Otworzył słoik po kawie i wylał jej kwas siarkowy na twarz. Zaatakował na sądowym korytarzu, tuż przed rozprawą, na której był oskarżany o stalking. Dziś został skazany na 25 lat więzienia.
Wyrok, który zapadł w łódzkim sądzie okręgowym, jest nieprawomocny.
- Kara została wymierzona za usiłowanie zabójstwa oraz duże i trwałe oszpecenie kobiety, którą oblał kwasem siarkowym, a także za kierowanie wobec niej gróźb karalnych - informuje tvn24.pl Paweł Urbaniak, rzecznik łódzkiego sądu.
Robert W. ma też zakaz kontaktowania się z poszkodowaną - łódzką projektantką i modelką, Katarzyną Dacyszyn.
Skazany 51-latek będzie mógł się ubiegać o warunkowe zwolnienie z więzienia po odbyciu 20 lat kary.
Tragedia w sądzie
Poszkodowana Katarzyna Dacyszyn poinformowała nas, że nie będzie komentować wyroku do momentu jego uprawomocnienia się.
Do jej koszmaru doszło 22 sierpnia 2016 roku. Wtedy Robert W. w słoiku po kawie wniósł do sądu przygotowany wcześniej w domu kwas siarkowy. Na korytarzu podszedł do czekającej na rozprawę Dacyszyn i wylał żrącą substancję na twarz, ręce i tułów kobiety.
Przerażoną i ciężko poparzoną kobietą zajęli się pracownicy sądu. Napastnik usiadł wtedy spokojnie, zapalił papierosa i zadzwonił do kolegi. Poprosił, aby ten przekazał jego matce, że został zatrzymany przez policję. Napastnik trafił do aresztu. Początkowo był oskarżony o spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu pani Katarzyny.
Ostatecznie prokuratorzy oskarżyli go o usiłowanie zabójstwa. Biegli powołani w czasie śledztwa uznali bowiem, że kwas mógł dostać się do dróg oddechowych i pokarmowych poszkodowanej i doprowadzić do zgonu.
Wróg znikąd
Robert W. nękał Katarzynę Dacyszyn od 11 lat wiadomościami z różnych numerów telefonów i kont w internecie. O tym, że to sąsiad z tego samego bloku, kobieta dowiedziała się po wielu latach. Podkreśla, że nigdy go nie znała, nie mieli też wspólnych znajomych.
Redakcji tvn24.pl udało się dotrzeć do akt tej sprawy, z których wynika, że W. zmienił nazwisko, żeby bardziej kojarzyć się z drapieżnikiem. Wytatuował też sobie insygnia generalskie. Z wysyłanych przez niego wiadomości wynika, że bacznie obserwował życie swojego "celu". Wysyłał też liryczne wiadomości, w których przekonywał, że "zachorował" i "chce wyzdrowieć z tego uczucia".
Nękanie przybrało na sile, kiedy kobieta - mimo upływu czasu - nie wykazywała zainteresowania mężczyzną.
- W 2014 roku rozstałam się z dotychczasowym partnerem. Wtedy wiadomości się mocno nasiliły. W końcu dostałam wiadomość: "Zaczniesz mi odpowiadać, czy mam pojawić się w twoich drzwiach z różą w zębach, żebyś umarła ze strachu?" - opowiadała Katarzyna Dacyszyn w wywiadzie dla tvn24.pl jeszcze przed odczytaniem wyroku.
"Zabić to jak splunąć"
Kobieta zgłosiła się na policję. Stalker został oskarżony o przestępstwo z art. 190 Kodeksu karnego, czyli uporczywe nękanie. Przed sądem miał odpowiadać z wolnej stopy. Groziło mu do trzech lat więzienia.
Prokuratorzy ustalili, że atak zaczął planować w lutym 2016 roku. W internecie wyszukiwał sposobów otrzymania żrących substancji. Sprawdzał, jak atak kwasem może wpłynąć na wygląd ofiary. W końcu kupił niezbędne składniki.
- Dla mnie zabić to jak splunąć. Gdybym chciał, to ona już by nie żyła - mówił prokuratorom już po zatrzymaniu. - Chciałem, żeby jak najwięcej kwasu dostało się na jej twarz, usta, nos i oczy - mówił w prokuraturze po zatrzymaniu.
Autor: bż/gp / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź