Przed łódzkim sądem okręgowym rozpoczął się w środę proces grupy osób, oskarżonych o bezprawne przejmowanie udziałów w kilku łódzkich kamienicach. W skład grupy wchodzili m.in. prawnicy, pracownik jednej z kancelarii notarialnych i były urzędnik.
W końcu się udało. Pierwotnie ten proces miał się rozpocząć jesienią ubiegłego roku, ale był kilka razy odraczany m.in. ze względu na chorobę niektórych z oskarżonych.
Dzisiaj przewód sądowy w końcu ruszył. Przewodniczący składu sędziowskiego przez dwie i pół godziny odczytywał akt oskarżenia, który liczy ponad 200 stron.
Prokuratorzy oskarżyli w nim 10 osób. Ostatecznie przed sądem stanęła tylko ósemka. Jeden z oskarżonych zmarł, a sprawa kolejnego została wyłączona do odrębnego postępowania.
W toku śledztwa prokuratorzy uznali, że w Łodzi od 2012 roku działała zorganizowana grupa przestępcza, której celem było nielegalne przejmowanie kamienic. Na jej czele miał stać 55-letni Zbigniew Ł., który był liderem Samoobrony w Łódzkiem oraz wicemarszałkiem wojewódzkim w Łodzi.
W białych rękawiczkach
Według prokuratury, grupa dokonywała oszustw na szkodę spadkobierców nieruchomości, poprzez bezprawne przejmowanie ich własności.
Jak tego dokonywano? Według śledczych poprzez podrabianie testamentów, zawierających rzekomo ostatnią wolę spadkodawców. Potem dokumenty te były przedkładane w sądach cywilnych wraz z wnioskami o stwierdzenie nabycia spadków. Następnie składano – ustalili prokuratorzy - podrobione zeznania i zapewnienia spadkowe.
Według śledczych, intencją oskarżonych było wprowadzenie sądu w błąd i doprowadzenie do wydania niezgodnych ze stanem faktycznym postanowień o stwierdzeniu nabycia spadku.
- Tego typu działania wymagały szeregu przygotowań. Poprzedzone były analizą stanów prawnych nieruchomości i ustaleniami dotyczącymi kręgu spadkobierców - mówi Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.
Starano się, by podrobione testamenty wyglądem odpowiadały dokumentom sprzed kilkudziesięciu lat. W kilku przypadkach tak podrobione testamenty zostały podmienione z oryginalnymi w archiwach państwowych. Doszło także do podłożenia w jednej z administracji nieruchomości pisma pochodzącego rzekomo od spadkodawcy po to, aby w przypadku ewentualnych wątpliwości i zlecenia badań grafologicznych ukryć prawdę.
Kilka podejść, jeden sukces
Aktem oskarżenia objęte zostały działania podejmowane w odniesieniu do kamienic przy ulicy Zachodniej 55/57, Wróblewskiego 56, Srebrzyńskiej 7, Wojska Polskiego 88, Sienkiewicza 27, Narutowicza 42 i Legionów 68. Tę ostatnią kamienicę udało się grupie przejąć. W pozostałych przypadkach działania zakończyły się niepowodzeniem, ze względu m.in. na odmowę wydania przez sąd postanowień o stwierdzeniu nabycia spadku.
W kilku sytuacjach udaremnienie przejęcia nieruchomości było konsekwencją prowadzonego śledztwa. W odniesieniu do trzech kamienic działania grupy podejmowane były m.in. na szkodę gminy Łódź.
Najpierw przejęcie, potem odszkodowanie
Jak wyjaśnia prokuratura, w przypadku kamienicy, której własność udało się przejąć, "działania oszukańcze poszły jeszcze dalej".
W sądzie domagano się od gminy Łódź zwrotu korzyści uzyskanych w wyniku wcześniejszego zarządu nieruchomością. Miasto pozwane zostało także o odszkodowania z tytułu rzekomych nieprawidłowości przy sprawowaniu zarządu, mających polegać na nieprzeprowadzeniu eksmisji lokatorów.
Kierującemu grupą oraz jego córce zarzucono także przestępstwo polegające na praniu brudnych pieniędzy. Niezależnie od tego aktu oskarżenia Prokuratura Okręgowa w Łodzi prowadzi jeszcze kilka innych postępowań, związanych z bezprawnym przejmowaniem własności - łącznie około 200 nieruchomości.
"Zawiła sprawa"
Po odczytaniu aktu oskarżenia, sąd przesłuchał Zbigniewa Ł. - według śledczych był on szefem grupy przestępczej.
- W większości nie rozumiem stawianych mi zarzutów. To zawiłe zarzuty i zawiłe przemyślenia prokuratora. Nie przyznaję się do winy - powiedział przed sądem.
Nie chciał odpowiadać na pytania. Ograniczył się do wygłoszenia stanowiska.
Ł. tłumaczył, że od 2002 do 2006 roku - jako wicemarszałek woj. łódzkiego - zyskał "wielu zwolenników, ale też przeciwników".
- Wtedy jeszcze nie zajmowałem się nieruchomościami. Wszystko zmieniło się potem, kiedy zostałem licencjonowanym pośrednikiem w obrocie nieruchomościami - zeznawał oskarżony.
Zapewniał, że "nigdy nie obracał nieruchomościami nielegalnie".
- Wszystkie stawiane mi zarzuty tyczą się usiłowań, bo przecież nie da się znaleźć dowodu na dokonanie przestępstwa. Stwierdzenia prokuratorów są kuriozalne - podkreślał.
Mówił też, że nie brał udziału w obrocie nieruchomościami, których stan prawny był niejasny.
Autor: bż/i / Źródło: TVN24 Łódź/PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź