Zaskoczeni niecodziennym obrotem sprawy próbowali skontaktować się ze zgłaszającym. Ten jednak nie odbierał telefonu.
- Nie wiemy, czy ktoś wezwał nas w dobrej wierze, czy też nie - przyznaje Łukasz Berliński, szef Animal Patrolu.
I pewnie byłby ubawiony całą sytuacją, gdyby nie to, że interwencja zabrała strażnikom cenny czas.
- Mogliśmy go poświęcić na ratowanie zdrowia i życia zwierząt, które czekają w kolejności. Dlatego apelujemy o upewnienie się, czy zwierzę, którego dotyczy zgłoszenie, jest z krwi i kości - mówi nasz rozmówca.
Miska spokoju
Właściciel posesji, na której stoi "pies" zadbał o to, żeby ludzie już się tak nie przejmowali jego losem.
- Znalazł miskę, do której wlał wodę. Może dzięki temu nie będzie już więcej tak kuriozalnych zgłoszeń - podsumowuje Berliński.
Autor: bż//ec / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: Animal Patrol w Łodzi