Mamuka K. jest już w rękach polskich funkcjonariuszy - poinformowała Komenda Główna Policji. Mężczyzna jest podejrzany o zabójstwo 28-letniej Pauliny Dynkowskiej z Łodzi. Od listopada ciągnęła się procedura ekstradycyjna. Gruzin miał do Polski trafić już wczoraj, ale zranił się nożem po tym, jak sąd zgodził się na wydanie go.
Gruzin - jak informuje policja - jest już transportowany w specjalnym konwoju do Polski.
"Wydanie podejrzanego przez stronę ukraińską to efekt dobrej współpracy i działań Prokuratury Krajowej oraz Policji" - podkreślają funkcjonariusze na swoim koncie twitterowym. W sprawę ściągnięcia Gruzina do Polski zaangażował się też komendant główny ukraińskiej policji.
Mamuka K., podejrzany o zabójstwo Pauliny w Łodzi już w rękach polskich policjantów. W specjalnym konwoju transportowany jest z Ukrainy do Polski, gdzie odpowie za zabójstwo. Wydanie podejrzanego przez stronę ukraińską to efekt dobrej współpracy i działań @PK_GOV_PL oraz Policji pic.twitter.com/75gDcc31Tx
— Polska Policja (@PolskaPolicja) 4 czerwca 2019
Gruzin jest podejrzany o brutalne zabójstwo Pauliny Dynkowskiej, 28-letniej Polki. Do zbrodni - według śledczych - doszło 20 października w Łodzi.
Po decyzji sądu sięgnął po nóż
Portal tvn24.pl dowiedział się, że Mamuka K. miał do Polski trafić już w poniedziałek. Operację przekazania go przez ukraińskich funkcjonariuszy trzeba było jednak przełożyć, bo K. zadał sobie cios nożem.
- Cios zadał sobie po tym, jak sąd apelacyjny wyraził zgodę na ekstradycję. Strona ukraińska wyjaśnia, skąd Gruzin miał nóż - informuje Robert Zieliński, dziennikarz śledczy tvn24.pl.
Rana, którą sobie zadał, nie zagraża jego życiu.
Miesiące oczekiwania
Mamuka K. został zatrzymany 1 listopada na terenie Ukrainy. Procedura ekstradycyjna trwała wiele miesięcy, a pod koniec kwietnia pojawiła się obawa, że mężczyzna zostanie przez Ukraińców wypuszczony na wolność, bo Mamuka K. wystąpił o przyznanie mu statusu uchodźcy.
Sam fakt trwania procedury administracyjnej związanej z udzieleniem azylu uniemożliwiał przeprowadzenie ekstradycji. Dlatego też pełnomocnik Gruzina wystąpił do sądu z wnioskiem o zablokowanie wydania Mamuki K. polskiemu wymiarowi sprawiedliwości, a sąd rejonowy w Kijowie pod koniec kwietnia przyznał mu rację i nieprawomocną decyzją zablokował ekstradycję.
Emocji nie brakowało ze strony polskiej Prokuratury Krajowej, która wystąpiła o wydanie Mamuki K. Prokurator Ewa Bialik podkreślała, że strona polska "bardzo krytycznie" oceniała decyzję sądu pierwszej instancji i "w całości nie podzielała jego argumentacji".
Rodzina zamordowanej Pauliny obawiała się, że Ukraińcy wypuszczą Mamukę K. na wolność. I nie były to obawy bezzasadne.
- Utrzymanie przez sąd apelacyjny decyzji sądu pierwszej instancji o wstrzymaniu ekstradycji sprawiłoby, że zniknęłyby podstawy prawne do trzymania Mamuki K. za kratami - tłumaczyła nam adwokat Iryna Myzyna, specjalizująca się w prawie ukraińskim.
Ostatecznie jednak 3 czerwca sąd drugiej instancji po skardze ukraińskich prokuratorów właśnie zmienił decyzję na korzystną dla strony polskiej.
Ścigany
Mamuka K. - jak twierdzą śledczy - poznał swoją późniejszą ofiarę na ulicy Piotrkowskiej. Paulina D. bawiła się w piątek 19 października w towarzystwie znajomych. Gruzina spotkała w sobotę rano.
Wiadomo, że Mamuka K. poprowadził kobietę do hostelu przy ul. Żeromskiego. Tam mieszkała grupa obcokrajowców pracujących na pobliskiej budowie. Wtedy, tuż po ósmej rano, większość lokatorów była już w pracy.
- Nasze ustalenia wskazują, że kobieta została pobita i pozbawiona życia. Sprawca działał z motywów seksualnych. Przyczyną zgonu były ciosy ostrym narzędziem w szyję. Najpewniej nożem, który udało się zabezpieczyć - informował Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.
Wszystko to działo się niedługo po tym, jak Paulina weszła do budynku przy ulicy Żeromskiego. Jej ciało zostało przewiezione w pobliże Stawów Jana i tam porzucone. Mamuka K. niedługo potem wyjechał z Łodzi.
Zwłoki kobiety zostało odnalezione 26 października.
Trzy dni później wystawiono za Gruzinem tak zwaną czerwoną notę Interpolu, czyli prośbę skierowaną do organów ścigania na całym świecie o zlokalizowanie i zatrzymanie takiej osoby.
- Policjanci z Łodzi i Biura Kryminalnego KGP zatrzymali 1 listopada podejrzanego na jednej z ulic Kijowa po szóstej rano przy wsparciu policjantów ukraińskich i oficera łącznikowego Gruzji (który na co dzień pełni służbę w Polsce - red.) - mówił tuż po zatrzymaniu Mariusz Ciarka z Komendy Głównej Policji.
Podkreślał, że "zatrzymanie możliwe było dzięki wzorowej współpracy z policją ukraińską, wsparciu oficera łącznikowego Gruzji i Polski na Ukrainie oraz Biura Międzynarodowej Współpracy Policji Komendy Głównej Policji". Ciarka powiedział też, że Mamuka K. "w momencie zatrzymania był zupełnie zaskoczony, nie stawiał oporu".
Autor: bż, rz/gp / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: Policja, archiwum prywatne