Przy krawędzi jezdni leży człowiek. Kilka metrów dalej - uszkodzony rower. Wszystko miało wyglądać jak miejsce, gdzie niedawno ktoś potrącił rowerzystę. To jeden z dwóch testów na społeczną empatię zorganizowanych w środę przez policję. Oba zostały - niestety - oblane.
Ze względów bezpieczeństwa na krawędzi leśnej drogi w pobliżu Aleksandrowa Łódzkiego położono manekina. Funkcjonariuszom policji zależało na tym, żeby osoby przejeżdżające tędy osoby miały wrażenie, że kilka chwil wcześniej doszło tutaj do wypadku a leżąca przy drodze osoba potrzebuje pomocy.
Po zaaranżowaniu prowokacji, funkcjonariusze policji, uniwersytetu medycznego (współorganizatora eksperymentu) oraz dziennikarze schowali się w zaroślach. Zaczął się test.
- Miejsce zdarzenia obserwowaliśmy przez dwadzieścia minut. W tym czasie przejechało obok manekina 76 pojazdów. Tylko sześć zatrzymało się, aby sprawdzić co się stało. Czyli statystycznie co trzynasty - relacjonuje reporter TVN24, Piotr Dąbrowicz.
"Pijany!"
Po pewnym czasie eksperyment społeczny przeniósł się do centrum Aleksandrowa Łódzkiego.
- Pozorant symulował zasłabnięcie i czekał na udzielenie pomocy - tłumaczy nadkom. Adam Kolasa z łódzkiej policji.
Wyniki? I tym razem niepokojące.
- Przyglądałem się temu miejscu z ukrycia przez 15 minut. W tym czasie obok leżącego człowieka przeszło około 30-40 osób. Tylko trzy się zatrzymały - mówi Piotr Dąbrowicz.
W rolę nieprzytomnego mężczyzny wcielił się jeden z policjantów ze Zgierza.
- Kilka osób mijając mnie mówiło z politowaniem w głosie, że pewnie się upiłem - wspomina funkcjonariusz.
Nadkom. Adam Kolasa komentuje, że takie podejście do leżących na ulicy osób może skończyć się tragedią.
- Powodów może być naprawdę wiele, od zasłabnięcia, udaru czy zawału serca, po uczestniczenie w wypadku drogowym. W takich sytuacjach często liczy się każda sekunda, dlatego też nie możemy przechodzić obok potrzebujących obojętnie - kończy Kolasa.
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Łódź