- Gdyby ktoś mnie spytał, dlaczego Instytut Centrum Zdrowia Matki Polki jest wyjątkowym szpitalem, najprościej byłoby odpowiedzieć, dlatego, że może ratować takie dzieci, jak Marianna - powiedział w czwartek podczas konferencji prasowej Adam Czerwiński, rzecznik prasowy Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi.
Chodzi o historię dziewczynki, u której lekarze wykryli guz serca tuż przed porodem. Cała ciąża przebiegała książkowo. Kobieta zgłosiła się do szpitala w Gorzowie Wielkopolskim, gdzie planowała urodzić. Po badaniach, kiedy lekarze odkryli guza, przyszła mama została przetransportowana śmigłowcem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego właśnie do Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki. Tu urodziła dziewczynkę.
Później w instytucie specjaliści przygotowali noworodka do skomplikowanej operacji serca.
- Cała zabawa się zaczęła, kiedy Marianna trafiła już do nas. Trafiła do nas w dobrym stanie. Noworodek był urodzony w dobrej kondycji i z dobrą punktacją Apgar, oddychająca sama, wydolna zupełnie krążeniowo chociaż od samego początku obserwowaliśmy zaburzenia rytmu serduszka - mówiła dr Katarzyna Fortecka-Piestrzeniewicz z Kliniki Intensywnej Terapii i Wad Wrodzonych Noworodków ICZMP.
Trafiła na salę operacyjną, jak miała dwa tygodnie
Jak dodała, guz, który znajdował się wewnątrz serca, powoduje bardzo często zaburzenia rytmu, może też przeszkadzać w tym, żeby krew dobrze płynęła do kolejnych struktur w organizmie
- Serce dziecka jest mniej więcej wielkości jego pięści, w środku znajdował się guz, który miał dwa centymetry, więc bardzo duży jak na tak malutkie serduszko - tłumaczyła lekarka.
Dzięki temu, że dziewczynka była wydolna krążeniowo, lekarze mogli włączyć całą diagnostykę, żeby stwierdzić, z jakim rodzajem choroby mają do czynienia.
- Zrobiliśmy skan całego dziecka. Dziecko przeszło mnóstwo badań diagnostycznych, rezonans głowy, rezonans jamy brzusznej. Było konsultowane przez szereg specjalistów - wymieniała Fortecka-Piestrzeniewicz.
"To jest historia z happy endem"
Kiedy okazało się, że nie ma żadnych przeciwwskazań, Marianna trafiła na salę operacyjną. Miała wtedy dwa tygodnie. Jak powiedziała dr Katarzyna Fortecka-Piestrzeniewicz, zabieg się udał.
Mama i córka czują się już dobrze.
- To jest historia z happy endem. Marianna żyje i ma się dobrze, być może dlatego, że była otoczona opieką wielu, fantastycznych specjalistów - podsumował Czerwiński.
Autorka/Autor: MAK/ tam
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock