Pracę już stracił, teraz może obawiać się o swoją wolność. Czeskiemu policjantowi grozi do pięciu lat więzienia za to, że wziął od polskiego kierowcy 400 zł i nie wydał pokwitowania.
Historię dziwnej kontroli drogowej w pobliżu Ostrawy opisywaliśmy na tvn24.pl kilka tygodni temu. Czeski policjant zatrzymał samochód z Polski, a potem poinformował kierowcę, że za wykroczenie powinien ukarać go mandatem w wysokości 25 tys. koron czeskich (ok. 4233 złotych).
Sugerował też, że Polak może stracić prawo jazdy na rok. W pewnym momencie wprost zapytał, czy kierowca i jego pasażer mają pieniądze. Ostatecznie funkcjonariusz wziął 400 złotych i bez wydania jakiegokolwiek potwierdzenia pozwolił Polakom odjechać.
Przebieg kontroli nagrała kamera zainstalowana w samochodzie (której policjant najprawdopodobniej nie zauważył).
Po kilku tygodniach badania sprawy przez czeskie służby, zapadły pierwsze decyzje.
- Policjant z Departamentu Ostrawskiej Straży, we współpracy z Generalnym Inspektoratem Korpusu Bezpieczeństwa, został zwolniony ze służby 19 lutego - poinformowała nas mjr. Gabriela Pokorná z policji województwa morawsko-śląskiego.
Oprócz tego policjant usłyszał zarzuty nadużywania władzy publicznej i próby oszustwa.
- W przypadku udowodnienia winy grozi mu od roku do 5 lat pozbawienia wolności. Grozi mu też zakaz wykonywania obowiązków służbowych - dodaje kpt. Ivana Nguyenová z Generalnej Dyrekcja Służb Bezpieczeństwa (cz. Generální Inspekce Bezpečnostních Sborů), która nadzoruje praworządność funkcjonariuszy w Czechach.
"Pieniądze macie?"
Czeski funkcjonariusz zatrzymał Polaków na autostradzie, około 20 kilometrów od granicy z polsko-czeskiej.
- Wracaliśmy z Niemiec. Za kierownicą jechał mój wspólnik - mówi Jakub, przedsiębiorca z Rzeszowa.
Kiedy Polacy zjechali na lewy pas, żeby wyprzedzić tira, z ciekawością przyglądali się policyjnej akcji na autostradzie. Przed nimi jechał nieoznakowany radiowóz na sygnale.
- Byliśmy pewni, że policjanci właśnie zatrzymują kogoś za wykroczenie. Ale w życiu byśmy nie pomyśleli, że chodzi im o nas - dodaje.
To, co działo się potem, wiemy dzięki zapisowi z kamery. - Funkcjonariusz podszedł do auta i stanął tak, że nie mógł zauważyć kamery. Może dlatego zdecydował się postąpić tak, jak postąpił - mówi pan Jakub.
Czeski policjant po polsku wypytywał Polaków o to, jakie było ograniczenie. Kierowca zamiast odpowiedzieć, próbował zgadywać, że do 110 km/h.
Na filmie słychać, jak policjant podkreśla, że to nie zgadywanka. I mówi, że ograniczenie było do 80.
- Totalnie zgłupieliśmy. Byliśmy przekonani, że skoro nas zatrzymali, to pewnie faktycznie jechaliśmy za szybko - opowiada pan Jakub. Nagrany policjant (nie przedstawił się) mówi, że za to kierowca straci prawo jazdy na rok i będzie musiał zapłacić 25 tys. koron.
Polacy jeszcze przez parę chwil próbowali bezskutecznie namawiać policjanta, żeby interwencja zakończyła się pouczeniem.
Pieniądze macie?" - zagaił nagle policjant. "Ile?" - pytali Polacy. Najpierw Czech chce równowartość dwustu euro. Potem godzi się na połowę kwoty. "Może być w złotówkach?” – pyta kierowca.
Funkcjonariusz się zgadza. "Uważajcie drugim razem. Żebyście prawa jazdy nie stracili" - radzi i pozwala Polakom odjechać. - Byliśmy zszokowani. Nie dostaliśmy żadnego potwierdzenia - opowiada Jakub.
Wtedy opisywaliśmy, że sprawę czeskiego funkcjonariusza bada już Generalna Dyrekcja Służb Bezpieczeństwa, która sprawdza praworządność funkcjonariuszy.
Szukanie sprawiedliwości
Pan Jakub po powrocie do kraju wrzucił nagranie do sieci. Skontaktował się też ze swoim prawnikiem, żeby ten zajął się sprawą.
- Nie mogłem się z tym wszystkim pogodzić - przyznaje. Na portalu wykop.pl opisał swoją historię.
- Napisałem, że faktycznie jechaliśmy za szybko, ale nigdy nie można godzić się na to, że policja kogoś straszy i przymusza do dania łapówki - opowiada. Potem jednak sprawdził dane z modułu GPS, który był zainstalowany w samochodzie, w którym jechał wraz ze wspólnikiem.
- Z zapisów wynikało, że bezpośrednio przed kontrolą jechaliśmy maksymalnie 87 kilometrów na godzinę. Mogę to udowodnić. Jasnym jest zatem, że padliśmy ofiarą nieuczciwości funkcjonariuszy - mówi.
Wspólnik pana Jakuba najprawdopodobniej odzyska pieniądze, które przekazał czeskiemu policjantowi.
Tak przynajmniej wynika z informacji przekazywanych przez stronę czeską.
- Mam nadzieję, że był to incydent, który już nigdy się nie powtórzy. Regularnie musimy jeździć przez Czechy - kwituje pan Jakub.
(policjant)- Dobry. (kierowca)- Dzień dobry. - Dokumenty wasze. Prawo jazdy.... panie kierowca! Ile tam była prędkość? Ograniczenie? - 110? - Pan próbuje, albo wiecie. - (śmiech) próbujemy. - Próbujemy! A to źle. Osiemdziesiąt. - Dowód mi dajcie. - Jaki dowód?... Aha... - Dowód (niezroz.). Prędkość! Ja? To będzie... prawo jazdy! Skąd jedziecie teraz? - My? Aż z Niemiec. - Aż z Niemiec, no! - Trzy tysiące kilometrów. Mogę panu pokazać. - Trzy tysiące kilometrów a przed granicą przejęcie prawo jazdy! Trzeba uważać trochę. - No kurczę, niech pan zrozumie. Spieszymy się naprawdę, bo mamy jeszcze kupę kilometrów. My jesteśmy z Podkarpacia. No niech pan zobaczy... - Ale panowie... trzeba uważać trochę, nie? Tu jest autostrada popsuta. - No właśnie widzieliśmy... - A wy lecicie tak. Co mam zrobić teraz z wami? - Pouczenie! - Pouczenie? Jak to jest nagrane. Protokół do urzędu. Jeden rok zakaz prowadzenia i 25 tysięcy koron. - Poważnie? - No. Tak to tam jest. - (westchnięcie) - Pieniądze macie? - Ile? - No ja nie wiem, jak wy chcecie to zrobić. - No nie wiem... najniższą linią oporu. - Najniższy to jest 5000 koron (ok. 833 złotych - red.) - 5000 koron to jest... - 200 euro. - 200 euro... - Samochód jest wasz, tak? - To jest firmowy mój. - Tak to napisać? Albo jak to zrobimy?... - Na pouczeniu jakoś by się nie skończyło? Pierwszy raz jesteśmy... - Nie, nie, nie... - Macie pieniądze, albo jak to mamy zrobić? Albo karta kredytowa? No patrzycie tak na mnie (śmiech) a ja nie wiem... - Nie no, najniższa linia oporu. Dwieście euro to jest... - Dobra, stówa. Ostatnie. - Dobra. A może być w złotówkach? - No może być, no. - Dobra, daj Kuba portfel. Cztery stówy? - Dobra, no. - Ale uważajcie drugim razem. - Dobra. - Żebyście nie stracili prawa jazdy. - Dzięki. - Dobra, do widzenia. Tak przebiegała kontrola
Autor: bż/ec / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź