- Bezdomne zwierzęta albo są zabijane, albo trafiają do schronisk podobnych do „obozów zagłady” - alarmują weterynarze i przedstawiciele Najwyższej Izby Kontroli. - Problem bezpańskich psów i kotów to sposób na zarobek dla firm zajmujących się ich odławianiem - podkreśla NIK. Posłowie wciąż pracują nad nowelizacją prawa, które ma ukrócić procede. Nie wiadomo, kiedy projekt będzie gotowy.
To prosty i opłacalny układ. Samorządy płacą prywatnym firmom za opiekę nad bezpańskimi psami i kotami. Problem w tym, że - zdaniem NIK - w połowie polskich gmin nikt nie sprawdza, co potem dzieje się z "odłowionymi" z ulic psami i kotami.
- Gminy zlecają wyłapywanie "donikąd", bez zapewnienia zwierzakom miejsc w schroniskach. To otwiera drogę do ich uśmiercania - tłumaczy Paweł Biedziak, rzecznik Najwyższej Izby Kontroli.
O dramatycznej sytuacji zwierząt NIK alarmuje już od 2013 roku. Wtedy Izba opublikowała raport, z którego wynikało, że z 37 skontrolowanych schronisk w kraju nieprawidłowości występowały aż w 21. Od tego czasu posłowie pracują nad prawem, które ma ukrócić dramat zwierząt. Końca prac niestety na razie nie widać.
- Niestety, problem bezpańskich psów i kotów to wciąż sposób na zarabianie pieniędzy - zaznacza Biedziak.
Schroniska idą "na ilość"
Jeżeli bezdomny pies lub kot nie zostanie uśmiercony od razu, to - zdaniem NIK - często trafia do przepełnionych i niedofinansowanych schronisk, gdzie ma niewielkie szanse na przeżycie. Dane sprzed dwóch lat wskazują, że psy i koty nie mają odpowiednich pomieszczeń, legowisk ani wybiegów (71 proc. kontrolowanych schronisk), przebywają w złych warunkach sanitarnych - zanieczyszczonych odchodami kojcach i boksach (43 proc.), często są źle karmione (21 proc.), a nawet narażone na zranienia.
Przedstawiciele organizacji prozwierzęcych podkreślają, że polskie schroniska myślą o ekonomii, a nie o zwierzętach.
- To często obozy zagłady dla zwierząt. Placówki zarabiają dniówkę za każdy dzień przetrzymywania psa lub kota. Znaleźliśmy zwierzęta poczipowane kilkukrotnie. W efekcie za jedno zwierzę płaci kilka gmin - mówi Beata Krupianik, z fundacji "Karuna, ludzie dla zwierząt".
Jak to możliwe? W Polsce nie ma jednolitego systemu ewidencji zwierząt. NIK alarmuje, że hycle wyłapują bezdomne zwierzęta, znakują i... wypuszczają w innej gminie. W ten sposób proceder się powtarza, a na jednym zwierzęciu można zarobić kilka razy.
Ile? Najwyższa Izba Kontroli wyliczyła, że na przestrzeni dwóch lat (2011 i 2012 r.) samorządy wydały nielegalnie, albo niegospodarnie ponad 1,5 mln złotych publicznych pieniędzy.
- Środki wydawano na rzecz podmiotów, które nie posiadały wymaganych zezwoleń oraz nie zapewniły standardu usług dotyczących opieki nad zwierzętami - zaznacza Biedziak.
Biznes, nie opieka
Paweł Gebert z fundacji OTOZ Animals podkreśla, że w swojej karierze widział ponad 40 schronisk na terenie kraju.
- Problemy wymieniane przez NIK występują najczęściej tam, gdzie za opiekę, odławianie i tworzenie schronisk biorą się osoby przypadkowe - mówi rozmówca tvn24.pl.
I tłumaczy, że - w jego opinii - za prowadzenie schronisk powinny odpowiadać organizacje prozwierzęce.
- Takie placówki są na terenie kraju i zapewniają one o wiele wyższy standard, niż schroniska prowadzone przez przedsiębiorców czy zakłady komunalne. Dlatego nie można powiedzieć, że w całym kraju krzywdzi się zwierzęta- zaznacza Gebert.
Przedstawiciel fundacji dodaje jednak, że wina za dramat zwierząt w niektórych placówkach spada też na samorządowców. Dlaczego? Bo ci - jego zdaniem - nie interesują się tym, co dzieje się z zwierzakami zabranymi z ulicy.
- Nikt nie dba o to, co dzieje się potem. Samorządowcy nie jeżdżą oglądać psów, za które przecież płacą publicznymi pieniędzmi - zaznacza Paweł Gebert.
Prawny marazm
Już w 2013 roku NIK wskazała potrzebę zmian w prawie, które ukróciłyby nadużycia. Zdaniem Izby, należy wprowadzić ustawowy obowiązek rejestracji i znakowania psów. Trzeba też zmienić sposoby tworzenia nowych schronisk.
- Zgoda na prowadzenie schroniska powinna być wydawana po pozytywnej ocenie inspekcji weterynaryjnej - mówi Paweł Biedziak z NIK.
Oprócz tego, samorządy powinny zyskać możliwość przeprowadzania kontroli w schroniskach.
Praca nad nowym prawem trwa i na razie końca tych prac nie widać. Nad nowelizacją przepisów pracuje Parlamentarny Zespół Przyjaciół Zwierząt, którego przewodniczącym jest Paweł Suski z PO.
- Nowe prawo będzie odpowiedzią na problemy zgłoszone przez NIK. Oprócz tego wymusi m.in. wprowadzenie jednolitego systemu, który pozwoli na lepszą ewidencję zwierząt - zapewnia poseł.
Kiedy jednak nowe prawo wejdzie w życie? Na razie nie wiadomo. Poseł Suski zapewnia, że projekt będzie gotowy "w najbliższym czasie". Problem w tym, że to samo przedstawiciele prowadzonej przez niego komisji mówili rok temu....
Kastracja lekarstwem dla schronisk?
Przedstawiciele fundacji "Karuna, ludzie dla zwierząt" wskazują, że los bezdomnych zwierząt może poprawić obowiązkowa i darmowa kastracja zwierząt domowych.
- Jednym z przykładów jest Stowarzyszenie Inicjatyw Obywatelskich, które wykastrowało dużą liczbę zwierząt w pobliżu Dzierżoniowa (woj. dolnośląskie - red.), gdzie są dwa schroniska – tłumaczy Krupianik.
I podkreśla, że dzięki kastracji w ciągu dwóch lat liczba przynoszonych do schroniska szczeniąt zmalała o 90 procent.
- Oprócz tego wzrosła liczba zwierząt adoptowanych – kwituje Beata Krupianik
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN Warszawa