- Ja tylko rzuciłem w połowie stycznia pomysł. Zasięg akcji przerósł moje najśmielsze oczekiwania. Teraz zaangażowanych jest już ponad 20 osób. Wielu nawet nie znam osobiście – mówi Mateusz Grygoruk, inicjator akcji pomocy.
Zaznacza, że pomoc jest darmowa. - Dobro wraca – dzisiaj pomogłem panu taksówkarzowi. Oferował mi zapłatę, ale ja mu odmówiłem. Powiedział, że jeśli będę potrzebował pilnie transportu, mam się do niego odezwać, a on mnie podwiezie taksówką – uśmiecha się pan Mateusz.
Osoby biorące udział w akcji komunikują się ze sobą, tak aby do potrzebujących pomocy mógł podjechać ktoś, kto akurat jest najbliżej.
- Mamy kable rozruchowe i linki. Wyciągamy z zasp nawet ciężarówki. Do akcji przyłączyła się też jedna z białostockich firm transportowych – opowiada nasz rozmówca.
Pomaga też straż miejskaJak co roku akcję pomocy w odpalaniu akumulatorów prowadzi też białostocka straż miejska. – Warunek jest taki, że temperatura musi spaść do minus kilkunastu stopni Celsjusza. Od początku akcji, czyli od 15 stycznia, mieliśmy już blisko 300 interwencji – mówi inspektor Jarosław Gesinowski ze straży miejskiej.
Plany współpracy społeczników i strażnikówZaznacza, że prowadzone są rozmowy, aby strażnicy mogli nawiązać współpracę z grupowiczami – gdyby dany kierowca musiał zbyt długo czekać na pomoc, to straż miejska mogła odesłać go do społeczników. - Takie rozwiązanie musi jeszcze zaakceptować komendant. Myślę jednak, że niedługo współpraca zostanie nawiązana – podkreśla inspektor Gesinowski.
- Jesteśmy jak najbardziej na tak. Musimy sobie pomagać – komentuje Mateusz Grygoruk.
Autorka/Autor: tm/gp
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Kolizyjne Podlasie