Ktoś wskoczył mu na plecy, przyłożył nóż i krzyknął, żeby oddawał pieniądze. 90-letni właściciel salonu krawieckiego na łódzkim Widzewie nie zamierzał tak łatwo dać się okraść. Wytrącił napastnikowi nóż, a potem jeszcze gonił go z nożycami krawieckimi. Podejrzany o napad został już zatrzymany i tymczasowo aresztowany.
Józef Walczak ma 90 lat. Salon krawiecki prowadzi od 1958 roku. Od dwunastu lat pracuje na łódzkim Widzewie. To tutaj od jakiegoś czasu pojawiał się zaniedbany mężczyzna przed pięćdziesiątką. Łódzki krawiec wiedział, że wyszedł on niedawno z więzienia i nie ma grosza przy duszy, więc starał się mu pomagać.
- W poniedziałek przyszedł i poprosił, żebym mu dał dwa złote. Mówił, że odda następnego dnia. Wyciągnąłem portfel i mu dałem. Powiedziałem, że nie musi oddawać - relacjonuje Józef Walczak.
Nie wiedział, że niedługo nieznajomy przyjdzie jeszcze raz - po resztę pieniędzy krawca.
- Widocznie zauważył, że coś w tym portfelu jeszcze jest - mówi nam 90-latek.
Atak
Po pewnym czasie pan Józef usiadł do maszyny do szycia. Jej praca zagłuszyła dźwięki zbliżającego się napastnika.
- Poczułem, że ktoś mi naskoczył na plecy. Mam tu takiego kolegę, on czasem mi robi żarty. Pomyślałem, że to on. Ale po chwili poczułem nóż na szyi. Usłyszałem, że mam "dawać pieniądze", bo "mi łeb utnie" - opowiada.
Krawiec nie spanikował. Jak opowiada - chciał zyskać na czasie:
- Mówię mu, że portmonetkę mam w kurtce, że muszę tam pójść. A on się drze: "nie, masz tutaj, w kieszeni". No to już wiedziałem, że wszystko wie - opowiada starszy mężczyzna.
Spasować jednak nie zamierzał. Szarpnął się i złapał ręką za nóż, napastnik odskoczył. 90-letni krawiec - jak relacjonuje - kopnął przestępcę.
- Ale co taki kop może dać? Ja już siły nie mam. Tamten mi poprawił dwa razy. No to ja zacząłem się pruć. To znaczy krzyczeć pomocy - opowiada.
Kontratak
Napastnik rzucił się do ucieczki. Ale łódzki krawiec nie planował dać tak po prostu oddalić się przestępcy.
- Wziąłem nożyczki krawieckie, złapałem bliżej ostrza, żeby siła była większa. No i go młócę po plecach, aż się przewrócił - relacjonuje starszy mężczyzna.
Po tym, jak runął na ziemię, pan Józef przystąpił do obezwładniania napastnika.
- Chciałem zrobić tak, żeby stracił przytomność. Wtedy wezwałbym policję. No, ale się nie udało. Zerwał się i uciekł - mówi pan Józef.
Zatrzymany
Komisarz Marcin Fiedukowicz informuje, że podejrzany został niedługo potem zatrzymany. Okazał się nim 48-latek, wcześniej wielokrotnie notowany.
- Za przestępstwo polegające na rozboju z użyciem niebezpiecznego narzędzia grozi kara do piętnastu lat pozbawienia wolności. O dalszych losach mężczyzny zadecyduje teraz prokuratura i sąd - mówi policjant. 48-latek został już tymczasowo aresztowany.
Komisarz zaznacza, że prawdopodobny sprawca chciał zatrzeć za sobą ślady.
- Spodziewał się, że przyjdą do niego mundurowi. Pozbył się ubrań, w których dokonał rozboju - kończy Fiedukowicz.
Na przyszłość
Pan Józef Walczak jest świadomy tego, że naraził się na duże niebezpieczeństwo:
- Wiem, że tamtemu człowiekowi chodziło o pieniądze. Bo przecież gdyby chciał, to zrobiłby to inaczej, skuteczniej. Raz by mi dał w głowę i by mnie nie było - mówi.
Teraz - jak zaznacza - każdorazowo zamyka drzwi do salonu krawieckiego, kiedy siada do maszyny do szycia.
- Może jak się trochę z tym oswoję, to znowu będę miał ciągle otwarte - kończy.
Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź