Przed łódzkim sądem rozpoczął się proces przeciwko 21-letniemu Adrianowi R., oskarżonemu o brutalne zabójstwo byłej partnerki. Jak twierdzi prokuratura, po zbrodni młody mężczyzna porwał dziecko kobiety i porzucił je w oknie życia. Do tragedii doszło w Pabianicach (woj. łódzkie). Oskarżony nie przyznaje się do winy.
Proces ruszył w czwartek (9 grudnia) przed Sądem Okręgowym w Łodzi. Prokurator odczytujący akt oskarżenia podkreślił, że w toku śledztwa znaleziono nóż, którym oskarżony miał zadać śmiertelne ciosy. Ujawniono na nim DNA ofiary. Kod genetyczny zabitej kobiety znaleziono też na odzieży 21-latka. Oprócz tego - jak przekazuje prokuratura - mężczyznę obciąża też zapis z kamer monitoringu: w dniu zbrodni jedna z kamer nagrała go, jak szedł z małym dzieckiem na rękach.
Adrian R. przed sądem nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Sąd, po otwarciu przewodu sądowego wysłuchał matki zabitej kobiety:
- Byłam w pracy, kiedy zadzwoniła młodsza córka. Powiedziała, że "chyba był Adrian i zabił Martę" - opowiadała kobieta.
Dodała, że oskarżony zarzucał jej córce, że ta chce go "wrobić w ojcostwo". Mężczyzna miał naciskać na byłą partnerkę, żeby usunęła ciążę. Późniejsze badania DNA wykazały, że Adrian R. nie był biologicznym ojcem dziecka.
Młoda kobieta we krwi i dziecko w oknie życia
Do tragedii doszło 7 grudnia 2020 roku, około godziny 13. To wtedy do mieszkania na osiedlu Piaski w Pabianicach przyszedł mężczyzna. W lokalu była siedmioletnia dziewczynka, jej 20-letnia siostra i jej ośmiomiesięczne dziecko. Siedmiolatka była w innej części mieszkania. Do pokoju siostry poszła dopiero po wyjściu mężczyzny. Tam zobaczyła leżącą w kałuży krwi 20-latkę. W mieszkaniu nie było niemowlęcia.
- Dziewczynka zaalarmowała rodziców, a ci zadzwonili na służby. Kiedy pod blokiem pojawili się policjanci, na miejscu była już karetka pogotowia - opowiadała o działaniach policji młodszy inspektor Joanna Kącka z łódzkiej komendy wojewódzkiej.
Niestety, życia 20-latki nie udało się uratować. Na jej szyi była rozległa rana - zadana najpewniej nożem. Policjanci wiedzieli, że muszą jak najszybciej znaleźć zabójcę i dowiedzieć się, co stało się z niemowlęciem.
- Siedmiolatka wiedziała, że ktoś odwiedził siostrę, ale nie wiedziała, kto to był - zaznaczała policjantka.
Kiedy sprawie nadano najwyższy priorytet, policjanci otrzymali zgłoszenie o dziecku pozostawionym w oknie życia przy pabianickim szpitalu. Pracownicy Centrum Medycznego Pabianice od razu przekazywali, że sprawa jest bardzo podejrzana, bo pozostawione dziecko nie było noworodkiem. Niedługo potem okazało się, że to córka ofiary zabójstwa.
Początkowo "potwierdził udział w zdarzeniu"
Prokuratura Rejonowa w Pabianicach o zabójstwo oskarżyła 21-letniego dziś byłego partnera zabitej kobiety. Mężczyzna został zatrzymany niedługo po zbrodni. Początkowo przyznawał się do winy:
- Podczas wstępnej rozmowy z policjantami, przytłoczony zgromadzonym, przez funkcjonariuszy, materiałem dowodowym, potwierdził udział w zdarzeniu - przekazywała Kącka.
Potem jednak młody mężczyzna zmienił zdanie. Kiedy stanął przed prokuratorem, nie przyznawał się już do winy i odmawiał składania wyjaśnień.
Był poczytalny
Prokuratura w akcie oskarżenia zaznaczała, że Adrian R w chwili popełnienia zbrodni był trzeźwy i nie był pod wpływem żadnych substancji psychoaktywnych.
- Jak orzekli powołani biegli, w chwili popełnienia zarzucanych mu czynów był w pełni poczytalny - informował Krzysztof Kopania z Prokuratury Okręgowej w Łodzi.
Prokurator przekazywał, że oskarżony poznał 20-latkę w czerwcu 2019 roku. Ich relacje się pogorszyły, kiedy kobieta w marcu 2020 roku urodziła córkę. Niedługo po dniu zabójstwa miała odbyć się rozprawa dotycząca tego, czy to R. jest ojcem dziewczynki.
Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź