Uciekł z piekła w Buczy. Ukraiński dziennikarz: świat musi pamiętać, co zrobili rosyjscy żołnierze

Dziennikarz opowiedział o swoich wspomnieniach przed kamerą TVN24
Dziennikarz przed kamerą TVN24 opowiadał o koszmarze w Buczy
Źródło: TVN24 Łódź

Każdego dnia baliśmy się, że nasz budynek się zawali od wybuchów i stanie wielką mogiłą - mówi Siergiej Kulida, ukraiński dziennikarz i pisarz. Rosyjską inwazję obserwował w Buczy, gdzie doszło do masakry cywilów. Kulida przebywa obecnie w Polsce, gdzie znalazł schronienie i pracę. W rozmowie z reporterem TVN24 opowiedział o bestialstwie najeźdźców.

Siergiej Kulida od 2017 r. jest szefem gazety "Literacka Ukraina" i sekretarzem Narodowego Związku Pisarzy Ukrainy. Jest autorem wielu książek oraz laureatem licznych nagród, zarówno dziennikarskich, jak i literackich. Spędził dwa tygodnie w okupowanej przez Rosjan Buczy. Opowiada, że jego wspomnienia wydają mu się dziś "nierealnym koszmarem". Mówi, że rzeczywistość w mieście przypominała książkę o apokalipsie, którą kiedyś próbował napisać.

OGLĄDAJ TVN24 NA TVN24 GO >>>

- Rosjanie wkroczyli 27 lutego i od tego momentu zaczęły latać nad nami samoloty rosyjskie. Na miasto spadały bomby - opowiada Kulida przed kamerą TVN24. Mówi, że w Buczy trwały zażarte walki, bo niedaleko niej znajduje się kluczowe ze względów strategicznych lotnisko Hostomel.

Walka o przetrwanie

Dziennikarz opowiada, że ziemia trzęsła się od wybuchów. Dwa pociski uderzyły w budynek, w którym mieszkał. - My chowaliśmy się w piwnicy. Szybko zaczęło brakować jedzenia, czystej wody - mówi Ukrainiec.

Dodaje, że wszyscy szukający schronienia bali się, że runie budynek, pod którym się ukrywali. - Jeżeliby się zawalił pod wpływem wybuchów, stałby się wielką mogiłą - mówi Kulida.

Dziennikarz opowiada, że mieszkańcy Buczy nie byli gotowi na skalę okropieństw, która ich spotkała. Zaznacza, że miejscowi starali się szybko organizować. I tak, piwnica, gdzie Siergiej Kulida chował się przed bombardowaniami, była wyposażona w agregat prądotwórczy.

- Mieliśmy dzięki temu prąd. Jedzenie przynosił nam wolontariusz. W taki sposób musieliśmy przetrwać kolejne dni - opowiada Siergiej Kulida.

Ukraińcy wracają do Buczy
Źródło: TVN24

"Świat musi wiedzieć"

Dziennikarz, dzięki pomocy burmistrza Tuszyna i łódzkiego wojewody, znalazł schronienie w Polsce. Jak mówi, chce teraz skupić się na stworzeniu niezależnego zespołu dziennikarzy, którzy pomogą w nagłośnieniu, co dokładnie wydarzyło się w Buczy.

- Trzeba to wszystko opowiedzieć: o masakrze, o gwałtach, o morderstwach dzieci. O tym, co robili rosyjscy żołnierze. W Europie, w Ameryce za mało o tym wiedzą - podkreśla. Zaznacza, że zależy mu na pokazaniu "prawdziwej twarzy Rosji".

Kulida odniósł się też do stanowiska Węgier, które nie chcą poprzeć sankcji Unii Europejskiej wymierzonych w rosyjski gaz i ropę naftową oraz nie pozwalają na transport broni przez swoje terytorium.

- Zastanawiam się, co stało się z pamięcią Węgier. Czy zapomnieli, co wydarzyło się w 1956 roku (powstanie węgierskie stłumione przez sowiecką armię - red.)? Dlaczego o tym nie mówią? Historia powtarza się teraz na Ukrainie - podkreśla.

Ukraiński dziennikarz zapowiada, że do nagłośnienia rosyjskich zbrodni będzie namawiał aktorów, pisarzy, polityków i reporterów z różnych krajów.

Czytaj także: