Morderstwo jak z horroru, pościg jak z filmu akcji. "Uciekał na Litwę, gnał ponad 200 km/h"

Do zatrzymania doszło na terytorium Litwy
Moment zatrzymania jednego z podejrzanych
Źródło: http://alytausgidas.lt/
Pościg zaczął się w Polsce, skończył na Litwie. Ścigany 44-latek gnał nawet 200 km/h, w ręce policji wpadł dopiero po tym, jak jego porsche uderzyło w słupek. Zatrzymany jest podejrzany o udział w brutalnym zabójstwie na terenie Łodzi. - To był bardzo niebezpieczny pościg - mówią litewscy funkcjonariusze.

O brutalnym zabójstwie przy ul. Przestrzennej w Łodzi pisaliśmy na portalu tvn24.pl w poniedziałek. 43-letni łodzianin został przez sprawców przyciśnięty samochodem do drzewa. Obrażenia były tak poważne, że mężczyzna zmarł na miejscu.

- Mogę potwierdzić, że udało się zatrzymać dwóch mężczyzn, którzy mogli mieć związek z tą tragedią. Jeden z nich został zatrzymany na terenie woj. łódzkiego - mówi mł. insp. Joanna Kącka z łódzkiej policji.

Zatrzymanie drugiego przypominało film akcji. Mężczyzna został namierzony przez funkcjonariuszy w woj. podlaskim. Zaczął uciekać przed policją w swoim porsche. Przejechał przez granicę z Litwą.

- Polscy funkcjonariusze poprosili litewskich kolegów o pomoc. W pościg zostały zaangażowane liczne siły - informują litewscy funkcjonariusze, na których powołują się dziennikarze portalu alytausgidas.

Porsche w końcu wypadło z drogi

Litewska policja przekazała miejscowym mediom film, na którym widać fragmenty pościgu. Widać na nim, jak samochód podejrzanego podjeżdża pod jeden z radiowozów. Po kilku sekundach zaczyna się cofać z dużą prędkością i znika w sąsiedniej uliczce. Na kolejnych ujęciach możemy zobaczyć, jak policjanci jadą pod prąd, aby ominąć korek na jednej z dróg.

Ścigani Polacy (oprócz 44-latka w samochodzie znajdowała się też jego 25-letnia znajoma) przejechali z dużą prędkością przez miejscowość Łoździeje. Pościg zakończył się dopiero około 30 km dalej - w miejscowości Olita.

Litewskie media informują, że samochód 44-latka w pewnym momencie wypadł z drogi i uderzył w słupek. Na filmie udostępnionym przez policję widać, jak policjanci podbiegają do Polaków, którzy są już poza autem, i ich zatrzymują.

Podejrzany o zabójstwo wciąż na wolności

Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury informuje, że na wniosek prokuratury sąd wydał już Europejski Nakaz Aresztowania 44-latka, dlatego mężczyzna niedługo będzie już do dyspozycji polskich śledczych. I usłyszy zarzut, który prokuratura postawiła mu zaocznie.

- Jest on podejrzany o udział w pobiciu z użyciem niebezpiecznych narzędzi i uszkodzenia samochodu pokrzywdzonego - mówi prokurator Kopania.

Taki sam zarzut usłyszał już 42-latek, który wcześniej został zatrzymany na terenie woj. łódzkiego. Mężczyzna trafił już do aresztu.

Obu grozi do 8 lat więzienia.

Na wolności wciąż jest jeszcze mężczyzna, którego prokuratorzy podejrzewają o zabójstwo.

- Poszukiwany w związku z tą zbrodnią wciąż ukrywa się przed organami ścigania - mówi prokurator. Dodał, że za mężczyzną wysłany został list gończy. Śledczy postanowili już o postawieniu mu zarzutu, za który grozi dożywocie.

Zobacz naszą relację po morderstwie:

Policja szuka sprawców zabójstwa

Policja szuka sprawców zabójstwa

"Noga trzymała się tylko na skórze"

W sobotę po południu na ul. Przestrzennej zginął 43-latek. Był on dobrze znany policji. Kopania opowiada, że zabity 43-latek tuż przed śmiercią odwiedził razem z partnerką swojego ojca.

- Mężczyźni prowadzili razem działalność gospodarczą. Już po wizycie do jego samochodu podjechali sprawcy i zablokowali drzwi pasażerce. Ta uciekła przez drzwi kierowcy do budynku, z którego wyszedł jej partner - mówi prokurator. 43-latek też uciekał. Sprawcy dogonili go kilkadziesiąt metrów dalej.

- Przycisnęli go do drzewa przodem samochodu. Po chwili odjechali - informuje prokurator. Policja stara się ustalić, kim są sprawcy.

Śledczy nie wykluczają, że motywem zbrodni były porachunki.

Do zatrzymania doszło ok. 40 kilometrów za granicą z Litwą
Do zatrzymania doszło ok. 40 kilometrów za granicą z Litwą
Źródło: | Google Earth

Autor: Bartosz Żurawicz/i/jb / Źródło: TVN24 Łódź

Czytaj także: