Centymetr kwadratowy - tyle zostało wymierającego w Polsce gatunku mchu na torfowisku na Lubelszczyźnie. Samorządowcy wciąż wydają zgody na eksploatację torfu, nieraz mimo sprzeciwów regionalnych dyrekcji ochrony środowiska, bo wartość torfowisk w kontekście zmian klimatycznych i zapobieganiu powodziom jest nie do przecenienia. W Starym Stręczynie sprawą zajmuje się już prokuratura.
Bagiennik żmijowaty to chroniony i wymierający w Polsce gatunek mchu, który od lat 60. ubiegłego wieku był nienotowany w południowo-wschodniej części kraju. Przyrodnik Jan Kucharzyk odkrył w maju zeszłego roku na działce, na której wydobywany był torf w Starym Stręczynie (woj. lubelskie) około 15-20 decymetrów kwadratowych darni.
Gdy był tam we wrześniu 2024 roku, został mniej niż jeden centymetr kwadratowy.
Prowadził badania do swojej pracy doktorskiej
Kucharzyk to doktorant na wydziale biologii Uniwersytetu Warszawskiego i członek zarządu stowarzyszenia Centrum Ochrony Mokradeł. Mówi nam, że wszystko zaczęło się w maju 2023 roku, kiedy - w ramach badań naukowych potrzebnych do napisania pracy doktorskiej - wszedł na teren torfowiska.
Najcenniejszy jest bagiennik żmijowaty
Przyrodnik twierdzi, że z uwagi na wydobywanie na tym terenie torfu – a także, co za tym idzie, zmianę stosunków wodnych - zniszczone zostały siedliska chronionych gatunków roślin. Takich jak skorpionowiec brunatnawy czy torfowiec skręcony.
- Przede wszystkim chodzi jednak o, wymierający w Polsce i nienotowany od lat 60. ubiegłego wieku w południowo-wschodniej części kraju, bagiennik żmijowaty – zaznacza Kucharzyk.
Torfowiska zatrzymują dwutlenek węgla oraz wodę
Tłumaczy, że niezdegradowane torfowiska pełnią wiele ważnych funkcji w przyrodzie.
- Oprócz faktu, że występują na nich rzadkie gatunki roślin, zatrzymują dwutlenek węgla, co zmniejsza - zachodzące na świecie - zmiany klimatyczne. Z drugiej strony, ze zdegradowanego torfowiska emitowany jest dwutlenek węgla, co przyspiesza te zmiany. Torfowiska zatrzymują też wodę i spowalniają jej odpływ, dzięki czemu zmniejsza się zagrożenie powodziowe. Natomiast degradacja tofowiska zagrożenie to zwiększa - mówi naukowiec.
Tymczasem - jak podkreśla - wydobycie torfu w Polsce stale rośnie.
- Wykorzystywany jest w ogrodnictwie, a od mniej więcej dziesięciu lat - przy zastosowaniu odpowiednich technologii - również do uprawy pieczarek. Ta ostatnia funkcja jest główną przyczyną postępującej degradacji polskich torfowisk - mówi Kucharzyk.
Powiadomili w maju 2023 roku, wizja terenowowa dopiero w kwietniu 2024
Właściciel terenu miał koncesję na wydobywanie torfu, ale nie oznacza to jeszcze, że może niszczyć siedliska chronionych roślin. Stowarzyszenie poinformowało o sprawie Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska w maju 2023 roku.
- Dopiero w kwietniu 2024 roku odbyła się wizja terenowa z udziałem moim oraz przedstawicieli RDOŚ, podczas której stwierdzono, że gatunki chronione zostały zniszczone - mówi Kucharzyk. - RDOŚ od maja 2023, ani nawet od kwietnia 2024 roku, nie podjął żadnych skutecznych działań. A zgodnie z przepisami, to właśnie ta instytucja ma obowiązek prawny, aby nie dopuszczać do niszczenia gatunków chronionych. Kiedy we wrześniu 2024 roku byłem tam jeszcze raz, okazało się że właściciel torfowiska nie tylko kontynuował, ale nawet przyspieszył wydobycie torfu. Jeśli chodzi o najcenniejszy gatunek, czyli wspomniany bagiennik żmijowaty, w maju 2023 roku było około 15-20 decymetrów kwadratowych darni. We wrześniu 2024 roku zostały dwa pędy. Czyli mniej niż jeden centymetr kwadratowy – mówi nam Kucharzyk.
RDOŚ: działania było podejmowane nawet jeszcze przed ekspoatacją złoża
Cezary Wierzchoń, rzecznik RDOŚ w Lublinie, wyjaśnia że w sprawie wydobycia torfu w Stręczynie podejmowanych było szereg działań – zarówno przed, jak i już po rozpoczęciu eksploatacji złoża.
Informuje nas, że sprawa ma swój początek w maju 2021 roku, kiedy to wójt gminy Cyców (a był nim Wiesław Pikuła, który w 2024 roku przegrał wybory z obecną wójt Martą Kociubą – red.) wydał dla inwestycji decyzję środowiskową, stwierdzając że właściciel działki nie musi sporządzać raportu oddziaływania przedsięwzięcia na środowisko. Oparł się jedynie na – wykonanej na zlecenie inwestora - karcie informacyjnej przedsięwzięcia.
ZOBACZ TEŻ: Nie zgadzają się, aby na ich gruntach powstało pole golfowe. "Wydaje się to czyjąś fanaberią"
To było wbrew opinii wydanej przez RDOŚ. Bo jak podkreśla Cezary Wierzchoń, informacje na temat środowiska przyrodniczego były w karcie "lakoniczne i w bardzo dużym stopniu niewiarygodne". Wójt uważał jednak inaczej i nie wziął pod uwagę opinii RDOŚ (zgodnie z prawem mógł to zrobić, bo była to jedynie opinia – red.).
RDOŚ jednak nie odpuścił. Wystąpił do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Lublinie o stwierdzenie nieważności decyzji wójta jako rażąco naruszającej obowiązujące przepisy.
W lipcu 2021 roku SKO poinformowało jednak, że nie znalazło podstaw do stwierdzenia nieważności. Inwestycja mogła więc ruszyć.
Oskarżają RDOŚ o opieszałość
Kiedy w maju 2023 roku Centrum Ochrony Mokradeł zgłosiło do RDOŚ, że na terenie torfowiska zostały zniszczone chronione gatunki i powstała szkoda w przyrodzie, dyrekcja wezwała stowarzyszenie do uzupełnienia zgłoszenia. Cezary Wierzchoń twierdzi, że informacje w nim zawarte były niejednoznaczne i niepełne w stosunku do wymagań określonych w przepisach. Termin na uzupełnienie braków minął po 21 dniach, natomiast stowarzyszenie zrobiło to dopiero w lutym 2024 roku.
Cytowany wcześniej przyrodnik Jan Kucharzyk tłumaczy to nawałem obowiązków.
- Choć faktycznie formalności zostały uzupełnione po tak długim czasie, to RDOŚ miał wiedzę już od maja 2023 roku, że doszło do zniszczenia gatunków chronionych. Co podnosimy też w skardze na opieszałość lubelskiego RDOŚ, którą wysłaliśmy m.in. do Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska oraz Ministerstwa Klimatu i Środowiska – zaznacza Kucharzyk.
Z punktu widzenia RDOŚ nie doszło tu jednak do opieszałości, bo inspektorat czekał aż społecznicy uzupełnią swoje zgłoszenie.
RDOŚ powiadomił prokuraturę
Po tym, jak stowarzyszenie uzupełniło zgłoszenie i niezwłocznie po rozpoczęciu sezonu wegetacyjnego roślin, 16 kwietnia 2024 roku przeprowadzona została wizja w terenie. Rzecznik RDOŚ informuje, że w wyniku kontroli okazało się, że naruszone zostały zakazy obowiązujące w odniesieniu do gatunków chronionych. Stwierdzono też, że w Karcie Informacyjnej Przedsięwzięcia są są nieprawdziwe informacje.
Ustalenia z kontroli były podstawą do zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa, które RDOŚ wysłał 3 czerwca do Prokuratury Rejonowej we Włodawie. 30 sierpnia skierowany został natomiast wniosek do wójta gminy Cyców o wznowienie z urzędu postępowania w sprawie wydanej decyzji środowiskowej, a 6 września - wniosek do SKO o stwierdzenie nieważności decyzji wójta. RDOŚ wysłał też pismo do właściciela działki, w którym m.in. przestrzegał, że naruszenie zakazów w odniesieniu do gatunków roślin chronionych grozi odpowiedzialność karna.
"Pouczono też o konsekwencjach prawnych prowadzenia dalszej eksploatacji torfu" – zaznacza Wierzchoń.
Natomiast jeśli chodzi o - uzupełnione w lutym 2024 roku przez Centrum Ochrony Mokradeł – zgłoszenie o wystąpieniu szkody w środowisku, trwa końcowy etap analizy dokumentacji zgromadzonej w sprawie. Rzecznik zaznacza, że właściciel działki może ponieść odpowiedzialność administracyjną, która jest niezależna od innych rodzajów odpowiedzialności, w tym odpowiedzialności karnej.
Spowodowania zniszczeń w przyrodzie oraz poświadczenie nieprawdy
Jak mówi nam pełniący obowiązki zastępcy Prokuratora Rejonowego we Włodawie Konrad Karamara, wszczęte 5 lipca śledztwo toczy się w kierunku nieumyślnego spowodowania zniszczeń w przyrodzie oraz poświadczenia nieprawdy w Karcie Informacyjnej Przedsięwzięcia.
- Za ten pierwszy czyn grozi do dwóch lat pozbawienia wolności, za drugi – od trzech miesięcy do pięciu lat pozbawienia wolności – informuje prokurator.
Dodaje, że śledztwo prowadzone jest w sprawie, nie przeciwko komuś.
- Na razie nikt nie usłyszał zarzutów. Prowadzone są czynności, przesłuchiwani są też świadkowie – zaznacza Karamara.
RDOŚ wnioskuje o stwierdzenie nieważności decyzji wójta
Odpowiadając na nasze pytania, podkreśla też, że prokuratura nie jest władna, aby nakazać wstrzymanie prac na terenie torfowiska.
- To kwestia decyzji środowiskowej, która była wydawana przez wójta gminy Cyców. Samorządowe Kolegium Odwoławcze w Lublinie może stwierdzić nieważność tej decyzji. Zleciliśmy policji ustalenie, czy kolegium już to zrobiło. Jeśli nie, rozważymy wystąpienie do SKO z takim wnioskiem – mówi prokurator.
Marta Kociuba, wójt gminy Cyców, informuje nas, że 13 września do urzędu wpłynęło wystąpienie RDOŚ o stwierdzenie nieważności decyzji środowiskowej.
"Dokumentacja sprawy została przesłana do SKO w Lublinie" – zaznacza wójt.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Jan Kucharzyk