34-letni syn tragicznie zmarłej wójt gminy Zgierz (woj. łódzkie) wyjdzie na wolność. Decyzję o odstąpieniu od aresztu śledczy podjęli po zapoznaniu się z opinią biegłych z zakresu medycyny sądowej. Nie chcą jednak mówić o szczegółach.
O tragicznej śmierci Barbary Kaczmarek pisaliśmy na tvn24.pl wielokrotnie. Kobieta - jak ustalili prokuratorzy - zmarła na skutek obrażeń, które miał spowodować jej 34-letni syn. Do dramatu doszło w nocy z 20 na 21 lutego br. - Mężczyzna niedługo po zdarzeniu usłyszał zarzut spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu w postaci choroby realnie zagrażającej życiu. Ciągle pozostaje podejrzany o to przestępstwo. Grozi za nie do 15 lat pozbawienia wolności - informuje tvn24.pl Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury. Podejrzany dotąd przebywał w areszcie. Sąd zgodził się na jego trzymiesięczne aresztowanie 24 lutego. Teraz prokuratorzy zadecydowali o zmianie stosowanego środka zapobiegawczego - z aresztu na zakaz opuszczania kraju.
Skąd ta decyzja?
Strzępki
Prokuratura podkreśla, że w krytycznym momencie w domu były tylko dwie osoby - Barbara Kaczmarek i jej syn. Dlatego też, żeby obiektywnie odtworzyć to, co doprowadziło do śmierci wójt Zgierza muszą opierać się na zabezpieczonych dowodach.
- Do zabezpieczania śladów na miejscu zdarzenia prokurator mógł przystąpić dopiero po tym, jak zakończyła się akcja reanimacyjna w domu. Oczywistym jest, że ratowanie życia jest zawsze priorytetem, ale taka sytuacja również wpłynęła na jakość zebranego materiału dowodowego - mówi prokurator Kopania.
Kluczowe dla śledczych są opinie i ekspertyzy specjalistów, którzy badali dowody. Właśnie otrzymali opinię z Zakładu Medycyny Sądowej. A ta - zamiast rozwiać wątpliwości - tylko upewniła prokuratorów w przekonaniu, że wyjaśnienie sprawy będzie skomplikowane.
- Ze względów na dobro śledztwa nie mogę ujawnić treści opinii. Mogę jedynie powiedzieć, że na tym etapie uznaliśmy, że dalsze przetrzymywanie podejrzanego w areszcie jest bezzasadne. Z pewnością nie będzie mógł on na tym etapie utrudniać śledztwa - mówi Kopania.
Złagodzenie środków zapobiegawczych - jak zaznacza prokurator - nie oznacza, że śledczy wycofują się z wersji, że 34-latek przyczynił się do śmierci matki.
- Postępowanie dowodowe ciągle trwa, będziemy pozyskiwać kolejne opinie i ekspertyzy biegłych - zaznacza Kopania.
Do momentu, w którym prokuratura nie będzie pewna co do tego, co tak naprawdę wydarzyło się w domu Barbary Kaczmarek, nie będą modyfikować zarzutów przedstawionych 34-latkowi.
Biegły podważał wersję
To 34-letni syn tragicznej nocy powiadomił pogotowie. Twierdził, że znalazł 58-letnią matkę nieprzytomną w łóżku w domu w Dąbrówce Wielkiej i prowadził reanimację. Potem, w prokuraturze złożył "obszerne wyjaśnienia", których treści śledczy nie chcieli ujawniać. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że mężczyzna twierdził, że jego matka doznała obrażeń na skutek upadku ze schodów. Ta wersja jeszcze kilka dni temu wydawała się śledczym nieprawdopodobna. Między innymi dlatego, że przedstawiony przez 34-latka scenariusz był podważany przez jednego z biegłych.
Gmina szykuje się do wyborów
W tym tygodniu informowaliśmy, że premier wyznaczył termin wyborów uzupełniających w gminie Zgierz. Mają one się odbyć 17 maja - czyli tydzień po tym, jak Polacy mają głosować w pierwszej turze wyborów prezydenckich. - Nie wiemy, jak w czasie epidemii będzie wyglądać kampania wyborcza. Trudno też powiedzieć, na ile liczba zakażeń wpłynie na możliwość przeprowadzenia głosowania - mówi Mirosława Maciak, do niedawna sekretarz gminy, obecnie pełniąca obowiązki wójta.
Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź