"Poczułem szarpnięcie, auto obok płonęło". Dwie osoby ranne w karambolu na A1 walczą o życie

"Było już za późno"
"Było już za późno"
Źródło: TVN24 Łódź

- Starałem się już tylko nie wykonywać żadnych raptownych ruchów. Uderzyłem w tył samochodu osobowego - opowiada pan Grzegorz, który w czwartek uczestniczył w gigantycznym karambolu na A1. Jest on jednym z 34 pacjentów, którzy trafili do szpitala. W najgorszym stanie są kobieta i mężczyzna. - Walczą o życie - przyznają lekarze.

Uczestnicy czwartkowego karambolu opowiadają, że zaskoczyła ich nagła, bardzo gęsta mgła. Mówią, że widoczność nagle spadła do kilku metrów.

- Jak zobaczyłem przed sobą samochód, to było już za późno - mówi pan Grzegorz, który wbił się w tył stojącego na A1 samochodu.

Wysiadł i zobaczył płonący kilka metrów dalej samochód.

"Uderzył we mnie, potem bandażował mi głowę"

Nasz rozmówca leży w szpitalu w Piotrkowie Trybunalskim. Na tym samym oddziale leczony jest też pan Zbigniew. On niemal uniknął zderzenia.

- Zacząłem gwałtownie hamować. Musiałem coś zrobić, bo wbiłbym się w tył dużego, ciężkiego pojazdu. Odbiłem ostro w lewo i udało mi się zatrzymać przy lewym kole stojącego już tira - opowiada.

To jednak nie był koniec.

- Po chwili poczułem szarpnięcie - mówi.

Dopiero potem zorientował się, że ktoś uderzył w tył jego auta.

- Ten kierowca, który we mnie uderzył, wyszedł z wypadku bez szwanku. Dobiegł do mnie i bandażował mi głowę - opowiada.

Dwie osoby walczą o życie

Wczoraj do czterech szpitali w regionie trafiły łącznie 34 osoby. Dziś na szpitalnych oddziałach pozostaje 15 najbardziej rannych.

W najgorszym stanie jest dwoje pacjentów, którzy trafili do szpitala w Łodzi.

- Ich stan jest bardzo bardzo poważny, walczą o życie - mówi Piotr Sobczak ze szpitala im. Kopernika w Łodzi.

Łódzcy lekarze opiekują się m.in. kierowcą tira, od którego rozpoczęła się sekwencja wypadków. Ze wstępnych ustaleń wynika, że to on uderzył w tył innej ciężarówki. Potem na stojące już pojazdy najeżdżały kolejne samochody.

Kierowca w momencie wypadku był trzeźwy.

Policja chce odtworzyć jak doszło do karamboli

Policja chce odtworzyć, jak doszło do karamboli

Prokuratorskie śledztwo

Piotrkowska prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie sprowadzenia wystąpienia katastrofy w ruchu lądowym. Grozi za to do 10 lat więzienia.

W piotrkowskiej prokuraturze powstanie specjalna grupa kilku śledczych, którzy będą odpowiedzialni za wyjaśnienie sprawy.

- Formalnie śledztwo trwa od momentu, kiedy prokurator wykonał pierwsze czynności na miejscu zdarzenia - informuje Witold Błaszczyk z Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie Trybunalskim.

Gęsta mgła i wyłaniające się rozbite auta. Pierwsze minuty po karambolu

Gęsta mgła i wyłaniające się rozbite auta. Pierwsze minuty po karambolu

Dwa karambole w 15 minut

Do pierwszego karambolu doszło ok. godz. 8:45 od wypadku dwóch ciężarówek, które jechały w kierunku Łodzi. Wszystko działo się w gęstej mgle.

- Jedna wjechała w tył drugiej. Potem kolejne pojazdy zaczęły na siebie wpadać. Doszło do efektu domina - mówi mł. insp. Joanna Kącka z łódzkiej policji.

Piętnaście minut później doszło do kolejnego karambolu. Tym razem na nitce z Łodzi do Piotrkowa. W obu zdarzeniach uczestniczyło 76 pojazdów.

Mł. bryg. Maciej Dobrakowski ze straży w Piotrkowie Trybunalskim opowiada, że obszar prowadzonej akcji był długi na pół kilometra. Autostrada była zamknięta przez kilkanaście godzin. Ruch wznowiono dopiero w nocy z czwartku na piątek.

Autor: bż/gp / Źródło: TVN24 Łódź

Czytaj także: