- O! Tam ktoś jest! Nie pracuje, ale chociaż przyszedł! - cieszy się kierowca stojący w długim korku przy Rondzie Solidarności w Łodzi. Jeździ tu codziennie, ale pierwszy raz zauważył, żeby po rozkopanym placu budowy ktoś się kręcił. - Jak żyję, to takiej inwestycji nie widziałem - komentuje kobieta stojąca w tym samym korku.
Reakcje ludzi, którzy próbują przejechać w pobliżu Ronda Solidarności w Łodzi można podzielić na dwie kategorie. Jedni się bulwersują, inni - i to zaskakująco duża grupa - szydzą z tego, jak wygląda remont. A wygląda tak, że po rozkopaniu ulic i zmianie organizacji ruchu tworzą się duże korki, a pracownicy gdzieś się wynieśli.
- Jestem bardzo dumny z wykonawcy. Jako jedyny nawet nie próbuje ściemniać, że wyrobi się w terminach umownych - uśmiecha się Marek, pracownik naukowy wydziału prawa Uniwersytetu Łódzkiego stojącego przy rozkopanym rondzie.
- Zapierniczają tak, że nie mają kiedy przyjść do pracy - śmieje się jego znajoma.
Prace rozpoczęły się w połowie sierpnia. Internauci od kilku dni opisują ich mocne spowolnienie. I raportują, jeżeli coś się zadzieje:
"Wczoraj widziałem 4 osoby w kamizelkach i akurat wpatrywali się z 10 minut w dziurę, jaką wykopali" - informuje Kamil. Igor dodaje, że około 14 widziany był pracownik, który polewał plac budowy wodą. Więcej szczęścia miał Marek: "Wczoraj zdarli asfalt od Pomorskiej w kierunku Telefonicznej i na lewoskręcie w Źródłową. Dziś pusto" - opowiada.
"My tu nie od roboty"
To, jak wyglądają prace na Rondzie Solidarności sprawdzaliśmy w ostatnich dniach kilkukrotnie - rano i wieczorem. Nie udało nam się uchwycić żadnych prac. W czwartek rano pojechaliśmy tam z kamerą. Spotkaliśmy trzech mężczyzn - jeden rozładowywał samochód pełen betonowych elementów, dwóch innych mu się przyglądało.
- Panowie, coś mało tu osób do pracy. Tylko was trzech - zagailiśmy.
- Nie, nie. Ja tu tylko od rozładunku - zaprotestował ten, który krzątał się przy ciężarówce.
- A panowie? - zapytaliśmy dwóch innych (z czego jeden miał odblaskową kamizelkę).
- No my też nie od roboty, tylko rozładunku - rozłożyli ręce.
Rondo, które jest ważnym miejscem dla ruchu w mieście (prowadzi tędy jedna z dwóch najważniejszych arterii łączących północ z południem Łodzi) mogłoby więc sprawiać wrażenie opuszczonego. Mogłoby, ale nie sprawia - bo wokół prac jest ciągle tłoczno.
- Stoimy tu w korkach niezależnie od godziny. Szlag mnie trafia, że oni tu nic nie robią. Przecież to czysty kretynizm - załamuje ręce Tomek, pracujący jako kurier.
Trzeba się dogadać
Wykonawca robót nie chciał z nami rozmawiać. Odesłał do zamawiającego, czyli łódzkiego magistratu.
- Zarówno mieszkańcy jak i sami pracownicy informowali nas, że nie wszystkie normy są spełnianie przez wykonawcę - mówi Tomasz Andrzejewski z Zarządu Dróg i Transportu w Łodzi.
W rozmowie z tvn24.pl tłumaczy, że w czasie trwania robót okazało się, że torowisko znajdujące się na rondzie trzeba odwodnić. A to prace, na które trzeba umówić się z przedstawicielami wodociągów. Rozmowy trwają.
- Oczywiście tego typu problemy nie oznaczają, że wykonawca nie ma już nic innego do pracy. Powinien w miarę możliwości jak najszybciej uporać się z powierzonym mu zadaniem. Dlatego poprosiliśmy wykonawcę o spotkanie w sprawie sytuacji na rondzie - mówi Andrzejewski.
Na spotkaniu wykonawca przedstawił harmonogram prac i poinformował, że rozmowy z przedstawicielami Zakładu Wodociągów i Kanalizacji w Łodzi ciągle trwają.
Teoretycznie już za miesiąc - po nowym torowisku (zamiast którego na razie jest dziura) - mają jeździć tramwaje. Prace na Rondzie Solidarności mają zgodnie z umową zakończyć się do końca roku. Jeżeli będzie inaczej - wykonawca będzie musiał płacić kary umowne.
Jak ustaliliśmy, wartość inwestycji to 4,6 mln złotych. Za każdy dzień spóźnienia wykonawca będzie musiał zapłacić 0,02 proc. wartości - czyli ok. 920 złotych.
Autor: bż/i / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź