- Popełnił błąd i powinien zostać ukarany - tak pracę asesora komorniczego z Sieradza oceniła Okręgowa Izba Komornicza w Łodzi i skierowała wniosek o ukaranie go do komisji dyscyplinarnej. Asesor przeprowadził egzekucję komorniczą u kobiety bez długów. Zadłużony jest jej ojciec, ale tłumaczenia nie przeszkodziły w zabezpieczaniu mienia. Sprawę nagłośnił reportaż programu "Blisko Ludzi" w TVN24.
Okręgowa Izba Komornicza pochyliła się w poniedziałek nad sprawą asesora komorniczego z Sieradza (woj. łódzkie), który w połowie grudnia we wsi Majdan pod Warszawą pojawił się w domu Marioli Augustyniak. Przyszedł z pomocnikami, żeby przeprowadzić egzekucję. Kobieta nie była dłużnikiem, z pieniędzmi zalegał jej ojciec. Gdy nie chciała wpuścić asesora do domu, miało dojść do przepychanki i rękoczynów. Sprawę nagłośnił reporter magazynu interwencyjnego "Blisko Ludzi", Piotr Czaban.
OIK we wtorek po południu poinformowała, że ustalenia dziennikarza TVN24 były trafne. Asesor, zdaniem komorników, bezpodstawnie zajął mienie córki dłużnika.
- Skierowaliśmy jego sprawę do komisji dyscyplinarnej. To ona ma ostatecznie stwierdzić, czy doszło do błędu czy też nie. Komisja zadecyduje też o ewentualnym wymiarze kary - wyjaśnia Andrzej Ritmann z Okręgowej Izby Komorniczej.
I dodaje, że asesorowi może grozić -upomnienie, kara finansowa, a nawet wyrzucenie z zawodu.
- Przyjrzeliśmy się też odpowiedzialności komornika, w imieniu którego działał asesor. W opinii Izby Komorniczej nie odpowiednio nadzorował pracę asesora. Wniosek o rozpatrzenie tej sprawy również trafi do komisji dyscyplinarnej - mówi rozmówca TVN24.
"Uderzył mnie, kopnął, zabrał rzeczy"
- Odwrócił mnie w róg, silnie uderzył w prawy pośladek, kolanem wysoko kopnął - mówiła reporterowi "Blisko ludzi". - To wyglądało jak napad - dodawała. Na miejsce przyjechała policja, która zamknęła kobietę w radiowozie.
Wątek agresji ze strony asesora badała w poniedziałek OIK. Według ustaleń przełożonych komornika, asesor nie zachowywał się agresywnie.
- Agresywną postawę, według obecnych, ustaleń prezentowała za to poszkodowana - tłumaczy Andrzej Ritmann.
W czasie egzekucji asesor komorniczy zabrał z domu sprzęty gospodarstwa domowego i keyboard, na którym dziecko uczyło się grać. Kobieta oskarża komornika o najście, przekroczenie uprawnień i bezprawne użycie wobec niej siły fizycznej.
Wątpliwości budzi także fakt, że komornik nie chciał przeprowadzić egzekucji w domu dłużnika, który nazwał "niezamieszkaną ruiną". Jak sprawdził reporter, w domu mieszka mężczyzna i znajdują się tam wartościowe przedmioty.
Komornik się broni
Komornik w liście przesłanym do redakcji "Blisko ludzi" twierdzi, że miał prawo wejść do domu córki dłużnika, bo stoi na nieruchomości, która ma ustanowioną służebność na rzecz ojca. Oznacza to, że może on swobodnie korzystać z domu kobiety. Jest to sądownie potwierdzone i zdaniem komornika to wystarczający powód, by majątek córki był zabezpieczeniem długów ojca.
Zdaniem obecnego w studio programu "Blisko ludzi" radcy prawnego Lecha Obary, komornik nie miał prawa wejść do mieszkania kobiety, bo było to "cudze mieszkanie", niezamieszkane przez dłużnika. - Mało tego, stanowi to naruszenie miru domowego - powiedział.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl
Autor: bż/sk / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź