Konspiratorzy z obozu pracy, który w 1942 roku powstał w Kraśniku (woj. lubelskie) prowadzili nasłuch radiowy i gromadzili broń. Zamierzali wywołać bunt i przejąć kontrolę nad obozem zanim do miasta wejdzie Armia Czerwona. Nie udało się, bo Niemcy wykryli spisek. A wszystko zaczęło się od wpadki w lutym 1944 roku podczas spotkania w mieszkaniu "po aryjskiej stronie". Mija 80 lat od tych wydarzeń.
Jesienią 1942 roku zlikwidowane zostało – istniejące od sierpnia 1940 roku – getto żydowskie w Kraśniku. Większość mieszkańców przewieziono do obozu zagłady w Bełżcu, gdzie zginęli.
Na miejscu zostawiono jednak około 250 mężczyzn - rzemieślników, którzy mieli zajmować się produkcją butów, czapek czy też zabawek dla rodzin i znajomych członków SS. Powstał w ten sposób obóz pracy "Kraśnik", który - z uwagi na to, że jednym z budynków wchodzących w jego skład była dawna bożnica - był nazywany przez więźniów "synagogą".
Nie mieli numerów obozowych
- Wytworzone przez rzemieślników rzeczy były sprzedawane SS-manom przez komendanta obozu, z czego oprócz niego czerpały też korzyści osoby wchodzące w skład dowództwa SS i policji na dystrykt lubelski. Z punktu widzenia ustawodawstwa III Rzeszy, takie działanie było nielegalne, bo zyski nie szły na rzecz państwa, ale do kieszeni poszczególnych funkcjonariuszy – mówi tvn24.pl historyk dr Dominik Szulc z lubelskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej, który jest też społecznym opiekunem zabytków powiatu kraśnickiego.
W niedawnym artykule o obozie w Kraśniku, który historyk napisał do "Kuriera Lubelskiego", można przeczytać, że obóz ten różnił się on od innych teogo typu tym, że więźniowie nie mieli numerów obozowych. Mogli też zachować cywilne ubrania i część rzeczy osobistych.
- Niemniej teren obozu został otoczony drutem kolczastym, były tu też wieżyczki wartownicze – zaznacza historyk.
Trafili tu powstańcy z warszawskiego getta
I dodaje, że w obozie działała konspiracja.
- W jej skład weszli m.in. powstańcy z getta warszawskiego (powstanie wybuchło 16 maja 1943 roku – przyp. red.), których przewieziono tu po stłumieniu buntu oraz kilku Żydów, którzy gdy jeszcze istniało kraśnickie getto byli w nim policjantami. Powstała w ten sposób organizacja konspiracyjna, która liczyła 60 osób. Plan był taki, żeby w momencie gdy do miasta będą zbliżały się wojska sowieckie, wywołać bunt w obozie i przejąć nad nim kontrolę – opowiada dr Szulc.
Na początku skonstruowali radio. Gromadzili też broń i amunicję
Konspiratorzy zaczęli od próby ustalenia tempa posuwania się radzieckiej ofensywy. Pomógł więzień, który jako elektryk miał przywilej opuszczania obozu za przepustką, żeby móc kupić części elektryczne. W ten sposób, najpóźniej w grudniu 1943 roku, więźniom udało się skonstruować radio. Mogli więc od tego czasu prowadzić nasłuch.
Kolejnym celem było zdobycie broni i amunicji. - Konspiratorzy zdołali nawiązać kontakt z partyzantami – prawdopodobnie z Gwardii Ludowej (organizacją zbrojną Polskiej Partii Robotniczej – przyp. red.). Łącznikami byli tacy więźniowie jak Yehiel-Alter Rolnik, którzy mieli przepustki na opuszczanie obozu w celach aprowizacyjnych – mówi nam historyk.
W lipcu 2021 roku, podczas rozbiórki kamienicy przy ul. Ogrodowej 3A, (stała na terenie dawnego obozu pracy) znaleziono pod klepiskiem 49 naboi z 1944 roku. Dominik Szulc mówił nam wtedy, że najprawdopodobniej ukryli je tam właśnie żydowscy więźniowie.
Wartownik wykrył spisek
W lutym 1944 roku Niemcy zdołali jednak rozbić siatkę.
- Po tym jak w sierpniu 1943 roku w obozie zagłady w Treblince, a w październiku w Sobiborze wybuchły bunty, Niemcy stali się bardziej czujni i nie pozwalali już uprzywilejowanym więźniom wychodzić samodzielnie z obozu. Każdemu musiał towarzyszyć wartownik. Tak było i w lutym 1944 roku, kiedy to wspomniany wcześniej Yehiel-Alter Rolnik wszedł pod pozorem zakupu ziemniaków do kamienicy przy ul. Podwalnej - opowiada dr Szulc.
Budynek ten znajdował się "po aryjskiej stronie" i mieszkała w nim Stefania Szmit.
- Wykorzystując kontakty rodzinne w kancelarii parafialnej przy kraśnickim kościele zdobywała dla konspiratorów metryki chrztu, dzięki którym ci mogliby legalnie przebywać na terenie poza obozem. Jednak wartownik, który został przed kamienicą był zniecierpliwiony tym, że Rolnik tak długo nie wracał i udał się do środka. Okazało się, że więzień przeszmuglował z obozu jakieś dokumenty. Rolnik zdołał wrzucić je do pieca, uciec tylnymi drzwiami. Zatrzymana Stefania Szmit trafiła zaś do aresztu. Rozstrzelano ją - prawdopodobnie w marcu 1944 roku - w obozie na Majdanku - mówi historyk.
Udało im się uciec podczas transportu
Zaznacza, że w tym czasie zatrzymano też 12-osobową grupę konspiratorów, w której byli też członkowie kierownictwa spisku.
- Choć przekreśliło to plany wywołania powstania w obozie, część więźniów uciekła podczas akcji ewakuacyjnej. Było to w lipcu 1944 roku, kilka dni przed tym jak do Kraśnika weszła Armia Czerwona. Więźniowie szli – lub wedle innej relacji – byli przewożeni w kierunku Annopola, gdy nagle rozpoczęli bunt i zaczęli walczyć z wartownikami. Mogło być też tak, że – jak wynika z innych źródeł - kolumna została zaatakowana przez partyzantów z Gwardii Ludowej, którzy pomogli więźniom. Tak czy owak uciec udało się 80 osobom spośród 200, a z tych 80 wojnę przeżyło zaledwie osiem - opowiada dr Szulc.
ZOBACZ TEŻ: Prowadzili poszukiwania z wykrywaczem metali. Trafili na stos pocisków z czasów powstania styczniowego
Ostatecznie konspiratora aresztowało NKWD
Wojnę przeżył także Yehiel Rolnik, który po ucieczce z domu Stefanii Szmit ukrywał się w niedalekiej Stróży, ale kilka miesięcy później aresztowało go NKWD pod zarzutem działalności antysowieckiej.
- Jego dalsze losy są nieznane. Podejrzewam, że skoro Stefania Szmit miała dobre kontakty w kraśnickiej parafii mogła działać w Armii Krajowej czy też Narodowych Siłach Zbrojnych, które dla komunistów były organizacjami reakcyjnymi. A skoro Rolnik się z nią kontaktował mógł również zostać uznany za kogoś z tego środowiska – zaznacza dr Szulc.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Dominik Szulc