"Reakcja ludzi powala na kolana", "ależ znieczulica" - to komentarze pod zamieszczonym w sieci filmem, na którym widać zderzenie w centrum Łodzi. Jadąca samochodem osobowym 30-latka wjechała na skrzyżowanie al. Kościuszki i Zamenhofa na czerwonym świetle i uderzyła w bok taksówki. Do rozbitych aut - jak widać na nagraniu - początkowo nikt nie podchodził.
Nagranie zarejestrowane 26 maja zostało opublikowane na jednym z portali społecznościowych. Na filmie widać, jak ciemny samochód osobowy marki Suzuki, jadąc aleją Kościuszki, wjeżdża na skrzyżowanie na czerwonym świetle i uderza w bok jadącej taksówki, która jechała na wprost ulicą Zamenhofa. Obok rozbitych aut przejeżdża inny samochód. Przechodzący kilka metrów dalej przechodnie również początkowo nie okazują zainteresowania. Piętnaście sekund po zderzeniu otwierają się tylne i prawe przednie drzwi taksówki, z której wysiadają pasażerowie. W tym czasie obok samochodów przejeżdża kolejne auto.
Dopiero po dwudziestu sekundach ktoś podchodzi do ciemnego auta osobowego, zatrzymuje się przed rozbitą maską i robi zdjęcie telefonem komórkowym. Po chwili odchodzi.
Internauci komentujący nagranie skupili się przede wszystkim na bierności świadków. Wskazują, że świadczy ona o "znieczulicy" i braku empatii pieszych i kierowców aut bezrefleksyjnie mijających rozbite samochody.
Kolizja
Młodszy aspirant Jadwiga Czyż z łódzkiej drogówki przekazała, że 30-latka, która doprowadziła do zderzenia, została ukarana mandatem, a całe zdarzenie zostało zakwalifikowane jako kolizja. - Nikt nie odniósł obrażeń. Pasażerowie taksówki również nie potrzebowali pomocy medycznej - dodała.
30-latka będzie musiała zapłacić mandat w wysokości 1500 złotych. Dostała też 15 punktów karnych.
- To nagranie dobitnie pokazuje, że przejeżdżając na czerwonym świetle, ryzykujemy nie tylko, że dostaniemy mandat, ale przede wszystkim możemy narazić zdrowie i życie swoje i osób postronnych - przestrzegła policjantka.
Reaguj!
Film pokazaliśmy też Adamowi Stępce z Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego w Łodzi. - W każdej sytuacji należy sprawdzić, czy osoby biorące udział w zdarzeniu potrzebują pomocy medycznej. Do wypadku może dojść nawet w takich sytuacjach, kiedy na pierwszy rzut oka zderzenie nie było poważne - zaznacza rozmówca tvn24.pl.
Czytaj też: "Każdy chce mieć trochę frajdy". Co się dzieje z twoim autem, gdy zostawiasz je w warsztacie
Zaznacza jednak, że zanim ruszymy z pomocą, należy zapewnić sobie bezpieczeństwo - upewnić się, czy nic nam nie grozi, kiedy podejdziemy do rozbitych aut. - Dopiero potem można ocenić stan osób. Przede wszystkim powinniśmy sprawdzić, czy są przytomne, czy się poruszają i czy mogą opuścić pojazd o własnych siłach - mówi Stępka.
Jeżeli poszkodowani są nieprzytomni, należy ocenić ich stan i udrożnić ich drogi oddechowe. - To ważne, ponieważ ludzie często po wypadkach boją się udrażniać drogi oddechowe, co może skończyć się uduszeniem osoby poszkodowanej - zaznacza.
Jeżeli poszkodowany nie oddycha pomimo udrożnienia dróg oddechowych, ranną osobę trzeba wyciągnąć z auta wszelkimi możliwymi sposobami i rozpocząć uciskania klatki piersiowej.
A co należy zrobić, jeżeli osoba poszkodowana jest przytomna? - Trzeba sprawdzić, czy istnieją masywne krwotoki. Jeżeli tak, trzeba je zatamować. Jeżeli nie można tego zrobić we wnętrzu rozbitego pojazdu, rannego trzeba wyciągnąć z pojazdu. Niezatamowany krwotok może również skończyć się zgonem - podkreśla.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: STOP CHAM