Policja zatrzymała trzech mężczyzn podejrzewanych o zdemolowanie cmentarza św. Antoniego w Łodzi. Funkcjonariusze zdążyli już ustalić, że dwóch z nich pracowało w zakładzie kamieniarskim. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że ich 16-letni kompan jest synem właścicielki tego zakładu. Policja nie wyklucza, że mężczyźni niszcząc groby liczyli na późniejszy zarobek.
Zatrzymani mężczyźni są związani z jednym z łódzkich zakładów kamieniarskich. Policja potwierdza, że 32- i 35-letni podejrzani byli jego pracownikami. Z informacji do których dotarła TVN24 wynika, że 16-latek jest synem właścicielki zakładu.
W ręce policji najpierw wpadł 32-latek i jego 16-letni kompan.
- Mężczyźni najpierw tłumaczyli, ze weszli na cmentarz i zaczęli niszczyć cmentarz z nudów. Dopiero podczas przeprowadzonej we wtorek wieczorem z ich udziałem wizji lokalnej zaczęli sugerować, że w związku z aktem wandalizmu liczyli na zarobek - tłumaczy podinsp. Joanna Kącka z łódzkiej policji.
We wtorek wieczorem policja zatrzymała trzeciego z podejrzewanych, 35-latka, który również pracował w tym samym zakładzie kamieniarskim.
Śledczy nie wykluczają, że wandale liczyli na większą liczbę zleceń z uwagi na zbliżający się dzień Wszystkich Świętych.
Pili, niszczyli, wracali
Policja informuje, że cała trójka piła w nocy z poniedziałku na wtorek wspólnie alkohol.
- Mężczyźni co najmniej dwukrotnie pokonując ogrodzenie weszli na teren cmentarza i niszczyli wszystko, co znajdowało się na ich drodze - relacjonuje Kącka.
Podejrzewani zostaną przesłuchani przez prokuratorów w czwartek. Wtedy też najprawdopodobniej usłyszą zarzuty. Nieletni zostanie oddany pod opiekę sądu rodzinnego, a dwóm mężczyznom grozi za wandalizm do 5 lat pozbawienia wolności. Wysokość grożącej im kary może się zwiększyć w zależności od łącznej wartości zniszczonego mienia.
- Chcemy maksymalnie wydłużyć czas zatrzymania meżczyzn, żeby oszacować wartość strat. Jeżeli okaże się, że mężczyźni zniszczyli mienie warte więcej niż 200 tys. złotych, będzie im grozić nawet do 10 lat pozbawienia wolności - tłumaczy Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.
Prokuratura apeluje do wszystkich pokrzywdzonych o jak najszybsze zgłaszanie się na policję, celem złożenia wniosku i przybliżonego określenia wysokości poniesionych strat.
Zdewastowany cmentarz
We wtorek policja informowała, że wandali uszkodzili łącznie około stu nagrobków. Archidiecezja Łódzka w wydanym we wtorek po południu komunikacie poinformowała, że było ich znaczni więcej. Doliczyła się aż 372 zniszczonych pomników. Te dane w środę potwierdziła policja.
- Po przeprowadzeniu szczegółowych oględzin możemy potwierdzić, że zniszczeniu uległo ponad 350 nagrobków - mówi Joanna Kącka.
Specjalny punkt policji na cmentarzu
Cmentarz "na Mani" został w środę rano otwarty. Od godz. 9 do 15 na nekropolii obecni będą policjanci, którzy będą procesowo przyjmować od odwiedzających zgłoszenia o uszkodzonych nagrobkach.
- Chcemy, żeby każdy mógł szybko i bezproblemowo zgłosić zniszczenie nagrobka bliskiej osoby - tłumaczy Joanna Kącka z łódzkiej policji.
Patrole przy cmentarzach
Krzysztof Piątkowski, wiceprezydent Łodzi poinformował, że z powodu zdewastowania cmentarza św. Antoniego zdecydowano się przyspieszyć początek akcji "hiena". W jej ramach, wszystkie łódzkie cmentarze i ich okolice są patrolowane przez strażników miejskich wyposażonych w noktowizory.
Pierwsze patrole odbyły się już w nocy z wtorku na środę.
Autor: bż//kv / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź