Koszmar pacjentów przed przychodnią. Będzie kara za "zafundowanie" kolejek?

Kolejka ludzi do przychodni przy ul. Wierzbowej 38
Kolejka ludzi do przychodni przy ul. Wierzbowej 38
Źródło: Twitter | Aro Rygała

Pięć godzin czekania - pierwsze dwie, żeby w ogóle wejść z ulicy do przychodni. Tak w zeszły czwartek wyglądała sytuacja pacjentów w jednej z przychodni w Łodzi. NFZ wziął pod lupę przychodnię, w której lekarze wyznaczyli "dzień zapisów" do specjalisty.

Niektórzy ledwo stali na nogach - tłumy schorowanych pacjentów w zeszłym tygodniu ustawił się w olbrzymiej kolejce do rejestracji Poradni Endokrynologicznej i Regionalnego Ośrodka Menopauzy i Osteoporozy w Łodzi.

Setki pacjentów pojawiło się jednego dnia, żeby zapisać się do specjalisty. Chorzy mówili nam, że lekarze wyznaczyli na 1 października "dzień zapisów". O pacjentach, którzy musieli czekać nawet 5 godzin na rejestrację informowaliśmy na tvn24.pl w piątek.

NFZ zażądał pisemnych wyjaśnień od poradni. Po nagłośnieniu przez nas sytuacji rzeczniczka łódzkiego oddziału Fundusz komentowała, ze zdarzenie było "absolutnie naganne i nie powinno mieć miejsca". W poniedziałek do drzwi poradni zapukali kontrolerzy NFZ.

- Kontrolowany będzie sposób prowadzenia kolejki oczekujących i oraz informacje, które świadczeniodawca zobowiązany jest udostępniać dla pacjentów - wyjaśnia Anna Leder, rzecznik NFZ w Łodzi.

Będzie kara?

Kontrola będzie trwała do 2 listopada. Jej wyniki zadecydują czy i jaką karę dostanie poradnia.

- Wysokość kary uzależniona jest od rezultatów kontroli, w tym wypadku, może wynieść 1% wartości umowy z ŁOW NFZ - wyjaśnia Leder.

Oprócz tego zamieszanie z zeszłego czwartku może obniżyć szanse przychodni na nowy kontrakt z Funduszem.

- Negatywny wynik kontroli przeprowadzonej u świadczeniodawcy wpływa na obniżenie jego punktacji, którą może otrzymać za ofertę w tzw. rankingu podczas kontraktowania świadczeń na kolejne lata - dodaje rozmówczyni tvn24.pl.

"Wszystko przez plotkę"

Przedstawiciele szpitala, który zarządza przychodnią, twierdzą, że wszystko przez jednego z pracowników.

Koszmar pod łódzką przychodnią

Koszmar pod łódzką przychodnią

- Któryś z lekarzy zaczął mówić o terminie zapisywania pacjentów. To był błąd, który szybko się nawarstwił i doprowadził do zamieszania - mówi tvn24.pl Jacek Dudek, rzecznik szpitala im. WAM, zarządzający poradnią endokrynologiczną przy ul. Wierzbowej. Jacek Dudek przeprasza pacjentów i zapewnia, że "więcej taka sytuacja się nie powtórzy".

- Zawinił tu błąd ludzki. Potem o rzekomym terminie rejestrowania pacjentów zaczęło mówić coraz więcej osób. Rozesłaliśmy pisma do wszystkich podległych nam placówek, żeby nikt nie mówił o "dniu zapisów" - tłumaczy nasz rozmówca.

Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl

Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź

Czytaj także: