Jedzie śmieciara. Wielka ciężarówa pełna śmieci. Wszyscy z drogi. Śmieciara z westchnieniem dwunastu ton stali i odpadków staje po kolejny ładunek. Z tyłu wozu zeskakują... dwie młode kobitki, podciągają śmietnik, naciskają guzik, rach-ciach i jadą dalej. W szoferce był trzeci Aniołek MPO Rzym. Taki obrazek widziałem dwa lata temu we Włoszech i mnie zamurowało. Za rok pewnie to obejrzę w Polsce.
Obejrzę, bo bardziej się opłaca sprzątać Manchester niż Radom - tak samo, jak bardziej się opłaca wozić pasażerów DoubleDeckerem po Regent Street niż Ikarusem po Marszałkowskiej. I skoro warszawskie zakłady autobusowe już dziś robią casting na kierowców w spódnicach, to i może MPO nie będzie miało innego wyjścia? No dobrze, z tym MPO przesadziłem. Ale co do komunikacji miejskiej - nie. I uważam, że to bardzo dobrze, że za kierownicą usiądą kobiety. Przynajmniej może częściej poczekają na przystanku, gdy inna kobieta z dzieckiem próbuje biegiem dopaść autobus. Mężczyźni często ograniczają się do obserwacji takiego wyścigu - a przed metą uznają, że był falstart, zamykają drzwi i w drogę. Taki jestem mądry i pełen entuzjazmu, bo sam mam kierowcę w spódnicy. Żona dostała od dziadka auto i zdobyte na kursie prawa jazdy umiejętności zderza z rzeczywistością. Jak na razie - bezkolizyjnie. Ostatnio tylko niemal doprowadził ją do płaczu pewien szofer - poganiając, gdy przepuszczała pieszych. - Paniusiu, naucz się jeździć! - rzekł z wyższością i dodał gazu. A żona roztrzęsiona przychodzi i skarży się na chama. - Co robić? - pyta? No cóż, gdy następnym razem ktoś znowu krzyknie: "Paniusiu, naucz się jeździć!" proponuję odpowiedzieć: "właśnie to robię".