W czerwcu ubiegłego roku pojawili się pod gmachem Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, żeby protestować w obronie konstytucji. Czworo protestujących stanęło przed sądem, bo - jak uznała policja - dopuścili się złamania zakazu zgromadzeń. Teraz łódzki sąd uznał, że nie ma podstaw do ukarania protestujących.
Rząd Prawa i Sprawiedliwości - ich zdaniem - niszczy niezależność wymiaru sprawiedliwości i dąży do upolitycznienia sędziów. Dlatego też od blisko trzech lat grupa mieszkańców Łodzi regularnie wyraża swój sprzeciw przed gmachem miejscowego Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Protestów nie przerwali również wtedy, kiedy rozpętała się pandemia. To skończyło się na - jak przekazują protestujący - kilkudziesięciu wnioskach o ukaranie za łamanie zakazu zgromadzeń.
- Zawsze pojawiamy się w sądzie, żeby usłyszeć, że policja, próbująca nas ukarać, nie miała ku temu podstaw. Tak też było we wtorek, ale dla nas niezmiernie ważne jest to, co przy okazji usłyszeliśmy przy uzasadnieniu decyzji o umorzeniu podstępowania wobec nas – mówi nam jeden z protestujących, którzy mieli dostać karę.
W jego sprawie - i trzech innych osób - Sąd dla Łodzi Śródmieścia umorzył podstępowanie podkreślając, że nie ma ku temu podstaw prawnych. Sędzia Iwona Konopka z łódzkiego sądu okręgowego mówi przed naszą kamerą, że wniosek ten wynika z trzech podstawowych argumentów.
Powód pierwszy: konstytucja
Sąd w uzasadnieniu podkreślił, że swobody obywatelskie (w tym prawo do zgromadzeń) mogą być ograniczone tylko "w sytuacjach nadzwyczajnych".
- Protestujący, w ocenie sądu, korzystali z przysługujących im praw – podkreśla sędzia Iwona Konopka.
Kolejnym argumentem, na który zwrócił uwagę sąd, była kwestia ewentualnego zagrożenia pandemicznego, które wiązało się z protestem.
- W ocenie sądu takiego zagrożenia nie było, bo protestujący mieli zasłonięte usta i nosy oraz spacerowali w odległości większej niż dwa metry od siebie – dodaje sędzia Iwona Konopka.
Powód drugi: zapis, którego już nie ma
Sędzia Konopka informuje, że w uzasadnieniu decyzji znalazły się trzy podpunkty. Pierwszy dotyczył tego, że artykuł 54 Kodeksu wykroczeń jest przepisem blankietowym, czyli odwołującym się do innego zapisu, który określał, co można w przestrzeni publicznej robić, a czego nie.
- Sąd orzekł, że w momencie orzekania taki zapis już nie obowiązywał – przekazuje sędzia Konopka.
Jednym z pełnomocników obwinionych protestujących jest mecenas Bartosz Tiutiunik. W rozmowie z tvn24.pl podkreśla, że jeszcze nie zdarzyło się, żeby sąd prawomocnie stwierdził, iż kara nałożona na protestujących w czasie pandemii była podtrzymana na sali rozpraw.
- Pojawia się różna argumentacja. Czasami jest podobna do tej przedstawionej przez Sąd Rejonowy dla Łodzi Śródmieścia, czasami odnosi się do znikomej szkodliwości czynu – mówi prawnik.
Na przyszłość
Jerzy Freiedrich, jeden z obwinionych o złamanie rozporządzenia o zakazie zgromadzeń, podkreśla, że ma już za sobą kilka podobnych spraw – wszystkie dotąd kończyły się w sądach po jego myśli. Sądy jednak nie używały argumentów o tym, że karanie protestujących narusza ich konstytucyjne prawa.
- Przed nami kilkadziesiąt podobnych rozpraw. Mamy nadzieję, że ostatnie uzasadnienie stanie się precedensem do odważniejszych decyzji kolejnych zespołów orzekających – podkreśla mężczyzna.
Dodaje, że nie zamierza przestać pojawiać się pod sądem.
- Nie godzimy się na upolitycznianie sądów, deptanie konstytucji i próby wpływania na sędziów. W zimę pojawiamy się z transparentami tylko w piątki, w cieplejsze miesiące pojawiamy się też w środy. Musimy to robić w obronie podstaw demokracji – zaznacza.
Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź