Śledczy próbują odczytać zapis z kamer zainstalowanych w tramwaju, w którym pijany motorniczy śmiertelnie potrącił trzy kobiety. To ważny dowód, ale dotąd nikt nie skontaktował się z producentem monitoringu. Sam producent jest zaskoczony, że nie poproszono go o pomoc.
- Mamy specjalistyczny sprzęt do odczytu nagrań z kamer. Nikt nas jednak nie poprosił o pomoc - mówi tvn24.pl Bolesław Hilarecki, dyrektor do spraw technicznych firmy GMV, która dostarczyła kamery do pojazdu.
Hilarecki podkreśla, że dopiero od portalu tvn24.pl dowiedział się, że są problemy z odczytem nagrań. Kamery firmy GMV były zainstalowane w tramwaju, w którym pijany motorniczy na początku stycznia potrącił śmiertelnie trzy osoby. Do wypadku doszło w centrum miasta, na skrzyżowaniu ul. Piotrkowskiej i Brzeźnej.
Jeden mail i cisza?
Przedstawiciele firmy dostarczającej kamery zaznaczają, że tuż po wypadku otrzymali maila z prośbą o przekazanie MPK na potrzeby policji oprogramowania do odczytu zapisu z monitoringu.
- Odpisaliśmy, że zgodnie z umową wykonawca nie odpowiada za wydobywanie zapisu monitoringu i eksploatację kamer - opowiada dyrektor do spraw technicznych firmy GMV.
Potem już nikt z firmą miał się nie kontaktować. GMV podkreśla, że w każdej chwili jest gotowa pomóc w wyjaśnieniu tej sprawy.
- Z pewnością lepiej znamy się na dostarczonych przez nas kamerach niż ktokolwiek inny. Do chwili obecnej nie zadbano więc dobrze o to, żeby nagranie udało się odzyskać - uważa Hilarecki.
Prokuratura poprosi o pomoc
Dysk, z zapisem tego, co widziały kamery, został przez śledczych zabezpieczony już w dniu tragedii. Następnego dnia w zajezdni łódzkiego MPK policjanci w obecności pracowników przewoźnika próbowali odczytać zapis. Wtedy system miał poinformować, że dysk jest uszkodzony.
- Nie mieliśmy informacji, że MPK może dysponować innymi metodami, narzędziami lub oprogramowaniem, które pozwoliłoby na odtworzenia nagrań – mówi tvn24.pl Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury i zapewnia przy tym, że powołani przez śledczych biegli skontaktują się z producentem monitoringu.
Kopania zaznacza też, że prokuratorzy poproszą biegłych o ustalenie, czy istotnie pomoc producenta monitoringu może być pomocna.
Czy MPK faktycznie nie poinformowała śledczych o możliwości skontaktowania się z producentem monitoringu? Łódzki przewoźnik obiecał, że odniesie się do sprawy w czwartek.
Śledczy prowadzący sprawę tragicznego wypadku z udziałem pijanego motorniczego przyznają, że zapis z kamer bardzo pomógłby w śledztwie. - Dzięki niemu dowiedzielibyśmy się, co działo się przed tramwajem bezpośrednio przed zdarzeniem - tłumaczy prokurator Kopania.
Tragiczny wypadek
Do tragedii doszło 6 stycznia. Rozpędzony tramwaj, kierowany przez pijanego motorniczego, nie zatrzymał się na przystanku, wjechał na skrzyżowaniu przy czerwonym świetle, śmiertelnie potrącił trzy kobiety i uderzył w samochód osobowy. Tramwaj zatrzymał się dopiero po kilkuset metrach.
Piotr M., pijany motorniczy, który 6 stycznia usiadł za sterami tramwaju, może trafić na 12 lat za kratki. Mężczyzna usłyszał zarzut spowodowania śmiertelnego wypadku w stanie nietrzeźwości. Podejrzany przyznał się do winy, w czasie przesłuchań zeznał, że nie pamięta momentu wypadku. Piotr M. przyznał, że pił alkohol w czasie pracy - podczas postoju w zajezdniach. Decyzją sądu, został aresztowany na najbliższe trzy miesiące.
Po fałszywych alarmach dochodziło do ewakuacji w całym kraju:Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Do wypadku doszło w centrum miasta:
Autor: BŻ/par / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź