Szpitale mają pracować na pełnych obrotach przez cały dzień, a tak nie jest - twierdzi NFZ i żąda, żeby specjaliści dyżurowali przez całą dobę. Grozi karami.
- Podpisujemy ze szpitalami umowy, w których zobowiązują się do pracy 24 godziny na dobę, przez cały tydzień. Placówki jednak tego nie robią - mówi Jolanta Kręcka, dyrektorka łódzkiego NFZ.
W większości łódzkich szpitali specjaliści są na dyżurach przez około 8 godzin. Potem pacjentami opiekuje się lekarz dyżurny. Najczęściej to jedna osoba na cały oddział. Umowy z NFZ mówią jednak, żeby np. na kardiologii lekarzy było aż trzech.
- Każdy szpital musi zorganizować pracę tak, żeby przyjęty pacjent mógł liczyć na pomoc specjalisty. Nie może tak być, że szpital jest w uśpieniu, a chory musi być przewieziony na ostry dyżur do innego - dopowiada w rozmowie z TVN24.pl Beata Aszkielaniec z łódzkiego NFZ.
"Będzie kontrola"
NFZ informuje, że szpitale i konsultanci wojewódzcy w Łodzi umawiają się, że na ostrym dyżurze jest jeden oddział szpitalny w mieście, który może w każdej chwili przyjąć pacjentów. Pozostałe placówki chcą oszczędzać i wychodzą z założenia, że nie muszą mieć przez całą dobę pełnej obsady kadrowej.
- Nie będziemy tolerować takiego rozwiązania. Jeżeli nie nastąpią zmiany, będziemy nakładać kary i odbierać kontrakty. Będziemy kontrolować wszystkie oddziały, których praca będzie budzić nasze zaniepokojenie. Będziemy też sprawdzać wszystkie sygnały od pacjentów - zapowiada dyrektor Kręcka.
NFZ "nie działa na korzyść"
- Pacjent ma do dyspozycji wykwalifikowaną opiekę przez całą dobę. Pacjentów przewozimy do innych placówek tylko wtedy, kiedy w naszym szpitalu brakuje miejsc - zapewnia prof. Piotr Kuna, dyrektor szpitala im. N. Barlickiego w Łodzi
Prof. Kuna stwierdza też, że wtrącanie się funduszu do organizacji niesienia pomocy w szpitalach nie działa na korzyść pacjentów.
Autor: bż/mz / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź