"Najpierw tłumaczyli się koronawirusem, a potem oszczędnościami". Rekrutacji do klas sportowych nie będzie

Klas sportowych ma nie być
Rekrutacji do szkół sportowych nie będzie
Źródło: TVN24 Łódź

W przyszłym roku szkolnym w łódzkich podstawówkach i liceach nie zostaną utworzone nowe klasy sportowe. Miasto odwołało rekrutację do nich, tłumacząc, że z powodu epidemii COVID-19 nie można zorganizować wymaganych testów sprawnościowych. Rodzice są oburzeni i twierdzą, że urzędnikom zależy przede wszystkim na tym, żeby oszczędzić pieniądze zaplanowane na otwarcie klas z dodatkowymi zajęciami wychowania fizycznego.

W Łodzi jest piętnaście placówek, w których miały być utworzone klasy sportowe. Najpewniej tak się nie stanie, bo już w marcu zapadła w magistracie decyzja o wstrzymaniu testów sprawnościowych, na podstawie których wyłaniana jest najbardziej uzdolniona młodzież.

- Szkoły są zamknięte decyzją rządu. Nie my je zamknęliśmy - mówi Monika Pawlak z łódzkiego magistratu. Tłumaczy, że "w zamkniętych szkołach nie da się przeprowadzać testów". 

KORONAWIRUS W POLSCE. RAPORT TVN24.PL

Dodaje, że decyzja o wstrzymaniu rekrutacji "nie została podjęta podczas jednego popołudnia".

- Wiemy, że jest to trudny ruch. Jest niestety konieczny, żeby chronić zdrowie dzieci rekrutowanych do szkół podstawowych oraz nastolatków idących do szkół średnich - podkreśla urzędniczka.

Kiedy dopytujemy o to, czy nie można przesunąć terminów rekrutacji, Pawlak tłumaczy, że rekrutacja już jest opóźniona o miesiąc w stosunku do planu przyjętego pod koniec stycznia. 

- Pierwotnie miała zakończyć się do końca kwietnia. Nie można tego odkładać w nieskończoność. Dyrektorzy poszczególnych placówek też muszą wiedzieć, jak dużo podopiecznych będą mieli i ile klas muszą utworzyć - podkreśla Pawlak.

Aspekt finansowy

Argumentacja łódzkiego magistratu nie trafia do rodziców. 

- Oficjalnie magistrat mówi o zagrożeniu koronawirusem. A przecież testy da się przeprowadzić w mniejszych grupach, na powietrzu. Inne samorządy nie mają z tym problemu - mówi Michał Malinowski, ojciec 7-latka, który marzy o nauce w klasie sportowej.

Dodaje, że jeszcze niedawno urzędnicy mówili tylko o zagrożeniu epidemicznym. Potem pojawił się nowy argument: finansowy. Prowadzenie klas sportowych jest bowiem droższe niż "zwykłej" klasy.

- Próba oszczędzania na naszych dzieciach jest niedorzeczna. Pieniądze wydane na sport procentują w przyszłości. Młodzież jest zdrowsza i bardziej zdyscyplinowana - zaznacza rozmówca TVN24.

Na ile argument o pieniądzach jest prawdziwy? Monika Pawlak mówi, że ten argument jest "w tle" i nie jest istotą problemu.

- Oczywiście, że samorząd musi oszczędzać. Faktycznie, w wydziale edukacji udało się wykazać ponad cztery miliony oszczędności, ale tyczą się one zadań, które po prostu nie były ostatnio realizowane, czyli na przykład nie było dowozów uczniów do szkół. W oszczędnościach nie ma pozycji "wstrzymanie naboru do klas sportowych" - opowiada Monika Pawlak.

borek2
Rodzice: najpierw mówiono o koronawirusie, a potem i pieniądzach

Dlaczego zatem miasto nie zorganizuje testów na powietrzu? 

- Ja sobie tego nie wyobrażam. Testy muszą odbywać się w określonych okolicznościach, musi być komisja. Nie wyobrażam sobie takich testów, że jest jedno dziecko i jeden nauczyciel. To może budzić poważne uwagi, jeżeli chodzi o obiektywizm takich testów - kończy rozmówczyni TVN24.

***

Do Hanny Zdanowskiej, prezydenta Łodzi rodzice wystosowali list otwarty, w którym apelują o zmianę decyzji. Podpisało się pod nim półtora tysiąca osób.

Czytaj także: