"Część (uczniów - red.) niestety będę musiał brutalnie spacyfikować" - napisał do czwarto- i szóstoklasistów chodzących do Szkoły Podstawowej nr 206 w Łodzi ich nauczyciel biologii i przyrody. W dalszej części wiadomości ostrzegał podopiecznych, że ich rodzice stracą prawa rodzicielskie albo rodziny będą objęte "nadzorem pracownika socjalnego". - Zrobił to, bo chciał, żeby na lekcjach panował spokój - komentuje dyrektorka placówki, która mówi nam o "bulwersujących słowach" i "dużym błędzie niedoświadczonego nauczyciela".
Wiadomość, która w poniedziałek wieczorem trafiła do uczniów przynajmniej dwóch klas łódzkiej podstawówki, zbulwersowała jednego z rodziców, który przesłał nam jej treść na Kontakt24. Czytamy w niej, że nauczyciel ma nadzieję, iż "z części uczniów zrobi biologów/przyrodników". A co z resztą? Cytujemy nauczyciela:
"Pozostałą część niestety będę musiał brutalnie spacyfikować, bo nie jest możliwe prowadzenie zajęć, gdy będziemy wzajemnie sobie przeszkadzać" - zaznacza nauczyciel, który w dalszej części straszy podopiecznych tym, że… ich rodzice stracą prawa rodzicielskie. Pisze tak:
"Tryb jest taki 3 uwagi wezwanie rodziców, po dwukrotnym wezwaniu rodziców wizyty pracownika socjalnego i ewentualne odebranie praw rodzicielskich albo objęcie rodziny nadzorem pracownika socjalnego. Więc proszę osoby niezainteresowane lekcją przynajmniej zachowanie ciszy na tyle, ile to możliwe" - przekazuje nauczyciel (pisownia oryginalna).
Na starcie
O wiadomości, którą nauczyciel wysłał do uczniów, rozmawiamy z dyrektorką łódzkiej placówki Dorotą Michałkiewicz. - Dostałam sygnał o niej, jeszcze zanim państwo poprosiliście o komentarz - mówi.
Przekazuje, że o wpisie nauczyciela powiedzieli jej wychowawcy klas, do których chodzą adresaci wiadomości. - Rodzice uczniów klasy szóstej byli zaniepokojeni tym, co napisał wskazany pracownik. Nie dziwię się, bo też uważam, że treść wiadomości jest bulwersująca i nigdy nie powinna być wysłana w takiej formie - mówi.
Zaznacza jednocześnie, że w całej sytuacji widzi pewne okoliczności łagodzące.
- Mówimy o bardzo młodym nauczycielu. To jego pierwsze półrocze w tej roli. Pracę rozpoczął 2 września, a potem na dwa tygodnie poszedł na bezpłatny urlop. Ciągle uczy się tej pracy, która jest bardzo wymagająca - podkreśla.
Dorota Michałkiewicz zaznacza, że nauczyciel biologii - chociaż niedoświadczony w tej roli - ma świetne referencje, żeby przekazywać wiedzę dzieciom. - Jest pasjonatem, ma bardzo dobre wykształcenie. Wcześniej pracował z młodzieżą przy różnych eventach. Podejrzewam, że zderzył się ze ścianą, kiedy zobaczył, że nie wszyscy uczniowie pozwalają mu na wykonywanie obowiązków. Chciał pokazać, że u niego to nie przejdzie, ale wyraźnie przeholował. Sam teraz już to widzi - mówi dyrektorka.
Na dywaniku
Wspomniany nauczyciel został w środę rano wezwany przez panią dyrektor.
- Opowiedział, że chciał sprawić, żeby na jego lekcjach panował spokój, żeby nikt nie przeszkadzał mu w wykonywaniu obowiązków. Przekazałam mu, że rozumiem jego motywację, ale podjęte przez niego środki są nie do przyjęcia - mówi dyrektorka.
Czytaj też: Kluczbork. Uczniowie bili się między szkołami. "Na takie zachowanie nigdy nie będzie zgody"
- Co zatem mu pani poradziła? - pytamy.
- Jestem nauczycielką od 33 lat, ale pamiętam, że na początku też mi nie było łatwo. Pracownik oświaty musi wznieść się swoją dojrzałością nad emocje dzieci, być ponad czyjeś popisy. Musi znaleźć w sobie siłę, żeby zainteresować uczniów, przekonać do siebie. Przy tym musi wyznaczyć jasne granice, ale trzeba być w tym szczerym. Pisanie o systemowym odbieraniu prawa do opieki to nonsens i nieprawda. A na braku prawdy trudno cokolwiek zbudować - zaznacza Dorota Michałkiewicz.
Podkreśla przy tym, że nie podjęła wobec nauczyciela żadnych kroków dyscyplinarnych. - Każdy popełnia błędy. Zwłaszcza na początku swojej drogi. Przykro mi, że do naszych uczniów trafiła wiadomość o takiej treści, ale ze wszystkiego można wyciągnąć wnioski - zaznacza.
Na lekcji
W czasie przygotowywania tego tekstu mogliśmy przez chwilę przyglądać się lekcji prowadzonej przez autora niezręcznej wiadomości. Uczniowie - przynajmniej tym razem - z uwagą słuchali, kiedy nauczyciel opowiadał im o genetyce.
- To jest człowiek, który wie, o czym mówi. Wie, jak o tym mówić. Musi się jeszcze tylko nauczyć, jak radzić sobie z tymi, którzy - przynajmniej na początku - nie chcą o tym słuchać - kończy dyrektorka.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24.pl