Poszła do lasu i przypięła go obrożą do drzewa. Tak ciasno, że zwierzę nie mogło się ruszyć. Porzuconego psa udało się uratować, właścicielce grozi więzienie.
Rafał Nowak mieszka w miejscowości Wolica, tuż obok lasu. W zeszły weekend usłyszał skowyt psa. Poszedł zobaczyć, co się dzieje.
- Zobaczyłem szczeniaka przywiązanego do drzewa. Bardzo cieszył się na mój widok, chociaż nie mógł nawet ruszyć głową - opowiada przed kamerą TVN24.
Mężczyzna zaopiekował się zwierzęciem i zadzwonił na policję.
- Od tego momentu funkcjonariusze ustalali, kto i dlaczego tak brutalnie potraktował psa - opowiada mł. asp. Ewelina Maciejewska z komendy policji w Bełchatowie.
Policja ustaliła, że za przestępstwem może stać 42-letnia kobieta.
We wtorek usłyszała zarzuty znęcania się nad zwierzęciem. Grozi jej do dwóch lat więzienia. Podczas przesłuchania na policji przyznała się do winy.
- O losie psa mógł wiedzieć też jej mąż i 19-letni syn. Ale to kobieta przywiązała zwierzę do drzewa. Jak tłumaczyła, ze względu na złe warunki lokalowe - opowiada asp. Maciejewska.
Czeka na nowy dom
Nie wiadomo, ile czasu minęło od przywiązania psa w lesie do znalezienia go przez Rafała Nowaka. Wiadomo, że pies jest w dobrym stanie. Trafił do schroniska dla zwierząt w Bełchatowie.
- Psiak obecnie przechodzi kwarantannę. Po jej zakończeniu będzie gotowy do adopcji. Zgłasza się do nas wiele osób, które chcą go przyjąć do swojej rodziny - mówi Mariusz Półbrat ze schroniska w Bełchatowie.
Autor: bż/i / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: Policja w Bełchatowie