Dziewczynka jechała przez skrzyżowanie po drodze rowerowej, obok siebie miała dorosłego opiekuna. Mieli zielone światło, ale drogę zajechał im kierowca, który skręcał w prawo na "strzałce". – Te zielone strzałki ogłupiają kierowców. Powinny albo zniknąć, albo być pomarańczowe – huczy w sieci.
Do zdarzenia doszło 17 września 2017 roku na skrzyżowaniu Hetmańskiej i Rokicieńskiej w Łodzi. Kamery miejskiego monitoringu nagrały, jak kierowca w białym samochodzie osobowym wjeżdża na skrzyżowanie na czerwonym świetle i skręca w prawo. Przejeżdża przez drogę rowerową, gdzie uderza w niego dziewczynka. Na szczęście dziecku się nic nie stało.W sieci można znaleźć też inny film z tego zdarzenia. Widać, że kierowca samochodu osobowego wjeżdża na skrzyżowanie, kiedy na sygnalizatorze pali się zielona strzałka. Nie zatrzymał się jednak przed sygnalizatorem. Nagranie wywołuje mnóstwo emocji wśród internautów:"Kolejny geniusz, który myśli, że jak ma zieloną strzałkę to ma pierwszeństwo" – komentuje Reredrum."Mistrzunio się spieszy. Więc ma w d… przepisy. Polska norma" – włącza się do dyskusji MałaKa.Dużo poparcia zebrał użytkownik, który zaproponował, aby zmienić kolor strzałki – z zielonej na pomarańczową."Ludziom się to myli. Są przyzwyczajeni, że zielona strzałka oznacza bezkolizyjny przejazd. A pomarańczowy kolor przy warunkowym skręcie byłby jasnym sygnałem, że nie mamy pierwszeństwa i korzystamy z dodatkowej szansy opuszczenia skrzyżowania" – uzasadnia Michał.Pod kontroląMariusz Ciarka z Komendy Głównej Policji mówi tvn24.pl, że nic nie jest mu wiadomo o tym, żeby strzałka w najbliższym czasie miała się zmienić. Przypomina, że do większości niebezpiecznych sytuacji doprowadzają ci, którzy po prostu ignorują istniejące już przepisy.- Strzałki sygnalizują prawo do warunkowego skrętu w prawo. Każdy kierowca ma obowiązek zatrzymania się przed takim sygnalizatorem i dopiero po upewnieniu się, że nikomu nie zagraża, może kontynuować manewr skrętu – podkreśla mł. insp. Ciarka.Problem w tym, że – jak niedawno udowadnialiśmy na tvn24.pl – przed sygnalizatorem mało kto się zatrzymuje.Z tą plagą stara się walczyć m.in. łódzka drogówka, która cyklicznie organizuje akcję "strzałka". W jej ramach policjanci obserwują skrzyżowania i karzą tych, którzy nie wykonają pełnego zatrzymania przed sygnalizatorem wyświetlającym zgody na warunkowy skręt.Pojawia się i znikaZielone strzałki od zawsze budzą dużo emocji. Ich losy też są zresztą mocno burzliwe. Zanim Polska weszła do Unii Europejskiej, na skrzyżowaniach można było znaleźć zielone strzałki wymalowane na metalowej tabliczce podwieszonej pod sygnalizatorem. Potem zostały one zastąpione znanymi do dziś sygnalizatorami, które włącza automat.Kierowcy zdążyli się do nich przyzwyczaić, kiedy usłyszeli, że strzałek jednak nie będzie. Rozporządzenia ministra infrastruktury z 2003 r. wskazywało, że do 2009 roku strzałki mają zniknąć ze wszystkich skrzyżowań kolizyjnych. Czyli takich, gdzie po skręcie w prawo kierowca musiałby np. przeciąć przejście dla pieszych lub włączyć się do ruchu na ulicy, którą jadą samochody.Ze skrzyżowań znikały więc kolejne (zainstalowane raptem kilka lat wcześniej) sygnalizatory wyświetlające znak. Najszybciej usuwano je w Warszawie. Ówczesny miejski inżynier ruchu, Janusz Galas podkreślał przy tym, że jest przeciwny temu, co musi robić.- Przepisy są absurdalne, ale obowiązujące – tłumaczył wtedy. Dlaczego ma to znaczenie? O tym za chwilę. Kilka miesięcy przed ostatecznym końcem tych znaków do gry wkroczył ówczesny szef resortu infrastruktury, Cezary Grabarczyk. W swoim rozporządzeniu stwierdził, że strzałki jednak mogą zostać.Na kilka lat był spokój. W zeszłym roku strzałki znalazły się na cenzurowanym. Za ich usuwanie wzięli się (znowu) urzędnicy z Warszawy. Zarząd Dróg Miejskich poinformował, że sygnalizatory będą usunięte z 300 skrzyżowań. Dlaczego? Jak mówiła Karolina Gałecka z Zarządu Dróg Miejskich, zmiany mają poprawić bezpieczeństwo.Co kraj, to obyczajW archiwach TVN24 jest kilkadziesiąt materiałów przygotowanych przez naszych reporterów przy okazji Euro 2012, które odbyły się w Polsce i na Ukrainie. Kibice, którzy wtedy przyjechali na mistrzostwa z całej Europy (i świata) opowiadali w nich o tym, co najczęściej ich zaskakuje w Polsce.Wśród dość oczywistych typów (kiszone ogórki) wielu rozmówców wskazywało na zielone strzałki na skrzyżowaniach. Czy faktycznie strzałki są charakterystyczne tylko dla naszych dróg?Sprawdziliśmy. I tak - faktycznie w wielu krajach strzałek nie ma. To jednak nie oznacza, że kierowcy w Madrycie, Paryżu czy Londynie nie mogą skorzystać z warunkowego skrętu.Bo na przykład w Wielkiej Brytanii nietrudno znaleźć znaki informujące, że na czerwonym można skręcić (w lewo, bo ruch jest lewostronny) pod warunkiem przepuszczenia innych samochodów. Podobna zasada obowiązuje zresztą w Stanach Zjednoczonych. W większości stanów można skręcić w prawo na skrzyżowanie przy czerwonym. Chyba, że jest tabliczka tego zabraniająca.To jednak nie oznacza, że strzałki są tylko u nas. Można je za to bez większego problemu znaleźć w Czechach, Rosji, na Węgrzech czy Rumunii. Często opatrzone są dodatkowym ostrzeżeniem o tym, że przed skrzyżowaniem trzeba się zatrzymać i przepuścić pieszych, rowerzystów i wszystkie samochody, których drogę musimy przeciąć.
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: monitoring