Pochodząca z Afganistanu rodzina z dwójką małych dzieci dziś po raz drugi w ciągu ostatnich dni pojawiła się na przejściu granicznym w Terespolu (woj. lubelskie). Była tu już tydzień temu i – jak mówią aktywiści – prosiła o ochronę międzynarodową w naszym kraju. Straż Graniczna twierdzi, że rodzina nie chciała zostać w Polsce, lecz jechać do Niemiec. Odesłano ją więc na Białoruś. Teraz rozpoczęła się procedura przyjmowania wniosku o ochronę. Straż Graniczna informuje, że tym razem rodzina chce zostać w Polsce.
- Ojciec rodziny był w Afganistanie policjantem za czasów amerykańskiej administracji. Teraz jego rodzinie grozi w ojczyźnie śmierć. Jako że Białoruś odrzuciła ich prośbę o azyl, pojechali taksówką na przejście graniczne w Terespolu i chcieli legalnie przekroczyć granicę – mówi Małgorzata Rycharska z inicjatywy Hope&Humanity Poland (współpracującej z Podlaskim Ochotniczym Pogotowiem Humanitarnym, które niesie pomoc przy granicy z Białorusią).
Chodzi o afgańską rodzinę z dwójką małych dzieci (trzyletnim chłopcem i dwuletnią dziewczynką), która została 20 sierpnia odesłana przez Straż Graniczną na Białoruś.
Twierdzą, że chcieli zostać w Polsce
- Mieli ze sobą deklarację z prośbą o ochronę międzynarodową w Polsce w języku polskim i perskim. Zamierzali zostać w naszym kraju – mówi Rycharska.
Potwierdza to prawniczka i pełnomocniczka rodziny Daria Górniak-Dzioba.
- 20 sierpnia o godz. 9 wysłałam do Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej maila z moim pełnomocnictwem oraz ze zdjęciem deklaracji podpisanej przez migrantów. Wiem, że nie ma to znaczenia prawnego, bo należy okazać deklarację strażnikom na przejściu, ale potwierdza to fakt, że chcieli oni prosić o ochronę w Polsce. Oryginał deklaracji mieli zresztą ze sobą – twierdzi.
Straż Graniczna: powiedzieli, że chcieli jechać do Niemiec
Nadbużański Oddział Straży Granicznej wydał jednak 20 sierpnia komunikat, z którego wynika, że "cudzoziemcy nie byli uprawnieni do przekroczenia granicy".
"Afgańczycy nie wnioskowali o udzielenie ochrony międzynarodowej. Zostali zawróceni i opuścili terytorium Polski" – głosi komunikat.
Gdy pytamy zastępcę rzecznika NOSG Pawła Smyka, o co w takim razie prosili migranci, twierdzi że powiedzieli, iż chcą jechać do Niemiec.
- Wobec migrantów nie użyto środków przymusu bezpośredniego. Wszystkie procedury zostały zachowane – mówi Paweł Smyk.
O tym, że użyto jednak siły i doszło do szarpaniny, pisze Małgorzata Rycharska na swoim profilu facebookowym. Są tam też zamieszczone zdjęcia migrantów, którzy trzymają kartki z napisem po angielsku, z którego wynika, że chcą ochrony międzynarodowej w Polsce. Jest też krótki filmik.
Dziś rodzina ponownie pojawiła się na przejściu w Terespolu. Paweł Smyk informuje, że rozpoczęła się procedura przyjmowania wniosku o ochronę międzynarodową i rodzina chce zostać w Polsce.
Operacja "Śluza" - kryzys wywołany przez Łukaszenkę
Kryzys migracyjny na granicach Białorusi z Polską, Litwą i Łotwą został wywołany przez Alaksandra Łukaszenkę, który jest oskarżany o prowadzenie wojny hybrydowej. Polega ona na zorganizowanym przerzucie migrantów na terytorium Polski, Litwy i Łotwy. Łukaszenka w ciągu ponad 28 lat swoich rządów nieraz straszył Europę osłabieniem kontroli granic.
Czytaj też: Operacja "Śluza" - skąd latały samoloty do Mińska? Oto, co wynika z analizy tysięcy rejsów
Akcję ściągania migrantów na Białoruś z Bliskiego Wschodu czy Afryki, by wywołać kryzys migracyjny, opisał na swoim blogu już wcześniej dziennikarz białoruskiego opozycyjnego kanału Nexta Tadeusz Giczan. Wyjaśniał, że białoruskie służby prowadzą w ten sposób wymyśloną przed 10 laty operację "Śluza". Pod pozorem wycieczek do Mińska, obiecując przerzucenie do Europy Zachodniej, reżim Łukaszenki sprowadził tysiące migrantów na Białoruś. Następnie przewozi ich na granice państw UE, gdzie służby białoruskie zmuszają ich, by je nielegalnie przekraczali. Ta operacja wciąż trwa.
Organizacje pomocowe o sytuacji na granicy
Organizacje niosące pomoc humanitarną na granicy polsko-białoruskiej twierdzą, że pomimo zmiany rządów w Polsce wobec migrantów nadal łamane jest prawo. Przekonują, że mają udokumentowane przypadki wyrzucania za granicę z Białorusią osób, które wyraźnie i w obecności wolontariuszy prosiły o ochronę międzynarodową. W czasie jednej z konferencji prasowych zaprezentowano drastyczny film udostępniony przez Podlaskie Ochotnicze Pogotowie Humanitarne, na którym widać przeciąganie bezwładnego ciała kobiety przez bramkę w płocie granicznym i porzucanie jej po drugiej stronie.
Organizacje pomocowe domagają się od rządu przywrócenia praworządności na pograniczu polsko-białoruskim, prowadzenia polityki ochrony granic z poszanowaniem prawa międzynarodowego oraz krajowego gwarantującego dostęp do procedury ubiegania się o ochronę międzynarodową i przestrzeganie zasady non-refoulement, wszczynania przewidzianych prawem postępowań administracyjnych wobec osób przekraczających granicę, natychmiastowego zatrzymania przemocy na granicy wobec osób w drodze i pociągnięcie do odpowiedzialności winnych przemocy.
"Wiemy o osobach w ciężkim stanie zdrowia wyrzucanych z ambulansów wojskowych, a także wywożonych wprost ze szpitali. Za druty i płot graniczny trafiają mężczyźni, kobiety z dziećmi oraz małoletni bez opieki. Wywózkom cały czas towarzyszy przemoc ze strony polskich służb: używanie gazu łzawiącego, bicie, rozbieranie do naga, kopanie, rzucanie na ziemię, skuwanie kajdankami, niszczenie telefonów i dokumentów, odbieranie plecaków z prowiantem oraz czystą wodą. Ludzie opowiadają nam, że groźbą lub przemocą fizyczną są zmuszani do podpisywania oświadczeń, że nie chcą się ubiegać o ochronę międzynarodową w Polsce, a następnie wywożeni są za płot" - czytamy we wspólnym oświadczeniu organizacji.
Czytaj więcej w tvn24.pl: Kryzys na granicy polsko-białoruskiej
Źródło: tv24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Inicjatywa Hope&Humanity Poland