W lesie niedaleko miejscowości Długi Kąt (woj. lubelskie) poszukiwacze z wykrywaczem metali natknęli się na zbiór 682 pocisków z czasów powstania styczniowego. W ziemi leżały też, zawinięte w papier, spłonki. Służby konserwatorskie przypuszczają, że pociski mogły być zakopane przez powstańców, którzy wycofywali się z pola bitwy.
- Najpierw w ziemi pokazał się jeden pocisk, potem pięć, 20. Później można je było brać garściami. Wypełniły całe wiadro - mówi Maciej Podgórski, który jest właścicielem, istniejącego od czterech lat, prywatnego Muzeum 3 Dywizji Piechoty Legionów w Zamościu.
Niedawno, razem z wolontariuszami, prowadził - za zgodą konserwatora zabytków - poszukiwania z wykrywaczem metali na terenie Nadleśnictwa Józefów.
Pociski ważą łącznie blisko 19 kilogramów
W lesie niedaleko miejscowości Długi Kąt (powiat biłgorajski) poszukiwacze trafili na stos ołowianych pocisków do karabinów typu kapiszonowego lub skałkowego.
- Zbiór liczy łącznie 682 pocisków, które nie były jeszcze używane do strzelania. W ziemi leżał też papier przebitkowy, w którym zawiniętych było siedem spłonek (małych ładunków wybuchowy inicjujących wybuch właściwego materiału wybuchowego - red.) kapiszonowych. Łączna waga wszystkich pocisków wynosi 18,82 kilogramów - relacjonuje Wiesław Koman, archeolog z zamojskiej delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Lublinie.
W tych okolicach doszło do powstańczych bitew i potyczek
Dodaje, że wszystko wskazuje na to, iż pociski pochodzą z czasów powstania styczniowego, a lokalizacja znaleziska jest nieprzypadkowa.
- W trakcie powstania styczniowego na terenie lasów Puszczy Solskiej i Roztocza bazowało lub przemieszczało się sporo oddziałów powstańczych. Doszło też tutaj do kilku bitew i potyczek - zaznacza archeolog.
Co ciekawe, takie same pociski były znajdywane w miejscu, gdzie 3 września 1863 roku została stoczona bitwa pod Panasówką (to miejscowość leżąca na terenie tego samego powiatu, co Długi Kąt).
- Być może odnaleziony zapas pocisków był transportowany z taboru na pole bitwy, ale z różnych względów tam nie dotarł. Bitwa mogła się już zakończyć lub została przegrana i wycofujący się powstańcy zakopali pociski, aby nie obciążały ich w trakcie odwrotu - rozważa Koman.
Jeśli nie powstańcy to może przemytnicy
Jak przyznaje, możliwe też, że pociski zostały tu ukryte przez przemytników. Kilka kilometrów na południe od miejsca ich odnalezienia przebiegała bowiem granica pomiędzy zaborem rosyjskim a austriackim - na linii zabagnionej i zalesionej doliny rzeki Tanew.
Był to teren dość niewygodny do przejścia, ale jeszcze bardziej trudny do upilnowania granicy. Z powyższych względów istniały w tym rejonie szlaki przemytnicze, którymi transportowano i przemycano różne towary, a nawet zwierzęta. Stąd na dawnych mapach można odnaleźć określenie "bykowa droga".
"Takimi szlakami na teren zaboru rosyjskiego docierało także zaopatrzenie wojskowe dla powstańców. Możliwe więc, że odnalezione kule zostały przemycone przez granicę i ukryto je czasowo w bezpiecznym miejscu, aby później mogli zabrać je powstańcy" - czytamy na facebookowym profilu Lubelskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków.
Trafią do muzeum na wystawę
Koman informuje, że znalezisko trafi do Muzeum Fortyfikacji i Broni Arsenał w Zamościu, gdzie przygotowywana jest wystawa o powstańcach styczniowych. Chwali też postawę Macieja Podgórskiego i wolontariuszy.
- Generalnie interesują ich jedynie znaleziska z okresu I i II wojny światowej. Starsze znaleziska mieli zaś systematycznie przekazywać do urzędu konserwatorskiego. Jak widać wypełnili tę obietnicę - podkreśla archeolog.
Maciej Podgórski mówi nam, że lepiej, żeby takie znaleziska mogły cieszyć oko zwiedzających, niż miałyby leżeć w ziemi. - My podczas poszukiwań znaleźliśmy bagnet, manierkę i fragment hełmu z czasów II wojny światowej. Dołączą do ponad siedem tysięcy eksponatów, które już są w muzeum - relacjonuje.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Wiesław Koman/ WUOZ w Lublinie