Chirurg wycinający nowotwór musi usunąć też okoliczne tkanki. Robi to po to, żeby zmniejszyć ryzyko nawrotu. - Dzięki naszemu wynalazkowi praca lekarzy będzie bardziej precyzyjna. W czasie operacji będą wiedzieć, gdzie dokładnie są komórki nowotworowe - chwalą się naukowcy z Politechniki Łódzkiej.
- To nie jest jakaś idea, czy mglisty projekt. Mamy gotowe narzędzie, które zrewolucjonizuje diagnostykę i leczenie nowotworów - tak na "dzień dobry" zapewnia nas profesor Halina Abramczyk z laboratorium laserowej spektroskopii molekularnej na Politechnice Łódzkiej.
Nie boi się mocnych słów. Bo za skutecznością urządzenia opracowanego na łódzkiej uczelni stoi statystyka. Naukowcy przeanalizowali próbki od 300 kobiet chorych na nowotwory piersi.
- Dzięki naszej pracy lekarze będą mogli natychmiast sprawdzić, czy pacjentka ma nowotwór, czy też nie. Bez konieczności wykonywania biopsji i kilkudniowego czekania można określić jego rodzaj i stopień złośliwości - mówi prof. Abramczyk.
Ale to nie koniec możliwości nowego sprzętu.
- W czasie operacji, na przykład wycięcia guza, lekarz może sprawdzić, w których komórkach odbywają się procesy biochemiczne powodujące nowotwory. Będzie miał pewność, czy wyciął guza wraz z całym otoczeniem, które stanowi ryzyko wznowu choroby - tłumaczy.
Urządzenie czeka na certyfikację. Potem będzie mogło być już zakupione przez szpitale. Naukowcy twierdzą, że opracowany przez nich sprzęt nie będzie drogi.
- Jestem przekonana, że w każdej placówce znajdą się na niego pieniądze - mówi rozmówczyni tvn24.pl.
Światło i drgania
Sprzęt, którym chwalą się naukowcy korzysta z faktu, że wszystkie cząsteczki budujące nasz organizm wykonują drgania. Każda tkanka drży, a komórki nowotworowe zachowują się inaczej niż te zdrowe.
Ten fakt odkrył na początku XX wieku indyjski naukowiec Chandrashekhara Raman, który otrzymał za to nagrodę Nobla w 1930 roku.
Tę wiedzę na konkretne korzyści w medycynie przekuwano od 10 lat w Łodzi. Tak powstało urządzenie, które naświetla badaną tkankę laserem. Komputer dokładnie analizuje, w jaki sposób rozproszony został promień lasera. Tak urządzenie określa, z czego składa się tkanka i co dzieje się w jej środku. Na przykład, czy trwa w niej rozwój choroby nowotworowej.
Sprzęt jest też bardzo uniwersalny, bo po prześwietleniu tkanki można np. sprawdzić, czy organizm reaguje na leki albo gdzie rozkładają się podawane substancje.
Naukowcy chwalą czułość urządzenia. Według ich zapewnień można prześwietlać mikroskopijne guzy i usunąć zagrożenie na bardzo wczesnym etapie. Obecnie - jak tłumaczą na Politechnice - przed postawieniem diagnozy trzeba poczekać, aż zmiana będzie miała co najmniej 1 milimetr.
- Tego badania można dokonać natychmiast, nawet w czasie operacji. Światło lasera w żaden sposób nie uszkadza prześwietlanych tkanek - podkreśla prof. Halina Abramczyk.
Światowy wyścig
Na Politechnice Łódzkiej zaznaczają, że jako pierwsi opracowali i opatentowali gotowe urządzenie, które może zostać użyte podczas operacji.
Za Atlantykiem wykorzystano już tę technologię w praktyce.
- Uprzedzili nas koledzy z Kanady, którzy wdrożyli badanie metodą ramanowską w styczniu tego roku. Wymieniamy się z nimi wiedzą i doświadczeniami - mówi prof. Halina Abramczyk.
Łódzkie urządzenie dotąd było wykorzystywane do badania przekazanych na Politechnikę Łódzką próbek nowotworów głowy, piersi i jelit.
Autor: bż/gp/kwoj / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź