Zespół piotrkowskiego pogotowia (woj. łódzkie) został wezwany do 70-letniego pana Leona. Ratownicy uznali, że mężczyzna jest pijany. Jeden z pracowników szpitala uderzył chorego w twarz. Dzień później poinformował, że... sam został zaatakowany. Po blisko dwóch miesiącach od zdarzenia ratownik został wyrzucony z pracy.
Gdyby nie kamery, pan Leon byłby w bardzo trudnej sytuacji. Pod koniec listopada 70-latek pojawił się w piotrkowskim barze. Pił alkohol. W pewnym momencie stracił czucie. Na miejsce wezwano pogotowie. Ratownicy stwierdzili, że pan Leon był nie tylko pijany, ale też agresywny.
"Atak na pracownika pogotowia" - takie informacje następnego dnia pojawiły się w lokalnych, piotrkowskich mediach. Jeden z ratowników opowiadał, że pijany 70-latek uderzył go w twarz. Na dowód pokazywał rany na policzku. Pracownik pogotowia zaznaczał, że nie będzie domagał się prawnych konsekwencji dla pana Leona za atak na funkcjonariusza publicznego.
- Nie mogłem na to patrzeć. Ludzie musieli dowiedzieć się, jak to było na prawdę - tłumaczy nam właściciel lokalu, w której interweniowali ratownicy. Przekazał dziennikarzom nagrania z monitoringu, na którym widać, że 70-letni pan Leon nie był napastnikiem, tylko ofiarą.
Kamery nagrały, moment, w którym ratownik otwartą dłonią uderza chorego w twarz. Kiedy 70-latek próbuje się bronić, pracownik pogotowia trzyma go za nos. Potem zespół pogotowia przygląda się, jak omdlały mężczyzna opuszcza się na ławce.
- Potwierdzam zwolnienie dyscyplinarne jednego ratownika, natomiast drugi ratownik został odsunięty od pracy w Dziale Pomocy Doraźnej - mówi Ewa Tarnowska-Ciotucha, rzecznik piotrkowskiego szpitala.
"To nie alkohol, tylko rak"
Kilka dni po incydencie w Piotrkowie, pan Leon Kotyński w końcu trafił do szpitala w Wałczu, gdzie lekarze zdiagnozowali raka mózgu. Ucisk guza na układ nerwowy mógł spowodować brak władzy w kończynach, do którego doszło podczas pobytu w karczmie.
- Czuję się ogromnie upokorzony. Jakim prawem ktoś mnie uderzył? Ja nigdy nikogo nie uderzyłem. Nigdy - mężczyzna nie potrafi ukryć złości, kiedy opowiada o "pomocy", którą dostał od piotrkowskich ratowników.
Krytycznego dnia Pan Leon trafił do szpitala wojewódzkiego w Piotrkowie Trybunalskim. Jak twierdzi, został pozostawiony na kozetce w szpitalnym oddziale ratunkowym. Nikt się nim nie zainteresował, ani go nie przebadał - mówi. Po półtorej godziny oczekiwania na pomoc lekarską w końcu poprosił policjantów o odwiezienie do karczmy.
W szpitalnej karcie informacyjnej, w rubryce rozpoznanie, wpisano: "upojenie alkoholowe". Dalej zanotowano, że pacjent „nie wyraża zgody na badanie lekarskie i badania dodatkowe”. - Kłamstwo. Nic takiego nie mówiłem. Oni mnie rzucili jak śmiecia - zapewnia pan Leon.
"Też był agresywny"
Na udostępnionych przez właściciela lokalu nagraniach widać, że lekarka siedząca naprzeciwko pana Leona nie reagowała na agresję kolegi z pracy.
- Stwierdziła, że jestem pijany, a ja mówiłem przecież: naprawdę bardzo źle się czuję, nie mogę wstać - opowiada Leon Kotyński. W końcu jeden z ratowników wezwał policję.
Szpital na razie nie podjął żadnych decyzji w sprawie lekarki.
- W związku z prowadzeniem postępowania prokuratorskiego wyjaśniającego pełne okoliczności zdarzenia, do czasu zakończenia postępowania szpital wstrzymuje się z decyzją dotyczącą lekarza biorącego udział w wydarzeniu - mówi rzeczniczka szpitala.
Ewa Tarnowska-Ciotucha podkreśla, że pan Leon też był agresywny. - Widać to na całościowym nagraniu, którym dysponuje prokuratura - podkreśla rzeczniczka.
Co widziały kamery
Na przedstawionych nam nagraniach widać, jak pracownicy restauracji pomagają przejść panu Leonowi z baru do ławki przy stole. Chwilę potem jego znajomy kładzie na stole dokumenty - historię choroby mężczyzny.
Sprawdzają mu ciśnienie, a po chwili zaczynają obsłuchiwać mężczyznę za pomocą stetoskopu. Potem lekarka siada naprzeciw pana Leona i zaczyna z nim rozmawiać. Obok stoi ratownik. W pewnym momencie 70-latek robi się bardzo pobudzony i uderza pięścią w stół. Stojący obok sanitariusz nagłym ruchem chwyta leżące dokumenty i rzuca je przed nos pacjentowi. Potem przez chwilę mężczyźni mierzą się wzrokiem.
Po kilku sekundach pracownik pogotowia łapie rękoma za twarz pacjenta. Pan Leon próbuje się bronić - zabiera przedmiot leżący na stole i zadaje cios. Ratownik na chwilę odchyla się do tyłu i po chwili otwartą dłonią uderza 70-latka w twarz.
Potem ratownik odchodzi od pacjenta, a 70-letni pan Leon zaczyna bezwładnie opuszczać się na ławce. Nie reaguje ani ratownik, ani przeprowadzająca czynności jego koleżanka z pogotowia. Dopiero trzeci członek załogi ratownictwa po pewnym czasie stara się posadzić pana Leona na ławce. Kiedy to się nie udaje, odsuwa ławkę od stołu - żeby pacjent mógł opaść na podłogę. Potem ratownicy przez chwilę bezczynnie stoją nad leżącym 70-latkiem.
Kierowca z ratownikiem podnoszą mężczyznę na ławkę. Na nagraniach można zobaczyć też, jak w restauracji pojawiają się policjanci. Funkcjonariusze próbują pomóc wstać panu Leonowi. 70-latek jednak się szarpie i znowu opada na podłogę. Mężczyzna w końcu został przeniesiony do karetki. Jak? Jakość nagrania jest zbyt słaba, żeby to odtworzyć.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl
Autor: bż/kv / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: zdjęcia z monitoringu