światowej produkcji biopaliw – za co zresztą jest coraz mocniej krytykowana, ponieważ wzrost produkcji biopaliw w opinii wielu znawców prowadzi do radykalnego wzrostu cen żywności.
Amerykański ośrodek analityczny Stratfor przedstawia ciekawą, spontaniczną analizę skutków odkrycia nowych złóż ropy. I tak, Brazylia może stać się liderem grupy BRIC (Brazylia, Rosja, Indie, Chiny), która to grupa może autentycznie rzucić wyzwanie globalnej hegemonii Waszyngtonu. Ale może się też stać inaczej – głodna ropy naftowej Ameryka Północna zabezpieczy swoje potrzeby w Brazylii oraz Kanadzie (tam także mówi się o nowych złożach), zaś Europa poszuka energii w byłym ZSSR, a Azja na Bliskim Wschodzie. Taki rozwój wypadków doprowadzi do uniezależnienia się Stanów Zjednoczonych od ropy naftowej z Bliskiego Wschodu. W ten sposób Ameryka wycofa się z tego niespokojnego regionu, a negatywnie odczują to amerykańscy sojusznicy w Zatoce Perskiej i Izrael, którego strategia przetrwania we wrogim otoczeniu zakłada trwały sojusz z Waszyngtonem. Potwierdzenie odkrycia złóż w Ameryce Południowej oraz coraz donioślejsze wieści o nowych zasobach energetycznych Kanady i Gór Skalistych (odpowiednio ponad bilion baryłek i ponad 800 mld baryłek) zmusi Stany Zjednoczone do rozbudowy marynarki wojennej, która będzie strzegła Zachodniej Półkuli, zabezpieczając stan posiadania surowców. Marynarka dostanie zadanie patrolowania wybrzeży oceanicznych Ameryki Północnej i Południowej. Czyli – i to już moja konkluzja – doczekamy się restauracji doktryny Monroe. A ta brzmiała: Ameryka nie będzie wtrącać się do Europy, zaś Stary Kontynent będzie trzymał się z dala od obu Ameryk.