- Kierowcy tak się przyzwyczaili do lekceważenia tego prawa, że robią to nawet na naszych oczach – mówią łódzcy policjanci zaczynający dziś akcję wymierzoną w kierowców, którzy na zielonej strzałce nie zatrzymują samochodu przed sygnalizatorem. I chociaż takie manewry są dużym zagrożeniem dla pieszych, to i tak kierowcy się krzywią i pytają, czy drogówka nie ma poważniejszych zmartwień.
- Wie pan, dlaczego ten przepis jest martwy? Bo jest po prostu głupi – mówi Michał, młody kierowca, który chwilę wcześniej skręcił na skrzyżowaniu przy świecącej się zielonej strzałce.
Manewr wykonał nieprawidłowo i gdyby stał obok policjant, to mógłby wręczyć mu stuzłotowy mandat i jeden punkt karny. Dlaczego? Bo kierowca nie zatrzymał się przy sygnalizatorze. Podobnie zresztą jak kilka pojazdów przed nim.
- Gdyby każdy respektował przepisy drogowe tak drobiazgowo, to po mieście nie dałoby się jeździć – podkreśla nasz rozmówca.
Tyle, że takie tłumaczenia w ogóle nie przekonują drogówki, która w Łodzi właśnie rozpoczyna akcję "strzałka". Kierowcy tacy jak Michał mają od dziś być karani częściej niż dotąd. Pomóc w tym mają specjalne, nieoznakowane patrole, które będą obserwować sytuację przy kluczowych skrzyżowaniach.
„Jak idziesz, baranie?!”
- Kierowcy nie zdają sobie sprawy z zagrożenia, które wywołują. Strzałka oznaczająca warunkowy wjazd na skrzyżowanie włączana jest w tym samym momencie, kiedy dla pieszych zapala się zielone światło na najbliższym przejściu – przypomina asp. Marzanna Boratyńska z wydziału ruchu drogowego KMP Łódź.
Co to oznacza? Że pieszego może spotkać taki sam los, jak pana Romana z Łodzi.
- Wchodzę na przejście przy zielonym. Samochód przy mnie się zatrzymał. Nagle na prawym pasie wyskoczył samochód i mnie potrącił – opowiada. Na szczęście nie stało się mu nic groźnego.
- Wie pan, co ten facet z samochodu zrobił? Wyskoczył z auta i zaczął się na mnie drzeć. Krzyczał "jak idziesz baranie"! Pokazywał zieloną strzałkę i mówił, że „to on ma zielone” - dodaje nasz rozmówca.
Nawet przy policji
O tym, że problem jest duży przekonaliśmy się po tym, jak przez godzinę obserwowaliśmy skrzyżowanie ul. Milionowej z al. Rydza Śmigłego w Łodzi. Zdecydowana większość kierowców ignorowała przepis nakazujący im zatrzymanie się przed sygnalizatorem, który wyświetla zieloną strzałkę. Co ciekawe, kierowcy robili „swoje” nawet wtedy, kiedy na sąsiednim pasie stał radiowóz drogówki.
- Kierowcy tak utrwalili sobie zwyczaj ignorowania przepisu, że często obserwujemy na własne oczy jego łamanie – opowiada st. sierż. Michał Kotynia z drogówki w Łodzi.
Nasza kamera obserwująca skrzyżowanie nagrała też kierowców, którzy skręcają w prawo nawet wtedy, kiedy zielona strzałka się nie pali. Również na nich zasadzają się obecnie policjanci.
- To już dużo poważniejsze wykroczenie, ze które grozi od 300 do 500 złotych mandatu i sześć punktów karnych – mówi st. sierż. Kotynia.
Akcja „strzałka” ma być powtarzana cyklicznie.
Autor: bż/kv / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź