Do drugiego czerwca Marcin P. nie może uczestniczyć w rozprawach - tak w swojej opinii napisał biegły psychiatra badający byłego szefa Amber Gold. Dlatego też P. nie pojechał w czwartek do Gdańska na rozprawę w jednej ze swoich pobocznych spraw. - Na główną sprawę będzie zdrowy - słyszymy od osób, które mają kontakt z Marcinem P.
Od dwóch lat domem dla Marcina P. jest cela w piotrkowskim areszcie. Na swoich siedmiu metrach kwadratowych przez ostatnie miesiące zajmował się głównie czytaniem 2600 tomów akt we własnej sprawie. Łódzcy prokuratorzy, którzy zajmują się sprawą największej piramidy finansowej ostatnich lat chcieli, żeby P. szybko zapoznał się z ustaleniami prowadzonego śledztwa. Dlatego też nie zgadzali się, żeby były szef Amber Gold uczestniczył w mniejszych sprawach, w których też jest oskarżony.
W czwartek Marcin P. nie pojechał na rozprawę w Gdańsku, gdzie miał odpowiadać za brak terminowych wpłat do urzędu skarbowego zaliczek na podatek dochodowy. Jego nieobecność tym razem nie była związana z czytaniem akt w sprawie Amber Gold, tylko z opinią biegłego psychiatry.
- Chodziło o względy zdrowotne. Więcej nie mogę powiedzieć - ucina Krzysztof Kopania, rzecznik łódzkiej prokuratury.
"Na główną rozprawę będzie gotowy"
Oficjalnie nikt nie chce informować, co dokładnie dolega byłemu prezesowi Amber Gold. Redakcja tvn24.pl rozmawiała ze strażnikami, którzy codziennie widują się z Marcinem P.
- Jak każdy ma lepsze i gorsze dni, ale nie jest z nim źle. Na proces w sprawie Amber Gold będzie gotowy - zapewniają.
Jakub Białkowski, rzecznik piotrkowskiego aresztu informuje, że P. przesiaduje w celi sam. Na spacerach też nie ma kontaktu z innymi osadzonymi.
- Gdyby z aresztowanym działo się coś złego, zachodziłoby podejrzenie, że ma na przykład ciężką depresję to byśmy o tym wiedzieli - tłumaczy rzecznik piotrkowskiego aresztu.
Huczy od plotek
O Marcinie P. i jego żonie Katarzynie było ostatnio głośno po tym, jak lokalni dziennikarze ujawnili, żona twórcy piramidy finansowej, byłego prezesa Amber Gold zaszła za kratami w ciążę, a ojcem dziecka ma być więzienny strażnik.
- Baliśmy się jak to zniesie P., ale nie było tragedii. W cierpkich słowach skwitował to podczas rozmowy z wychowawcą - mówią nam nieoficjalnie strażnicy z Piotrkowa.
Katarzyna P. jest obecnie w Grudziądzu, w jedynym w Polsce więzieniu z oddziałem położniczym.
Ostatnia prosta
Prokuratorzy podtrzymują, że akt oskarżenia w sprawie Amber Gold trafi do sądu w czerwcu, po niemal trzech latach śledztwa. P. jest podejrzany o 25 przestępstw.
Jego żona, Katarzyna ma o osiem zarzutów mniej. Para - zdaniem śledczych - razem oszukała 18 tys. osób. Ona też nie chce się z niczego tłumaczyć; też nie czuje się winna.
- Podejrzani doprowadzili do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w kwocie prawie 851 mln złotych - informuje Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury i dodaje, że małżeństwu P. grozi 15 lat więzienia.
Amber Gold to firma, która miała inwestować w złoto i inne kruszce. Działała od 2009 r., a klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji - przekraczającym nawet 10 proc. w skali roku - które znacznie przewyższało oprocentowanie lokat bankowych.
Pieniądze z lokat były wydawane na różne cele. Na działalność lotniczą, w tym finansowanie linii OLT Express, przeznaczono prawie 300 mln zł, ponad 214 mln zł wydano na bieżącą działalność spółki, w tym m.in. na zakup nieruchomości czy reklamę. Ustalono, że prezes Amber Gold Marcin P. i jego żona wypłacili sobie w sumie 18,8 mln zł "pensji".
13 sierpnia 2012 r. firma ogłosiła likwidację, tysiącom swoich klientów nie wypłaciła powierzonych jej pieniędzy i odsetek od nich.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż/i / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24