"Ostrożnie, nie rzucać! Żywe zwierzę!" - taki napis zobaczyli pracownicy poczty w Łodzi, którzy sortowali przesyłki. Po chwili z kartonu wypełzł półtorametrowy pyton królewski. - Okazało się, że gad pokonał zabezpieczenia paczki i zdołał się uwolnić - mówią strażnicy miejscy, którzy zostali wezwani przez przerażonych pocztowców.
Wąż miał dotrzeć zamknięty w paczce w okolice Kołobrzegu. Jego podróż szybko się jednak zakończyła - w sortowni poczty przy al. Włókniarzy w Łodzi.
- Gad był na tyle silny, że stworzył sobie dziurę w paczce - mówi Łukasz Berliński, szef Animal Patrolu, specjalnej sekcji straży miejskiej zajmującego się zwierzętami.
Pracownicy poczty przerwali sortowanie paczek i zadzwonili po pomoc. Trudno się dziwić - gad, który się uwolnił to potężny, półtorametrowy pyton królewski.
"Zgodnie z prawem"
Strażnicy złapali gada. Potem zadzwonili do nadawcy paczki (na przesyłce był jego numer telefonu).
- Okazało się, że jest to doświadczony hodowca spod Łodzi. Mężczyzna przyjechał na pocztę razem z dokumentami potwierdzającymi legalność gada - mówi Berliński.
Dodaje, że zagrożony wyginięciem gad był przesyłany legalnie.
- Hodowca próbował zabezpieczyć zwierzę w prawidłowy sposób. Jak się jednak okazuje, nie zawsze to wystarcza - wzrusza ramionami strażnik.
Pyton królewski został przekazany hodowcy. Nie wiadomo, czy znowu będzie próbował wysłać gada pocztą.
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: Animal Patrol Łódź